O wariantach zabawy wiecie już praktycznie wszystko, więc czas na charakterystykę otoczki Euro 2012. Zacznijmy może od aren piłkarskich, które odwzorowane zostały na wysokim poziomie. Nie ujrzymy tu rzecz jasna najdrobniejszych szczegółów, ale podczas wstępu do meczu czy na przerywnikach z łatwością rozróżnimy każdy ze stadionów. Inaczej sytuacja ma się po gwizdku arbitra, z perspektywy kamery „telewizyjnej”, gdzie różnice sprowadzają się do innego bilbordu z nazwą miasta przy murawie. Ale co tam – w końcu najważniejsze jest to, co dzieje się na boisku, a obiekty sportowe możemy podziwiać na powtórkach czy wstępach do spotkań.
Oprawa meczy buduje pozytywne wrażenie. Po wprowadzeniu drużyn na murawę słyszymy skrócony hymn państwa, którego reprezentacją gramy (trochę to dziwne, bo powinniśmy usłyszeć hymny obu ekip), a podczas meczu dochodzą do nas z trybun przyśpiewki, choć dotyczy to tylko niektórych kadr. W przypadku polskiej reprezentacji doping wyciągnięto rodem z towarzyskiego spotkania Polska-Niemcy, rozgrywanego we wrześniu ubiegłego roku na PGE Arena. Kibice na trybunach wymachują flagami, starając się dopingować swoich reprezentantów. Wzorem poprzednich części, wyglądają jednak jak sucha, kartonowa tektura. Na stadionach dominuje charakterystyczna fioletowo-różowa kolorystyka, która próbuje przekonać nas do tego, że rzeczywiście bierzemy udział w Mistrzostwach Europy. Jak się jednak okazuje, EA Sports uważa futbol za brutalną dyscyplinę dla dorosłych, więc na mecze zaprasza jedynie w godzinach późnowieczornych. Na każdym stadionie zagramy bowiem jedynie przy ciemnym niebie, w blasku jupiterów. Widocznie Kanadyjczycy nie wiedzą, że w czerwcu o godzinie 18.00, kiedy to Polska reprezentacja podejmie Grecję na Narodowym, będzie u nas jeszcze jasno.
Niestety nie odbyło się bez innych wpadek, które psują pozytywny odbiór całego dodatku. Największą wtopą ze strony EA jest brak licencji dla aż 24 z 53 reprezentacji! Objawia się to poprzekręcanymi nazwiskami zawodników czy "podrobionymi" strojami. Co najbardziej kuriozalne – sytuacja ta tyczy się także gospodarzy! Polacy zagrają w nieoryginalnych strojach i bez kontrowersyjnego już wcześniej orzełka na piersi, Ukraińcy mają podobny problem, a do tego dochodzą jeszcze nieautentyczne nazwiska kadrowców (np. Volosin zamiast Voronin). Szczęście w nieszczęściu, że taka Hiszpania, Niemcy, Holandia czy reszta europejskiej reprezentacyjnej czołówki jest licencjonowana. Ostatecznie jednak – to bardzo nieładne zagranie, o którym dowiedzieliśmy się dopiero po światowej premierze.
Jakby tego było mało, nie zachwycają także facjaty kopaczy. Wojtek Szczęsny, jeden z czołowych bramkarzy na europejskim rynku, wciąż boryka się z brakiem autentycznej twarzy w FIFIE, a nie jest on w tym osamotniony, szczególnie jeżeli pod uwagę weźmiemy naszą kadrę. Standardowo, zawodzi też komentarz w duecie Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Szaranowicz. Bardzo miło ze strony EA, że zdecydowano się na dogranie kwestii związanych z Euro 2012 (w tym bardzo emocjonującego komentarza obu panów po zdobyciu mistrzostwa przez Polaków), ale błędy czy opóźnienia jak były, tak dalej są. Gdy bramkarz łapie piłkę, a ja od co najmniej dwóch odsłon serii słyszę, że ją wypiąstkował, to nie wiem czy śmiać się, czy może płakać?
UEFA Euro 2012 wydaje się być dodatkiem stworzonym na siłę i całkiem możliwe, że tak właśnie było. Tego typu "okazyjne" rozszerzenia to zawsze świetny patent na wyskubanie od graczy dodatkowych, niemałych przecież, pieniędzy. W zamian otrzymujemy garść nowych stadionów, sporo przyśpiewek i hymnów oraz 53 drużyny, z czego prawie połowa jest nielicencjonowana, wliczając w to duet gospodarzy. Zabrakło mi też klimatu charakterystycznego dla tak olbrzymiej imprezy, jaką z pewnością będą Mistrzostwa Europy w piłce nożnej organizowane na terenie Polski i Ukrainy. Każdy kolejny mecz wydawał się coraz bardziej zwyczajny, a kolorowa tematyczna oprawa stadionów niespecjalnie zmieniała ten stan rzeczy. Nie mają tutaj za bardzo czego szukać osoby nastawione na rozgrywkę sieciową, bo znacznie więcej rozrywki przyniesie im podstawka, nawet jeżeli młócą w nią od premiery.
Suma sumarum – mamy co najwyżej przyzwoite rozszerzenie do świetnej gry, z wszystkimi jej plusami i minusami. Głównym i najbardziej przyciągającym trybem rozgrywki wydaje się być Wyprawa, niemająca wiele wspólnego z tytułowym eventem, co może wydawać się dziwne. Kupić można, ale jeżeli Wasze portfele nie są wypchane po brzegi, to możecie Euro w wydaniu Electronic Arts sobie podarować.
Świetna |
Grafika: Wstęp do meczy i same spotkania, a także stadiony prezentują się bardzo dobrze. Znacznie mniej pozytywnie wypadają kibice na trybunach i EA w końcu powinno coś z tym zrobić. |
Świetny |
Dźwięk: Przyśpiewki, hymny, nowe kwestie polskiego komentarza - za to należy się plus. Soundtrack nie uległ zmianie, a Szpakowski i Szaranowicz wciąż popełniają błędy. |
Świetna |
Grywalność: To nadal bardzo grywalna FIFA 12, ozdobiona nową szatą. Nie oferuje natomiast tylu trybów, co podstawka i obawiam się, że nie przyciągnie nas na zbyt długo. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Tryb Wyprawy to ciekawa i warta uwagi forma zabawy, poza tym nie ma niczego innowacyjnego. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Fizyka w postaci Impact Engine wciąż szwankuje, ale EA nie obiecało, że dodatek coś w tej kwestii zmieni. Zderzenia potrafią wyglądać efektownie, a innym razem komicznie. Może w kolejnej odsłonie zostanie to dopracowane. |
Słowo na koniec: Cytując klasyka - szału nie ma. Poprawnie stworzony dodatek, choć niewnoszący niczego, co sprawiałoby, że trzeba go dołączyć do swojej kolekcji. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler