Historia powstawania I Am Alive jest dość długa i kręta. Już ładne kilka lat temu słyszeliśmy o procesie powstawania tegoż - pierwotnie ambitnego - dzieła Ubisoftu, jednak w międzyczasie dotarły do nas informacje o restarcie prac nad tytułem, potem projekt miał zostać całkowicie porzucony… ale ostatecznie, I Am Alive wydostało się na światło dziennie - początkowo jedynie na konsole obecnej generacji, a teraz także na komputery osobiste. Zobaczmy więc, czy warto było czekać tyle lat na ten - bez wątpienia oryginalny - produkt.
Jeżeli mieliście jakiś kontakt z grafikami czy zwiastunami I Am Alive, mniej więcej wiecie o co może w tym wszystkim chodzić. Otóż wcielmy się w postać samotnego mężczyzny, powracającego do wyniszczonego przez powodzie i trzęsienia ziemi miasta. Rzecz jasna jego granic nie przekracza po to, by na nowo się w nim osiedlić - nic z tych rzeczy. Otóż przed około rokiem rozstał się w nim ze swoją żoną i córką, a jego celem będzie ich odnalezienie. Realizacja celu nie będzie prosta, na drodze spotkamy liczne niebezpieczeństwa i przeciwności. Na pocieszenie mogę dodać, że samotny ojciec i mąż spotka po drodze inne osoby pokrzywdzone przez kataklizm i będzie miał wielki wpływ na ich dalsze życie.
W gruncie rzeczy fabuła i klimat to dwie najmocniejsze strony I Am Alive. Choć nie mamy do czynienia z jakimś bardzo złożonym scenariuszem, to ciekawi bohaterowie, świetna narracja i niezłe dialogi rzeczywiście mają swój urok. Podobać się może też szara, nieprzyjemna stylizacja gry, która dość istotnie podkreśla kształt obserwowanego świata.
Z założenia gra miała mieć charakter survivalowy, kładący silny nacisk na realizm akcji i walkę w trudnym, skrajnie nieprzyjaznym środowisku. Ubisoft faktycznie po części zrealizował swoje założenia, jednak mimo tak wstępnych koncepcji, ich dzieło okazuje się tytułem relatywnie prostym i wcale nie dającym „w kość” potencjalnym nabywcom. Wypadałoby podnieść nieco poziom trudności i skomplikować potyczki z przeciwnikami. Całkowicie idealnie byłoby gdyby większość starć wymagała poszukiwania ukrycia, wtedy mielibyśmy survival pełną gębą. Niestety nie można mieć wszystkiego, prawda?
Mimo to, pewne namiastki survivalu są. Poruszając się po zrujnowanym mieście trzeba się spodziewać zawalonych przejść, poprzewracanych i kompletnie zniszczonych budynków, pozrywanych mostów i schodów, itp. Ogólnie – jedna, wielka ruina. Co za tym idzie, nasz podopieczny musiał nauczyć się wysokorozwiniętych zdolności wspinaczkowych, bez których nie byłby w stanie przemieszczać się w tych skrajnie niekomfortowych warunkach. W związku z tym, przyjdzie mu piąć się po najróżniejszych rampach, drabinkach, ścianach, rynnach, parapetach, kroczyć nad przepaściami itd.. Pełen zakres mobilności, którego nie powstydziłaby się nawet sama Lara Croft. Co ważne, twórcy chcieli jak najbardziej ukłonić się w stronę realizmu i nasz dzielny heros wcale nie został obdarzony nadprzyrodzoną siłą i wytrzymałością. Zbyt długie wykonywanie akrobacji skutecznie umniejszy jego siły, co w najgorszym wypadku może skończyć się nawet upadkiem i śmiercią. Motywy „wspinaczkowe” ogólnie są jednym z ciekawszych elementów produkcji, a pokonywanie przeszkód nie tylko sprawia frajdę, ale też serwuje dreszczyk emocji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler