Vacation Quest: Australia (PC)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

Vacation Quest: Australia (PC) - recenzja gry


@ 30.01.2012, 14:52
Kamil "zvarownik" Zwijacz

Przyznam się szczerze, że nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z grą z gatunku hidden object, więc Vacation Quest: Australia mnie niejako "rozdziewiczyło". Zazwyczaj takie wydarzenia pamięta się latami, ale ja odpalając gierkę 30 minut przed rozpoczęciem tego tekstu, już zapomniałem jak mi się grało.

Przyznam się szczerze, że nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z grą z gatunku hidden object, więc Vacation Quest: Australia mnie niejako "rozdziewiczyło". Zazwyczaj takie wydarzenia pamięta się latami, ale ja odpalając gierkę 30 minut przed rozpoczęciem tego tekstu, już zapomniałem jak mi się grało. Nie świadczy to zbyt dobrze, chyba…


Więcej filmów z Vacation Quest: Australia


Jeżeli jesteście takimi samymi "prawiczkami", jakim byłem ja jeszcze kilka dni temu, to już tłumaczę, o co w tym wszystkim chodzi. Zasady, jak to zwykle bywa w produkcjach PopCap, są banalne. Mamy statyczny obrazek, na którym poukrywano różne przedmioty (wypisane na dole ekranu). Wystarczy je znaleźć, kliknąć i to by było wszystko. Czy takie coś może sprawiać jakąkolwiek przyjemność? Może, ale z góry uprzedzam, że to gra na krótkie sesje, zazwyczaj odbywające się w pewnym miejscu mieszkania, do którego niektórzy chodzą z gazetą, inni z telefonem, a w tym przypadku posiadanie laptopa to po prostu wymóg konieczny (papier toaletowy także się przyda).

Vacation Quest: Australia (PC)

Nie wiem czy jest w tej produkcji jakakolwiek fabuła, a jeżeli jest, to łatwo się domyślić, że nie zwróciłem na nią uwagi, bo i po co? Jedziemy na wakacje i poszukujemy potrzebnych (albo i nie) przedmiotów. Plansze są różnorakie, jedne znajdują się w zamkniętych pomieszczeniach (pokoje, bary, itd.), inne na świeżym powietrzu (przystań, stacja benzynowa) i są to po prostu zwykłe niby fotki. Oprócz rzeczy typu piórko, pieniądze, nie wiem, instrumenty muzyczne, butelki, itd.., zdarza się często i gęsto, że musimy coś naprawić, np. deskorolkę, albo wiatrak. Odbywa się to w ten sposób, szukamy kółka i przesuwamy je na deskę, koniec zadania. Dodatkowo zawsze do wypatrzenia są bumerangi, których odpowiednia ilość otwiera dostęp do dwóch innych trybów (Seek & Find i Match-3).

Vacation Quest: Australia (PC)

Ponadto, po zaliczeniu każdego dnia (łącznie jest ich bodajże 30) czeka na nas mini gierka. Może to być np. klon Bejeweled, jakieś puzzle czy szukanie wyrazów w pomieszanych literach. Nic specjalnego, po prostu zwykły przerywnik od monotonnej rozgrywki.

Tytuł ma za to jedną szczególną cechę, która może się przydać w życiu codziennym. Z racji, że całość jest po angielsku, to pasuje znać słowa i proste wyrażenia z tego języka. Do tej pory myślałem, że jako tako ogarniam mowę Szekspira, ale zdarzało się, że kompletnie nie rozumiałem danego słowa i co w takim przypadku, gdy nie wiem czego szukać? Wystarczy kliknąć na podpowiedź, a program wskaże nam pożądany cel. Można powiedzieć, że przez to staje się samograjem, ale raz, że za każde skorzystanie z cynku odpada nam trochę punktów, a dwa, że w łatwy i przystępny sposób można się czegoś nauczyć. Taki przyjemny efekt uboczny, jednak przynajmniej bez znajomości solidnych podstaw nie ma się co porywać na Vacation Quest: Australia.

Nie wiem czy jest jakikolwiek sens opisywać oprawę audio-wideo, bo niby co mam napisać o zwykłych zdjęciach, to, że gra wygląda jak pokaz slajdów, opatrzony miłą muzyczką? No chyba nie za bardzo, więc napiszę, że grafika po prostu jest i spełnia swoją rolę.

Vacation Quest: Australia (PC)

Przyznam, że jestem mocno zmieszany. Uwielbiam praktycznie wszystko, co wychodzi spod dłuta PopCap, nieważne czy firma jest deweloperem czy wydawcą, zawsze świetnie się bawię przy ich produkcjach, ale 19,95 euro za coś takiego w życiu bym nie dał. 10 zł, wersja na telefony/tablety i śmiało można łykać, problem w tym, że takiej wersji nie ma. Nie kupujcie tego na komputery, bo będziecie sobie pluć w brodę do końca życia! Owszem, można sobie poklikać, poćwiczyć wzrok i podreperować angielski, ale to tylko symboliczne plusy tej produkcji. W internecie znajdziecie miliard identycznych „łamigłówek” za darmochę, a skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?


Długość gry wg redakcji:
5h
Długość gry wg czytelników:
nie podano

oceny graczy
Przeciętna Grafika:
Jest i tyle w tym temacie.
Przeciętny Dźwięk:
Jak wyżej.
Przeciętna Grywalność:
Odpal, popatrz, znajdź, kliknij, wyłącz i nie zapomnij się podetrzeć!
Przeciętne Pomysł i założenia:
Stary jak świat, znany z gazet, internetu, tyle, że trzeba za niego słono płacić.
Przeciętna Interakcja i fizyka:
Poprawia skupienie przy... ekhm...
Słowo na koniec:
Nie warto, nie za tą cenę i nie na komputery. Niech wydadzą wersję na iOS i Androida za kilka razy mniej, to wtedy polecę zakup.
Werdykt - Przeciętna gra!
Screeny z Vacation Quest: Australia (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosamdep50   @   21:40, 12.02.2012
Lubię gry typu "ukryte obiekty", wieczorem na kilkunastominutowe odprężenie. Mam ich kilka, ale została ostatecznie jedna ulubiona - to "Osadnicy - Kolos".
Ładna grafika w lokacjach, w których się szuka przedmiotów, bardzo miła muzyka, z gatunku "kojących nerwy". Tego właśnie oczekuję od takich gierek. ;)