Zidan @ 12.11.2013, 16:53
Gdy mniej-więcej rok temu recenzowałem LEGO Władca Pierścieni lękałem się o przyszłość serii. Nie mogłem uciec wrażeniu, że twórcy tej popularnej marki – Traveller’s Tales – zbytnio wyeksploatowali koncepcję i powoli wpadają w rutynę.
Gdy mniej-więcej rok temu recenzowałem LEGO Władca Pierścieni lękałem się o przyszłość serii. Nie mogłem uciec wrażeniu, że twórcy tej popularnej marki – Traveller’s Tales – zbytnio wyeksploatowali koncepcję i powoli wpadają w rutynę. Kiedy sięgałem po LEGO Marvel Super Heroes martwiłem się, że jeśli programiści nadal nie skusili się na zmiany i innowacje, gra będzie wzorowym przykładem odgrzanego kotleta, i to w dodatku o jeden raz za dużo. Obawy nie były niestety bezzasadne. Choć najnowsza odsłona klockowych przygód nadal jest pozycją zupełnie solidną, mnie osobiście przejadła się już ta niezmienna konwencja.
Jeśli graliście w którekolwiek z części LEGO, przenieście ją do uniwersum Marvela i macie gotową odpowiedź na kształt gry. Bardzo ciężko wskazać jakiekolwiek wyraźne nowości wobec poprzedników, a zarazem trudno też w ogóle o cechy, które mogłyby zachęcić do zaangażowanej zabawy w najnowsze dzieło Traveller’s Tales.
Akcja skupia się wokół super bohaterów, występujących w komiksowym uniwersum Marvela. Intencją twórców było ulokowanie w produkcji jak największej liczby znanych person, zarówno tych heroicznych, jak i największych złoczyńców. Na wstępie poznajemy Nicka Furyego – szefa organizacji S.H.I.E.L.D., walczącej ze wszystkim objawami zła na świecie. Ogniskując wokół siebie rozlicznych gagatków o specjalnych zdolnościach, spróbuje on zmontować drużynę, która uratuje świat przed złym dr. Doomem – chcącym zawładnąć naszą kochaną planetą. W tym celu będziemy starali się odzyskać kosmiczne klocki, rozrzucone przez Srebrnego Surfera. Ich zastosowania wprawdzie nie znamy, ale jak się później okaże, mogą one być bardzo niebezpieczne dla naszej egzystencji. Po drodze do finału opowieści spotkamy całą masę innych złoczyńców, a naszym zadaniem jest uporanie się z nimi.
Fabuła nie należy do szczególnie ambitnych, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Seria LEGO od zawsze stawiała sobie za cel rozbawianie graczy przeróżnymi, inteligentnymi gagami. I w tej kwestii produkt nadal wypada zupełnie przyzwoicie. W przerywnikach filmowych zetkniemy się bowiem z motywami, które rzeczywiście potrafią wywołać uśmiech na twarzy. Miałem jednak wrażenie, że nieco brakło już temu wszystkiemu wcześniejszej błyskotliwości i polotu. Uśmiechałem się, ale nie śmiałem. Nie było „jaj”, z których słynęło Traveller’s Tales. Wygląda to na deficyt pomysłów i tyle.
Podobnie, jak w przypadku części poprzednich, także i tutaj rozgrywka pozwala na przejęcie kontroli nad całą masą różnorakich, charakterystycznych dla Marvela, bohaterów. Akurat w tej kwestii należą się twórcom spore słowa uznania. O ile kiedyś duża część postaci prawie niczym nie różniła się od siebie (np. w LEGO Harry Potter czy LEGO Władca Pierścieni), tak tutaj praktycznie każdy jest inny, ma odmienne możliwości i cechy charakterystyczne. W pierwszej kolejności poznamy Iron Mana (latającego i strzelającego jakimiś rakietami), wielkiego Hulka (rzucającego ciężkimi przedmiotami i wrogami), Spider-Mana (fruwającego na sieciach), Hawkeye (szyjącego z łuku), Wolverina (naparzającego swoimi kłami), czy, w końcu, całą masę innych komiksowych postaci. Natkniemy się też na bohaterów z Fantastycznej Czwórki (Mr. Fantastic czy Latająca Pochodnia), na inne postacie z X-Menów (będzie prof. X, Magnetto, czy Storm), a nawet Kapitana Amerykę, Thora, Deadpoola i Ant-Mana. Właściwie wymieniać można w nieskończoność – lista jest autentycznie długa. To samo tyczy się złoczyńców: zmierzymy się bowiem z Sandmanem, Venomem, Dr. Octopusem, Carnagem, Hodgoblinem, Lokim, etc, itp. Jest tego rzeczywiście dużo. Tylko czy to wystarczy, by zapewnić pierwszorzędną rozrywkę?
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler