Thirty Flights of Loving (PC)

ObserwujMam (2)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Thirty Flights of Loving (PC) - recenzja gry


@ 03.02.2013, 14:21
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Wiele było dziwacznych gier. Jedne potrafiły przyciągnąć na dłużej, drugie na krócej, lecz jedna cecha stanowiła o sile wszystkich – odmienność.

Wiele było dziwacznych gier. Jedne potrafiły przyciągnąć na dłużej, drugie na krócej, lecz jedna cecha stanowiła o sile wszystkich – odmienność. To, co roi się w głowach projektantów zasługuje na poważną terapię we wszelkich zakładach wyspecjalizowanych w tego typu dolegliwościach. I głównie z tego powodu jestem rad, że współtworzę tak zacny cykl jak „Indyk na niedzielę”, albowiem to niezależne tytuły wyzwalają w deweloperach wiele nieokiełznanych pokładów specyficznej energii. Energii, której rezultaty widzimy na ekranach monitorów.



Thirty Flights of Loving, dzisiejszy bohater, jest książkowym przykładem na to, że produkcje wydawane drogą elektroniczną i niewielkim nakładem pieniężnym mogą dziwić i poniekąd szokować. Pełne są także odniesień do popkultury, licznych metafor czy jakichś meta-fizycznych sytuacji jak np. teleportacja. Nierzadko spotkamy w nich moralizatorskie pouczenia lub dydaktyczne wskazówki. Czemu życie jest takie skomplikowane?

Thirty Flights of Loving (PC)

Dzieło Blendo Games jest kontynuacją wydanego również w cyfrowej dystrybucji (i to za darmo) Gravity Bones – program wrzucono również do oferty Steam z TFoL, więc za ok. 20 złotych mamy de facto dwie gry w jednej. Cóż, ciężko mi powiedzieć, iż rozgrywka w obu jest satysfakcjonująca. Indie games rządzą się swoimi prawami, także pod względem czasu zabawy. 30 minut Thirty Flights of Loving + 600 sekund w przypadku Gravity Bones nie napawają optymizmem – mimo to czas spędzony z tymi produktami nie jest aż tak bardzo stracony.

Wszystko zaczyna się dosyć enigmatycznie i tak też utrzymuje się do samego końca. Wcielamy się w jedną z kanciastogłowych postaci i naszym celem jest… właściwie, to nic nie jest naszym celem. Twórcy wrzucają nas do wykreowanego świata, gdzie nie ma miejsca na jakiekolwiek krągłości i to w sumie wszystko. Adios amigo, radź sobie sam, szukaj i eksploruj etc.. Z tym eksplorowaniem to może trochę przesadziłem, albowiem odwiedzane miejsca są liniowe i program prowadzi nas przez nie niczym po sznurku. Jednak musimy sami kombinować, co zrobić w następnej kolejności, ponieważ nie jesteśmy raczeni żadnym samouczkiem. Jedyne instrukcje to te, gdzie zaznajamiamy się z sterowaniem, które, swoją drogą, nie jest przesadnie skomplikowane.

Thirty Flights of Loving (PC)

Przychodzi taki czas, kiedy trzeba wykonać ten pierwszy krok i ruszyć w nieznane. W przypadku bohatera Thirty Flights of Loving jest on nader dziwny i niespokojny. Wchodząc w interakcję z przekrzywionym obrazem otwieramy tajemne przejście, gdzie spotykamy - najpewniej - kogoś nam bliskiego (choć nic nie jest wyjaśnione wprost, wielu rzeczy musimy się sami domyślać) – parę przyjaciół (?). I na tym kończy się teraźniejszy wątek, bo później rzucani jesteśmy z lokacji do lokacji, a widziane oczyma z prostopadłościennej głowy wydarzenia to sceny z przygotowań do napadu. Jak się później okaże, dość nieudanego.

Na uwagę zasługuje niespotykana oprawa graficzna. Dominują jaskrawe kolory oraz kontrasty, a także postaci zbudowane z różnorakich wielokątów. Nie raz raczeni jesteśmy feerią barw, świecącymi światełkami i innymi takimi zagrywkami, epileptyk by padł na zawał. Nie zmienia to faktu, iż odbiór dzieła Blendo Games jest bardzo przyjemny i doskonale spełnia swoją rolę, współtworząc z wesołą (momentami spokojną, a nawet przygnębiającą) muzyką doskonały klimat.

Thirty Flights of Loving (PC)

Na zakończenie nie polecę tego tytułu wszystkim. Nie każdy chce wydać 5 euro na niecałą godzinę zabawy, przy czym zamiast relaksacyjnego gameplay’a otrzymuje pełną metafor i skomplikowanych odniesień rozgrywkę. Może cieszyć to, że do zestawu deweloperzy dodali Gravity Bones, swoją poprzednią grę, ale i ona nie jest przesadnie długa, więc co niektórzy z pewnością mogą poczuć zawód. Ocena końcowa z pewnością nie oddaje pełni możliwości tej produkcji – to jeden z niewielu reprezentantów tych gier, gdzie aby móc je kupić, trzeba faktycznie rozegrać kilka dobrych minut. Szkoda, że w przypadku Thirty Flights of Loving te kluczowe minuty okazują się całą zabawą.


Długość gry wg redakcji:
1h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Dobra Grafika:
Dużo światełek, jaskrawe barwy, kontrasty - nie dla epileptyków.
Dobry Dźwięk:
Niewyróżniający się soundtrack nie stanowi jakiejś dużej przeszkody - dźwięk jest i już.
Dobra Grywalność:
Pierwszy kontakt z produkcją może dla wielu okazać się ostatnim. Decydujący głos ma brak samouczka, ekscentryczne mechanizmy zabawy oraz ubogość treści. Jeśli ktoś się przemoże, jednym tchem skończy Thirty Flights of Loving.
Dobre Pomysł i założenia:
Pomysł był - ekstrawagancki, niespotykany, ale był. Myślę, że deweloperom udało się przekazać co chcieli i w efekcie końcowym powstało Thirty Flights of Loving. Dużo dziwaczności jako takiej powoduje, iż tytuł nie musi przypaść do gustu każdemu.
Dobra Interakcja i fizyka:
Moją ulubioną interakcją jest zabieranie alkoholu z półek. Ten występuje nader często w świecie gry. Szkoda, że sam trunek jest niedostępny.
Słowo na koniec:
Ogólnie nie jest źle, nie jest też dobrze, ani wspaniale. Jak wspomniałem, indie games rządzą się swoimi prawami, bo mają ku temu powody. Cała scena popularnych indorów jest swoistą opozycją dla przeładowanych hajsem blockbusterów i gier typu AAA.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z Thirty Flights of Loving (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?