Wizorb (PC)

ObserwujMam (3)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Wizorb (PC) - recenzja gry


@ 19.08.2012, 10:45
Kamil "zvarownik" Zwijacz

Wizorb to nieco pokręcona produkcja, bo jak inaczej nazwać połączenie gier fabularnych z klasycznym Arkanoidem i oprawą rodem z niesamowicie popularnego w Polsce Pegasusa? Nie wszystko się ekipie Tribute Games udało, ale trzeba przyznać, że zwariowany pomysł wypadł w praniu dobrze.

Wizorb to nieco pokręcona produkcja, bo jak inaczej nazwać połączenie gier fabularnych z klasycznym Arkanoidem i oprawą rodem z niesamowicie popularnego w Polsce Pegasusa? Nie wszystko się ekipie Tribute Games udało, ale trzeba przyznać, że zwariowany pomysł wypadł w praniu dobrze.



Wcielamy się w niejakiego Cyrusa, czarodzieja zwalczającego potwory w Królestwie Gorudo. Mieszkańcy są terroryzowani przez nieznaną siłę i przemieniani w dzikie bestie. My, odwiedzając różne miejsca, musimy pozbyć się wszystkich bossów, by wyzwolić lud od uciążliwego bytu, czy jakoś tak. Nie zainteresowała mnie specjalnie ta opowieść, tak samo, jak nie zainteresowały mnie sprawy poszczególnych mieszkańców Tarot (miasteczko w Gorudo), którym trzeba pomagać w odbudowie zniszczonego dobytku. Jest to raczej standardowa, fantastyczna historia z nieciekawymi osobnikami i nijakim głównym bohaterem, ale jako tło zabawy sprawdza się znośnie.

Wizorb (PC)

To, co widzimy na ekranie woła o pomstę do nieba. Inna gra autorstwa tego studia - Scott Pilgrim vs. The World: The Game - chociaż zrobiona podobnie, miała zdecydowanie bardziej urokliwy charakter. Wizorb wygląda strasznie źle i nie przekonają mnie tu żadne „powroty do klasyki” i inne „łezki w oku”. Mamy rok 2012 i nawet 8-bitową grafikę należy odpowiednio dopalić, czy to wypasionymi tłami, czy pokręconym designem świata. Tutaj nie ma nic. Jakieś proste domki, podziemia, potwory na zasadzie skaczącej kulki glutu czy chodzącego oka. Ciężko się patrzy na coś takiego, to nie Fez czy rozpikselowany do granic możliwości, ale strasznie zabawny, McPixel. Gra jest prosta, wyblakła, bez charakteru i w ogóle nie atrakcyjna. Na szczęście jest to jedna z tych produkcji, w która szarpie się świetnie, nie zwracając niemal wcale uwagi na oprawę audio-wideo.

Wizorb (PC)

Rozgrywka opiera się na dwóch mechanizmach. Pierwszy, podstawowy i zapewniający największy fun, to walka. Prosta i nieskomplikowana, jednak dopalona kilkoma elementami odróżniającymi ten tytuł od reszty klonów Breakout. Chodzi rzecz jasna od odbijanie piłeczki od poruszającej się w prawo i lewo platformy. Oczywiście należy to robić w ten sposób, by zniszczyć wszystko na danej planszy, czyli i otoczenie i przeciwników. Z pomocą przychodzą nam różne zagrania magiczne, jak przywołanie ognistej kuli czy władanie wiatrem, umożliwiającym przesuwanie „pocisku” w trakcie lotu. Z dewastowanych zabudowań wypadają klejnoty, pieniążki, dodatkowe życia czy energia uzupełniające pasek many. Całość, chociaż mocno nieskomplikowana, sprawdza się znośnie i nie dziwię się, że lata temu sam bawiłem się tego typu rzeczami do upadłego.

Drugim elementem jest eksploracja świata. Można sobie coś tam pogawędzić ze spotkanymi typami, wspomóc ich odrobiną grosza, dzięki któremu naprawią zniszczone mienie czy samemu wybudować sobie własny budynek, w którym zdobędziemy nowe moce. Ewentualnie podczas potyczki, można trafić piłeczką do jakiegoś sklepu, w którym uzupełnimy energię "hokus pokus" i kupimy dodatkowe serduszka, czyli życia. Akurat to wszystko jest trochę nudnawe i mocno uproszczone, ale kurczę, przecież to szpila traktująca o niszczeniu klocków, czego więcej można od niej wymagać? Z drugiej strony, jeżeli już pokuszono się o takie rozwiązania, to powinno się zwrócić na nie większą uwagę.

Wizorb (PC)

Sumując, Wizorb to świetna, zręcznościowa i trudna pozycja (starta wszystkich żyć w danym świecie, to konieczność zaczynania od jego początku, ewentualnie skorzystanie z jednej z trzech dostępnych kontynuacji, które lepiej zostawić na później), która po prostu bawi. W kość daje jednak archaiczna oprawa A/V czy mocno uproszczony system. To elementy, które nie pasują do indyków z ostatnich lat. Mimo wszystko warto się skusić. Szpila nie jest droga (2,49 euro na Steam), a pozwala posmakować rozrywki, która kilkanaście lat temu wywoływała niezdrową ekscytację. Taka mała ciekawostka, w sam raz na niedzielne popołudnie.


Długość gry wg redakcji:
0h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Słaba Grafika:
Bleeeee. Mega brzydkie coś.
Przeciętny Dźwięk:
Niewiele lepszy od grafiki, niemalże polifoniczny.
Dobra Grywalność:
Walka, czyli zasady zaczerpnięte z Breakout i popularniejszego kuzyna, Akanoid, do tej pory daje sporą satysfakcję. Poza tym mamy czary i inne gadżety.
Dobre Pomysł i założenia:
Spory potencjał, który nie został należycie wykorzystany.
Przeciętna Interakcja i fizyka:
Dość szybko się nudzi, zwłaszcza gdy chce się dłużej posiedzieć. Nie dla wszystkich.
Słowo na koniec:
Jest to tak tani produkt, że nawet jeżeli się Wam nie spodoba, to strata i tak nie będzie wielka. Gdyby nie potraktowano po macoszemu linii fabularnej i dodatkowych elementów, to razem z walką tworzyłyby znakomitą całość, a tak, jest tylko poprawnie i ciekawie.
Werdykt - Dobra gra!
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosroxa175   @   13:12, 19.08.2012
Nie wygląda aż tak strasznie Dumny Może się na nią skuszę, bo cena nie jest odstraszająca. Uśmiech