Co należy zrobić, by żona przestała ględzić, że człowiek non stop siedzi przy grach? Odpalić przy niej Peggle, sympatyczną grę logiczną, która sprawi, że wszyscy przeciwnicy gamingu po jednej sesji zmienią swoje podejście.
Zasady są banalnie proste. Wybieramy jedną z postaci, które różnią się od siebie strzałami specjalnymi. Smok wypluwa ognistą kulę, kwiatuszek zamienia najbliższe kuleczki w roślinki, itd.. Lądujemy na kolorowej planszy, pełnej różnorakich punktów. Naszym zadaniem jest zbicie wszystkich o kolorze pomarańczowym przy pomocy kilku piłeczek. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by zająć się także niebieskimi (punkty), różowymi (więcej punktów) i zielonymi (odpalają wspomniane wcześniej specjalne zdolności). Żeby nie było zbyt prosto, miejsca różnią się ustawieniem kulek, czasem niektóre są w ruchu, innym razem przeszkadza nam coś innego. Bywa ciężko, ale jest coś jeszcze. Na dole ekranu porusza się pojemnik. Jeżeli piłeczka, którą wystrzelimy wpadnie do niego, to nie tracimy „amunicji”. A zatem dobry ruch, zapewniający sporą ilość punktów, także daje nam dodatkowy „nabój”. Wszystko opiera się na fizyce gry, bo raz wystrzelonej piłeczki nie możemy już kontrolować. Odbija się od ścian i wszystkiego innego, a nam pozostaje na spokojnie patrzeć i nerwowo zaciskać kciuki, więc trochę szczęścia także się przydaje.
Dostępnych jest kilka trybów gry. Dla samotników przygotowano kampanię, szybką grę, czy wyzwania. Można także bawić się z innymi graczami, czy to na jednym stanowisku, czy przez sieć (1 vs 1, imprezka dla czterech osób, w której walczy się o najwyższy wynik). Oprócz tego oczywiście mamy rankingi, więc jest co robić przez naprawdę długi okres czasu. Dodatkową motywacją jest zaliczanie leveli na 100%, co bywa strasznie uciążliwe, ale za to satysfakcja jest nieporównywalnie większa od ilości włożonego wysiłku.
Wracając na chwilę do trybu Challenge. Gra stawia przed nami szereg różnych wyzwań, począwszy od zwykłego przejścia planszy, skończywszy na hardkorowych pomysłach. Na przykład musimy zaliczyć sześć układów pod rząd. Słabo? Należy pokonać komputer, którego wynik jest zliczany z 3 plansz, albo podczas trzech poziomów uzyskać wynik rzędu miliona punktów, lub na jednym wybranym zgarnąć 750 tys. Przez to wszystko tytuł cechuje się tym nieznośnym syndromem „jeszcze jedna próba, jeszcze jeden raz”, a po kilku miesiącach masterowania szpili nagle okazuje się, że nic się nie zmieniło…
Oprawa graficzna, jak większość produkcji PopCap nie powala, ale za to ruszy chyba nawet na kalkulatorze. Rozgrywka przedstawiona jest w dwóch wymiarach, czasem zobaczymy jakieś rozbłyski i inne kolorowe zagrania. Zupełnie nie przeszkadza w zabawie, ale nie ma też na czym oka zawiesić.
To samo z dźwiękami. Wesoła muzyczka relaksuje i pomaga skupić się na zadaniu, a poszczególne odgłosy uzupełniają całość.
Jakby na to nie patrzeć, Peggle powinien znać każdy, bo to klasyk arcadeowego grania. Można doskonale bawić się samemu, można dzięki tej produkcji nakłonić do wspólnej sesji innych domowników, a także jest to wręcz nieoceniona rzecz dla chcących spędzić nudny, deszczowy dzień razem ze swoim dzieckiem. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do kupna, o ile już dawno tego nie zrobiliście.
Dobra |
Grafika: Nie za brzydka, nie za ładna, czyli w sam raz. |
Dobry |
Dźwięk: Miłe, kojące dźwięki. |
Genialna |
Grywalność: Każdego wciąga jak diabli! |
Genialne |
Pomysł i założenia: Genialnie proste założenia, a taka radocha. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Jak już człowieka wessie to na amen. |
Słowo na koniec: Mistrz świata. Doskonale sprawdza się na długich sesjach wśród znajomych, jak i na pojedynczych partyjkach w przerwach między innymi grami. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler