Raaistlin @ 17.10.2013, 16:34
Wojciech "Raaistlin" Onyśków
Seria traktująca o królowej sportów motorowych już dwa lata temu przerodziła się w kolejnego tasiemca – stały punkt jesiennych premier, co oczywiście nie przekłada się na rewelacyjną jakość następujących po sobie części.
Seria traktująca o królowej sportów motorowych już dwa lata temu przerodziła się w kolejnego tasiemca – stały punkt jesiennych premier, co oczywiście nie przekłada się na rewelacyjną jakość następujących po sobie części. Panowie z Codemasters dokładają jednak wszelkich starań, by zadowolić swoich fanów i nakłonić ich do ustawienia się w kolejce po kolejną odsłonę. Czy tym razem warto zwrócić uwagę na F1 2013, czy może lepiej poczekać na edycję next-genową?
Muszę przyznać, że do F1 2013 podchodziłem jak pies do jeża – ostrożnie, żeby czasami się nie ukłuć. Po przygodach z F1 2012 (i w zasadzie F1 2011), które nie oferowały nic poza aktualizacją zespołów i tras, nie spodziewałem się niczego specjalnego. I srogo się zdziwiłem, pozytywnie na szczęście.
Panowie z Codemasters zadbali o to, aby w grze pojawił się nowy content. Tym razem jest to tryb nazwany F1 Classics, czyli podróż w czasie do najlepszych lat Formuły 1. W wersji mi udostępnionej mogłem zasiąść za bolidami pochodzącymi z lat 80., by ramię w ramię walczyć z młodym Schumacherem, Hakkinenem, Fittipaldi czy Prostem. Dla fanów tego sportu jest to nie lada gratka, tym bardziej, że bolidy pochodzące z tamtego okresu prowadzi się zgoła inaczej, niż najnowsze konstrukcje. Brak tu elektroniki, która pomaga w pokonywaniu zakrętów, KERS-u czy DRS-u. I faktycznie czuć to podczas szusowania po torach – niektóre bolidy fajnie trzymają się drogi, brzęcząc przy tym miło do ucha, inne wymagają nauki i ogłady, bowiem nawet najmniejszy błąd prowadzi do boksujących kół i wyjazdu na pobocze.
Na potrzeby tego trybu przygotowano również dwa klasyczne tory – Jerez oraz Brands Hatch. Szkoda, że jest ich tak mało, choć z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, aby wskoczyć w stareńki bolid i pobić rekord na Monzy czy w ulicznym wyścigu Monaco, które znamy z aktualnych sezonów Formuły 1. Kwestia ta działa w dwie strony – nowymi bolidami można również jeździć po starych obiektach.
Wyścigi w F1 Classics są ponadto poddane specjalnemu filtrowi graficznemu, który sprawia, że wszystko jest lekko pożółkłe. Daje to bardzo fajny efekt, który jeszcze bardziej potęguje wrażenia i generuje specyficzny klimat. Oczywiście docenią to najwięksi fani Formuły 1, reszta przejdzie obok tego trybu obojętnie. Szkoda tylko, że w podstawowej wersji dostępne są bolidy wyłącznie z lat 80. Te z późniejszego okresu (lata 90.) należy wykupić w ramach osobnego DLC. Nie podoba mi się taka zagrywka, tym bardziej, że nowej zawartości nie ma specjalnie dużo.
Cała reszta to niestety powtórka z rozrywki. Tryby gry niczym nie różnią się od edycji z roku 2012 (poza tym, że w chwale powróciło pojedyncze Grand Prix). Tak więc kariera znów wita nas testami młodych kierowców w Abu Dhabi, gdzie możemy popisać się swoimi umiejętnościami i zapracować sobie na kontrakt w jednym z lepszych zespołów (w najlepszym przypadku otrzymamy propozycję od Lotusa). I tu właśnie uwidacznia się problem serii F1 – brak większych innowacji. Bo cóż takiego można dodać do gry, która ściśle bazuje na licencji wyścigowej serii? Chętnie zobaczyłbym tu edytor tras, dzięki czemu gracze stworzyliby własne tory. Codemasters mogłoby się pokusić o wariację na temat trybów gry (np. możliwość rozegrania trasy od tyłu) czy w końcu stworzyć pełnoprawną ligę multiplayer, która z pewnością przyciągnęłaby maniaków.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler