Dirian @ 28.02.2012, 12:58
Chwalmy Słońce!
Adam "Dirian" Weber
Syndicate już przed premierą było dość dziwnym tytułem. Mamy tutaj do czynienia z kontynuacją świetnej strategii z 1993 roku, która podbiła serca wielu graczy, choć dzisiaj jest już raczej reliktem przeszłości, którego młodsi gracze mogli nie mieć okazji spróbować.
Syndicate już przed premierą było dość dziwnym tytułem. Mamy tutaj do czynienia z kontynuacją świetnej strategii z 1993 roku, która podbiła serca wielu graczy, choć dzisiaj jest już raczej reliktem przeszłości, którego młodsi gracze mogli nie mieć okazji spróbować. Cała ta dziwność polega na tym, że duchowy i tytułowy spadkobierca nie jest grą strategiczną, ale pełnoprawnym FPS-em z odpicowaną grafiką, co fanom pierwowzoru niekoniecznie się podoba. Ja takowym nie jestem, w „pierwsze” Syndicate nie grałem, jak pewnie spora część z Was, stąd poniższa recenzja będzie miała charakter czysto neutralny, bez spoglądania w przeszłość.
Ogólny zarys fabularny brzmi co najmniej ciekawie. Wcielamy się w niejakiego Milesa Kilo, agenta, a w zasadzie człowieka od brudnej roboty. W świecie Syndicate jest jej sporo. Panuje nieład, rząd nie radzi sobie z łamiącymi prawo, a potężne firmy walczą między sobą o władzę nad tym dogorywającym światem. Pomagają im w tym specjalne armie Syndykatów, ludzi-cyborgów, posiadających wczepiony chip. Kilo jest jednym z nich, pracując w duecie z innym agentem, bezwzględnym i nieczułym na ludzkie cierpienie Meritem. Obaj należą do przedsiębiorstwa Eurocorp, którego szefostwo wywęszyło, że ktoś działa na niekorzyść korporacji i trzeba temu zaradzić, a przy okazji zadziałać na niekorzyść konkurencji. Tutaj właśnie do akcji wkraczamy my, gracze, pod postacią Milesa Kilo, niemego pionka i oczka w głowie prezesa Eurocorpu.
Prawda, że zapowiada się nie najgorzej? Niby tak, ale to tylko pierwsze wrażenie. W rzeczywistości już tak dobrze nie jest, a opowiadana historia choć prosta i nieprzesadzona, momentami wydaje się być zakręcona i pozostawia wiele pytań, na które gra nie przynosi odpowiedzi. Mamy tu liczne dialogi (swoją drogą – świetnie zrealizowane) często i gęsto przerywające akcję, nie brakuje wpisów w elektronicznym dzienniku, opisujących szczegółowo poszczególne postacie - podobnego do tego, którym uraczyło nas RockSteady w Arkham City. Problem jednak w tym, że świat Syndykatu wydawał mi się obcy i nieco bezpłciowy, nawet po ukończeniu gry i dość uważnym śledzeniu wydarzeń na ekranie. Ciężko jest utożsamić się z Kilo, niemym protagonistom i maszyną do zabijania, który robi to, co mu każą, nie mając przed sobą żadnej motywacji czy światełka w tunelu, w stronę którego by się przemieszczał. Ot, po prostu idziemy przed siebie, zabijamy, wysadzamy, oglądamy liczne przerywniki filmowe. I tak w kółko, beż żadnej finezji czy możliwości podjęcia jakiejkolwiek decyzji wpływającej na dalszy rozwój wydarzeń i sprawiającej, że świat się zatrzęsie. Fabuła wystarczyła mi na jakieś 6 godzin w miarę przyzwoitej zabawy. Z jednej strony jest to niewiele, z drugiej to standard jak na FPS-a. Dla mnie to optymalna liczba, a dłużej obcować z dziełem Starbreeze po prostu bym nie chciał.
Pracę scenarzystów mogę ocenić jako przyzwoitą rzemieślniczą robotę, większe brawa należą się natomiast ekipie odpowiedzialnej za główny rdzeń rozgrywki, czyli gameplay. Ten jest dość schematyczny, ale urozmaicono go dzięki chipowi DART-6, wszczepionemu do ciała Kilo. To z pozoru małe, lecz śmiertelnie niebezpieczne, narzędzie pozwala nam robić wiele brzydkich rzeczy. Możemy dla przykładu przejąć kontrolę nad wszczepem naszego wroga, co doprowadzi go do obłędu i samozniszczenia. Innym rozwiązaniem jest zmuszenie przeciwnika do postawienia się po naszej stronie i niszczenia jego dawnych kolegów po fachu. Ponadto czip znajduje zastosowanie przy rozmaitej maści urządzeniach elektronicznych. Przyda się do sterowania windami, do otwierania drzwi czy włamywania się do pecetów. Tyczy się to też wyłączania magnetycznych tarcz urządzeń bojowych wroga, co pozwoli nam na ich skuteczną destrukcję i uratowanie własnego tyłka. Ostatnią wartą nadmienienia funkcją jest specjalny tryb widzenia, dzięki któremu zobaczymy przeciwników niedostępnych dla ludzkiego oka. Daje to opcję dostrzegania wrogów za ścianami czy w pomieszczeniach, a w rezultacie jesteśmy w stanie szybko zrodzić w głowie pomysł na ich skuteczną eliminację.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler