Retrovirus (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (1)

Retrovirus (PC) - recenzja gry


@ 17.02.2013, 16:52
Krzysztof "guy_fawkes" Kokoszczyk

Robicie sobie coś na komputerze w pełnym skupieniu, a tu nagle program antywirusowy ni z gruszki ni z pietruszki odzywa się gromkim komunikatem o aktualizacji bazy wirusów, przyprawiającym o ciarki swą bezceremonialnością – znacie to, prawda? Czasem błędnie interpretuje zagrożenie (ach te trainery), niemniej jednak nie sposób dziś się bez niego obyć, bo cóż innego obroni Wasze dane w sytuacjach faktycznego zagrożenia? Na pewno nie spuszczenie bomby w postaci formatu dysku.

Robicie sobie coś na komputerze w pełnym skupieniu, a tu nagle program antywirusowy ni z gruszki ni z pietruszki odzywa się gromkim komunikatem o aktualizacji bazy wirusów, przyprawiającym o ciarki swą bezceremonialnością – znacie to, prawda? Czasem błędnie interpretuje zagrożenie (ach te trainery), niemniej jednak nie sposób dziś się bez niego obyć, bo cóż innego obroni Wasze dane w sytuacjach faktycznego zagrożenia? Na pewno nie spuszczenie bomby w postaci formatu dysku. Z naszego punktu widzenia unieszkodliwianie cybernetycznych szkodników to jedynie seria wiadomości i kliknięć, lecz kto wie, jak to wygląda dla takiego software’u? Być może dokładnie tak, jak przedstawiło to studio Cadenza Interactive w swoim Retrovirusie.



Zdaniem Amerykanów to dynamiczna, zacięta walka o być albo nie być w wirtualnym świecie, pokazana na modłę pionierskiego Descenta. Sterując programem antywirusowym zobrazowanym jako swego rodzaju statek bojowy, przemierzamy kolejne poziomy (niestety, dość często kilka razy te same) zlokalizowane w komputerze eliminując zagrożenie ze strony robaka, który zdążył już nabroić praktycznie wszędzie – począwszy od klienta e-mail (prawdopodobnie tamtędy dostał się do systemu) przez system operacyjny aż do BIOS-u. Pomimo oparcia rozgrywki na widowiskowej akcji znalazło się miejsce na fabułę, rozumianą dwojako: przez kontakt z innym oprogramowaniem oraz lekturę znajdowanej poczty elektronicznej wymienianej m.in. pomiędzy twórcą szkodnika, a potencjalnymi chętnymi na niego, co rzuca światło na genezę jego powstania. Nie jest to co prawda nic ambitnego, ale miło widzieć, jak świat wirtualny przenika się z rzeczywistym, niczym w kultowym filmie TRON. Podobał mi się również fakt, że zerojedynkowym bytom nadano indywidualne osobowości (poza głównym bohaterem, równie gadatliwym co Gordon Freeman).

Retrovirus (PC)

W trakcie ok. 10h rozgrywki przemierzycie kilkadziesiąt poziomów, spędzając czas głównie na strzelaniu, rozumianym jako anihilacja efektów działania szkodnika – zainfekowane jednostki zostaną w ten sposób „uleczone”, zaś otoczenie przywrócone do normy. Rozgrywka nie należy do szczególnie trudnych, choć to oczywiście zależy od przyjętej taktyki – nie warto pchać się w skupisko wrogów „na wariata”, bo to pewna śmierć… pardon, zakończenie programu. Trzeba umiejętnie korzystać ze skanera ujawniającego pozycje nieprzyjaciół (zwłaszcza tych wyposażonych w kamuflaż), jak również koniecznego w interakcji z różnymi mechanizmami. Ponadto klucz do zwycięstwa spoczywa w umiejętnym wybieraniu aktywnych „wtyczek” (upgrade’ów). Te można w dowolnej chwili zmieniać, dopasowując do sytuacji bądź konkretnego przeciwnika, zwłaszcza bossa. Nie sposób wymasterować stateczku za jednym podejściem, lecz nie tylko z powodu braku odpowiedniej ilości megabajtów do zebrania – niektóre ulepszenia wzajemnie się wykluczają, co wymaga od gracza rozsądku – a że pozwolono eksperymentować do woli, każdy powinien znaleźć coś dla siebie.


Screeny z Retrovirus (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?