The Raven: Legacy of a Master Thief (PC)

ObserwujMam (37)Gram (1)Ukończone (6)Kupię (2)

The Raven: Legacy of a Master Thief (PC) - recenzja gry


@ 30.09.2013, 13:49
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

KING Art publikując z miesięcznymi przerwami kolejne odcinki klimatycznej przygodówki The Raven: Legacy of the Master Thief nie eksperymentowało, oferując za każdym razem ten sam, dobry mechanizm klasycznego point & clicka.

KING Art publikując z miesięcznymi przerwami kolejne odcinki klimatycznej przygodówki The Raven: Legacy of the Master Thief nie eksperymentowało, oferując za każdym razem ten sam, dobry mechanizm klasycznego point & clicka. Choć po rozegraniu blisko 15 godzin śmiem twierdzić, że produkcji zdecydowanie bliżej do wielu nowych tytułów, aniżeli np. serii Monkey Island. Chodźcie dalej, a przekonacie się dlaczego!



Pogląd na pierwszy odcinek tytułu możecie przeczytać tutaj - The Eye of the Sphinx prezentował nie tylko bardzo fajny wstęp do dalszej rozgrywki, ale także raczył nas trzymającym w napięciu cliffhangerem. Po debiucie ostatniego epizodu – A Murder of Ravens (uwagę przykuwa to „s” na końcu słowa – jest to kluczowe dla całej historii) zagadka owianego złą sławą przestępcy nazywanego Krukiem rozwiązała się na tyle, by uznać ją za skończoną.

O ile wcześniej wcielaliśmy tylko w konstabla Antona Jakoba Zellnera, o tyle teraz pod przewodnictwo bierzemy kilka innych postaci. Nie chcę ich tutaj wymieniać, bo mogłoby to skutecznie popsuć zabawę osobom, które np. są dopiero po Oku Sfinksa albo zamierzają rozpocząć swoje śledztwo w sprawie drogocennego kamulca. Są oni bardzo ważni z perspektywy dalszych wydarzeń, a sama końcówka to świetny zwrot akcji i ujawnienie faktów, których co prawda mogliśmy się po cichu domyślać, ale ciągle zaskakujących obserwatora – w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Tak naprawdę akcja gry zamyka się w trzech miejscach: kultowym pociągu Orient Express, statku wycieczkowym M.S. Lydia oraz kairskim muzeum. Sęk w tym, że „jedynka” oraz „dwójka” (nie w całości) prezentują rozgrywkę w teraźniejszości, a już zwieńczenie The Raven: Legacy of a Master Thief (i pozostała część drugiego odcinka) działa na zasadzie retrospekcji – widzimy jakby kulisy wielu akcji, których powstawania wcześniej się nawet nie domyślaliśmy. Ukazywanych jest także wiele smaczków i pomniejszych faktów z życia poszczególnych bohaterów. Rozmowy między nimi w łatwy sposób pokazują motywy ich działania, ale również i więzi emocjonalne kilku protagonistów. Taki zabieg sprawia, że czasami czarny charakter nie jest wcale taki czarny – działa to także w odwrotną stronę, więc fabuła dodatkowo nam się nieco komplikuje. Ale tylko na plus.

The Raven: Legacy of a Master Thief (PC)

Za co trzeba pochwalić KING Art, to fakt, iż w kapitalny sposób stworzyli absorbujący klimat, dzięki czemu grę czyta się – i ogląda – jak dobry kryminał. Wrażenie to sprawia również hollywoodzka narracja opowieści o powrocie legendarnego złodzieja. Tempo gameplayu jest zdecydowanie szybsze od typowych gier z gatunku point & click, łamigłówki nie starają się na siłę utrudniać graczowi życia, a są świetnym fundamentem pod opowiadaną historię. Co ważne, deweloperzy nie postanowili postawić na pierwszym planie tylko scenariusza. Przygodówka jest przygodówką, zagadki logiczne to nienaruszalny filar i kanon został zachowany. Twórcy znaleźli złoty środek, złapali balans, by, oprócz ruszania makówką, pobudzić gracza widowiskowymi sekwencjami i pewną dozą filmowości. Kapitalna robota!


Screeny z The Raven: Legacy of a Master Thief (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?