Są gry dobre i są gry złe. Pierwsze pamiętamy z powodu rozrywki jaką nam dostarczyły, drugie za niezapomnianą irytację którą w nas wywołują. Ale nie wszystko jest białe albo czarne, są jeszcze odcienie szarości, w tym wypadku stopień nijakości. International Basketball to ubogi kuzyn sławnej serii NBA Elite. Wynik pojedynku między gigantem Electronic Arts, a dziesięcioosobowym karłem Idoru jednoznacznie wskazuje na pierwszego dewelopera.
Pierwsze co budzi wątpliwości, to ekran tytułowy w postaci prostego loga w niskiej rozdzielczości. Samo menu, które następuje potem też nie zachwyca, włącznie z denerwującą muzyką, ale jest dość czytelne. Zbudowane zostało w stylu konsolowych gier piłkarskich, co jest ciekawe zważywszy na fakt, że IB wyszło wyłącznie na komputery osobiste.
Do zabawy udostępniono nam kilka standardowych trybów rozgrywki – szybki mecz, turniej strzelecki, play-off, puchar, sezon i własny turniej. Całkiem sporo. Możemy sobie też przed meczem poćwiczyć jeden na jeden, porzucać do kosza, albo po prostu pobiegać po pustym boisku by przyswoić niewygodne, niezmienialne sterowanie. Cóż, jednak z tej dowolności, jeżeli nawet wytrwałemu fanowi koszykówki nie starczy energii by przejść chociaż jeden turniej? Przez brak licencji autorzy musieli po prostu zmyślić drużyny i sportowców, w rezultacie w naszej kadrze narodowej grają takie sławy jak M. Gortet, M. Lempe lub F. Dylawicz. Rozbawiła mnie też „liga internacjonalna”. Tak trzymać, towarzysze!
Zresztą, brak znanych nazwisk dałoby się może i przełknąć, ale już samej rozgrywki – nie. Wspominałem o sterowaniu, ta gra jest po prostu niedostosowana do klawiatury. Filozofia rzucania do kosza jest bardzo dziwna, tzn. trzeba koniecznie przestać naciskać klawisz wskazywania kierunku podczas rzucania, bo inaczej postać podskoczy z piłką i tyle, tak jakby nie wystarczyło, że jest obrócona w jakimś kierunku. Czasem potrafi się też z tego powodu zaciąć. Podawanie do innych członków drużyny nie jest tylko trudne, ale i bezcelowe. Nasi towarzysze biegają we wszystkie strony po boisku bez jakiejkolwiek logiki. Za to komputerowi przeciwnicy mają już coś na kształt inteligencji, potrafią nawet wykonywać rzuty o jakich nie śniło się moim drużynom. Również irytujące jest uciekanie piłki poza ekran, co z łatwością wykorzystują przeciwnicy.
Nie mamy dużego wyboru jeżeli chodzi o scenerię, zresztą i tak hale wyglądają niemal identycznie. Tu są nawet dwie ciekawostki – wszystkie znajdują się we Francji, a polski wydawca zignorował tradycyjne nazewnictwo polskie, zastępując je angielskim (ach ten Paris...).
Możemy za to edytować sobie drużynę bądź stworzyć nową. Możliwości zmian wyglądu nie ma za dużo, ale są dość zadowalające, to znaczy: nazwa, pochodzenie drużyny, nazwy zawodników, zmiany kolorów i kilka pomniejszych opcji.
Przed meczem mamy do wyboru długość kwarty (w czasie rzeczywistym) i stopień trudności, który dokładnie dopracujemy dopiero podczas meczu (tj. trzeba zastopować grę i to wszystko poustawiać).
Grafika wygląda dość amatorsko. Po włączeniu antyaliasingu wygląda nawet gorzej niż bez! Postacie graczy są dość topornie wykonane, a ich ruchy przypominają pierwsze animacje filmowe. Zresztą i tak wyglądają jak parada bliźniaków i to bez znaczenia na kolor skóry. Widzowie nie udają nawet ludzi, to archaiczne, niemal klasyczne, tekstury nałożone na modele krzeseł, co potęguje jeszcze bardziej ogólne wrażenie sztuczności. Trenerzy drużyn co prawda podchodzą do swoich podopiecznych podczas przerw, ale potem przez cały czas są równie sztywni co kibice.
Dźwięk został zminimalizowany, poza dwiema kwestiami – muzyką i komentatorem. Ta pierwsza brzmi jakby żywcem wyjęta z dylogii Singles, to dokładnie te same kiczowato-klubowo-piszczące rytmy. Za to komentator... Cóż za głos! Bardzo się stara brzmieć entuzjastycznie, jednak w praktyce dorównuje emocjonalnością Januszowi Gajosowi w Hopkins FBI. Ma też dziwny akcent, podobny do jamajskiego, ale to coś zupełnie oryginalnego. Komentator z pewnością pasuje do tego pokracznego zjawiska. W poetyce rozgrywki jest coś z Monty Pythona i skeczu o „Olimpiadzie głupków”.
Czy więc w Internacional Basketball da się grać? Da. Na upartego prawie wszystko się da. Ale przyjemności w tym za grosz. Odradzam z całego serca.
Słaba |
Grafika: Jest paskudna, archaiczna i pozbawiona schludności. |
Słaby |
Dźwięk: Osoba która ją tworzyła miała niewielką wiedzę na temat kompozycji. |
Okropna |
Grywalność: Może bawić, ale tylko pod warunkiem, że nie znamy innych symulacji koszykówki. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Gry sportowe zawsze są dobrym pomysłem (jak ktoś lubi sport). |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Możemy łapać piłkę, rzucać ją i podawać. To wszystko. |
Słowo na koniec: Z pewnością nie jest to perełka powstała dzięki pasji i talentowi. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler