Raaistlin @ 13.10.2012, 11:49
Wojciech "Raaistlin" Onyśków
Mount&Blade, stworzone przez tureckie studio TaleWorlds idealnie wycelowało w przestrzeń niewypełnioną przez inne tytuły. Najprościej rzecz ujmując – symulator średniowiecza do czasów ukazania się tejże gry w ogóle nie istniał.
Mount&Blade, stworzone przez tureckie studio TaleWorlds idealnie wycelowało w przestrzeń niewypełnioną przez inne tytuły. Najprościej rzecz ujmując – symulator średniowiecza do czasów ukazania się tejże gry w ogóle nie istniał. I choć tureckie dzieło było w wielu aspektach niedopracowane, zasłużyło sobie na swój sukces. Czas płynie jednak dalej, a gier upodabniających się do Mount&Blade przybywa. Przez ostatni tydzień miałem okazję toczyć boje w późnośredniowiecznej Anglii dzięki studiu Fatshark i ich War of the Roses.
Wojna Róż, to najprościej rzecz ujmując, Call of Duty w średniowieczu. Być może porównanie trochę krzywdzące, szczególnie jeśli nie przepadamy za wyżej wymienioną serią, ale taka jest prawda. War of the Roses w kwestii rozgrywek sieciowych upodabnia się do Modern Warfare i wychodzi mu to na dobre.
Wszystko dzięki zastosowaniu klas postaci. Dla początkujących graczy przygotowano cztery predefiniowane archetypy, które, naturalnie, należy najpierw odblokować. Pierwsze kilka gier spędzamy w skórze typowego wojownika, mięsa armatniego, wyposażonego w miecz i tarczę. W późniejszym czasie do wyboru dochodzi kusznik, łucznik, a także opancerzony rycerz. Każda klasa została odpowiednio zaprojektowana i przystosowana do poszczególnych akcji. Zapomnijcie zatem, że łucznikiem ustrzelicie ciężkozbrojnego rycerza. Strzały po prostu odbiją się od jego pancerza.
Wracając jednak do kwestii samych klas, dla zaawansowanych graczy przygotowano trzy wolne miejsca na postacie, które zdefiniujemy własnoręcznie. Kusznik w zbroi płytowej? Szybki zwiadowca wyposażony w łuk i sztylet? Ciężkozbrojny rycerz dosiadający swojego rumaka? Wszystko to i wiele więcej jest możliwe do wykreowania w grze. Oczywiście za wszystkie elementy pancerza należy najpierw zapłacić. Dla poszczególnych broni wymagany jest również odpowiedni poziom doświadczenia. Złoto zdobywamy za walkę, zabijanie nieprzyjaciół, zdobywanie punktów oraz leczenie sojuszników. Praktycznie każda akcja w grze jest odpowiednio punktowana.
Co najważniejsze, ocucenie naszego sojusznika daje więcej punktów niż zabicie przeciwnika, dlatego też War of the Roses swoją formą zachęca do grania zespołowego. Niestety gracze i tak wiedzą swoje, bezmyślnie biegnąc do przodu. Wracając jednak do samego uzbrojenia – w tym aspekcie nawet najwięksi malkontenci powinni być ukontentowani. Każdy sprzęt posiada szereg statystyk, które można zmodyfikować. W przypadku kuszy wybierzemy rodzaj naciągania cięciwy, przekładający się na szybkość przeładowania, typ bełtów (przebijające pancerze, obuchowe, wywołujące krwawienia itp.) czy chociażby dodatki w postaci podwójnego kołczanu na pociski. W przypadku mieczów wybieramy stal, z którego został zrobiony, styl walki, rodzaj rękojeści czy jej zakończenia. Wszystkie te elementy mają wymierny wpływ na statystyki i samą walkę, dzięki czemu każdy gracz jest w stanie dopasować uzbrojenie do własnych upodobań. Oczywiście na wszystkie te dodatki należy najpierw zapracować, zdobywając odpowiednią ilość złota.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler