Electronic Super Joy (PC)

ObserwujMam (3)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Electronic Super Joy (PC) - recenzja gry


@ 29.09.2013, 13:44
Krzysztof "guy_fawkes" Kokoszczyk

Instrukcja postępowania z Electronic Super Joy dla statystycznego zjadacza gier: zlokalizować produkcję; sprawdzić odległość pomiędzy nią, a potencjalnym odbiorcą; zwiększyć, gdy wynosi poniżej 1 parseka.

Instrukcja postępowania z Electronic Super Joy dla statystycznego zjadacza gier: zlokalizować produkcję; sprawdzić odległość pomiędzy nią, a potencjalnym odbiorcą; zwiększyć, gdy wynosi poniżej 1 parseka. Instrukcja dla absolutnych masochistów: zlokalizować, zapomnieć o istnieniu padów, uruchomić, oddać się ekstatycznemu cierpieniu. W tym świecie przetrwają bowiem tylko weterani Super Meat Boya, nie zrażający się dziesiątkami porażek, zanim wreszcie uda im się zaliczyć level. Czujecie się na siłach? To zapraszam do recenzji. Nie? To sprawdźcie, co Was ominie.



Jedno jest pewne: jeśli gry mogą przyczynić się do wywołania ataku padaczki, Electronic Super Joy ma to praktycznie w standardowym wyposażeniu. Ekran wręcz kocha migać różnymi barwami, w tle co rusz pojawiają się jakieś elementy, każdy dynamiczny stomp głównego bohatera pozostawia wyraźny ślad, a gdy przychodzi do walk z bossami, łatwiej uwierzyć, że to schmup, niż platformówka. Na dodatek w tle przygrywa elektroniczna muzyka, reagująca na zgony oraz checkpointy figlarnym westchnieniem, przywodząc na myśl kawałki Gunthera. Tak, tego Gunthera. Ogólnie całe Electronic Super Joy jawi mi się jako growe… Love Parade. Opowiada się za tym nie tylko oprawa audio (swoją drogą miłośnicy takich brzmień mogą kupić na stronie produkcji każdy utwór), lecz również, a nawet przede wszystkim, estetyka – kolory tła poszczególnych leveli to czytelne nawiązanie do tęczowej flagi, która tutaj dodatkowo pojawia się także w łatwiej interpretowalnej formie. Z kolei rolę jednego z bossów gra osobnik manifestujący niechęć pewnego licznego środowiska do homoseksualistów, ale to nie czas i miejsce na dysputy o wolnej miłości. Mnie osobiście to nie uraziło, aczkolwiek niektórzy poczują się zniesmaczeni i dotknięci, choć muszą się pogodzić z faktem, że gra to równie doskonały środek wyrazu, co manifa albo jakieś zrzeszenia. Bądź co bądź, kontrowersje zdają się omijać tematy związane z tą produkcją – przeszukując Internet nie natknąłem się na żadne ogniska zapalne, więc, na dobrą sprawę, można uznać całość za żart.

Electronic Super Joy (PC)

Jest to tym łatwiejsze, że cel protagonisty stanowi zemsta za stratę… tyłka. Tutaj wkraczamy na płaszczyznę kontrastów, znaną już m.in. z Super Meat Boya, gdzie humor zderzał się z sadystyczną konstrukcją poziomów. W Electronic Super Joy w sukurs przychodzą checkopinty, lecz odległość dzieląca je niejednokrotnie i tak wystarcza do sprokurowania ataków dzikiej furii. Już w pierwszym z trzech dostępnych światów (mapki w czwartym to bonus odblokowywany za zebrane znajdźki) bywa cholernie trudno, a następne to już absolutny hardkor, któremu podołają tylko najzwinniejsi bądź po prostu najwytrwalsi. Twórcy stosują rozmaite techniki, by gracz nieustannie czuł się biczowany: a to ekran przesuwa się samoistnie z wysoką prędkością wymuszając tym samym błyskawiczne działanie, a to pojawiają się śliskie platformy, gros przeciwników, nagle zmienia się perspektywa… Dodatkowo co jakiś czas gra żongluje umiejętnościami głównego bohatera, np. zabierając mu stomp, ale w jego miejsce dając podwójny skok. Dzięki temu poziom trudności utrzymuje tendencją zwyżkową, choć nie brak plansz absurdalnie masakrycznych i następujących po nich znacznie łatwiejszych, jakby przeznaczonych na wzięcie oddechu. Czasem można odnieść wrażenie, że czegoś zwyczajnie nie da się przejść, ale to tylko kwestia treningu i samozaparcia. Precyzyjne sterowanie (stanowczo odradzam granie na klawiaturze) daje wystarczającą kontrolę nad postacią, ale dyskusyjne hitboksy, każące atakować przeciwników niemal idealnie z góry co rusz uśmiercają bohatera, gdy ten wymierzy stomp o kilka pikseli za daleko. Poza tym nie mam co do gameplaya większych zastrzeżeń – owszem, daje solidne lanie, ale przecież zawsze można uciec jak cykor, prawda? Koooo-kokoko.

Electronic Super Joy (PC)

Electronic Super Joy na pierwszy rzut oka wygląda niemal jak gra z Atari 2600, lecz przeczą temu horrendalne wręcz wymagania sprzętowe – 2-rdzeniowy procesor i 3 GB RAM? Aż tyle potrzeba, by porządnie wychłostać gracza i utopić go w różu i elektronicznej muzyce? Tutaj ewidentnie ktoś się zapędził, ale swoje dołożył także apetyt Steama na zasoby oraz generator poziomów na uboczu tych głównych. W każdym razie jeśli nie macie dość śmierci w Super Meat Boyu, skosztujcie dzieła Michaela Todda. Peace.


Długość gry wg redakcji:
5h
Długość gry wg czytelników:
5h 31min

oceny graczy
Przeciętna Grafika:
Stylistyka rodem z Atari. Stoi za tym pewna wizja artystyczna, ale ciężko nazwać grę ładną.
Dobry Dźwięk:
Jeśli ktoś lubi elektronikę, powinien się podobać. Plus za ewidentne powiązanie z ogólnym przekazem gry.
Dobra Grywalność:
Wysoki poziom trudności mobilizuje do przekraczania własnych barier, ale przydałoby się, by gra nie oszukiwała za pomocą hitboksów.
Dobre Pomysł i założenia:
Jeszcze nie widziałem, by za pomocą sadystycznych poziomów podejmowano tak aktualną dziś tematykę.
Dobra Interakcja i fizyka:
Sterowanie byłoby świetne, gdyby nie te hitboksy.
Słowo na koniec:
Electronic Super Joy to nie tylko morderczy poziom trudności, ale także zwrócenie uwagi na aktualne problemy. Nie nazwałbym tego manifestem homoseksualistów, ale niemniej jednak coś jest na rzeczy.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Electronic Super Joy (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?