Painkiller 2004 (PC)

ObserwujMam (216)Gram (49)Ukończone (69)Kupię (5)

Painkiller 2004 (PC) - recenzja gry


@ 23.02.2011, 23:07
Bartłomiej "B92" Koczenasz
Mam na imię Bartek urodziłem się w 1992 roku, stąd mój nick B92. Chodzę do III klasy liceum ogólnokształcącego o profilu matematyczno-informatyczno-fizycznym. Interesuję się sportem, głównie piłką nożną (Chelsea Londyn) oraz grami i sprzętem komputerowym. Słucham rocka, punk i muzyki "z radia", ulubiony zespół to Linkin Park. Jeśli chodzi o filmy to oglądam wszystko co dobre, moim ulubionym filmem jest Gladiator. Wcześniej byłem redaktorem naczelnym portalu GameRAR.pl i redaktorem Tawerny Gier.

Painkiller zadebiutował na światowym rynku 09 kwietnia 2004 i jest to bez wątpienia krok milowy wśród polskich produkcji. Była to pierwsza ojczysta gra, która nie tylko miała podbić rodzimy rynek, ale także zagraniczny.

Painkiller zadebiutował na światowym rynku 09 kwietnia 2004 i jest to bez wątpienia krok milowy wśród polskich produkcji. Była to pierwsza ojczysta gra, która nie tylko miała podbić rodzimy rynek, ale także zagraniczny. Co prawda był też Chrome, który wypadł ładnie poza terenami RP, ale jednak nie osiągnął oczekiwanego sukcesu. Z tworem debiutującego studia People Can Fly miało być inaczej. Czy się udało i czy jeszcze dzisiaj da się w niego zagrać? Sprawdźcie sami.

Painkiller 2004 (PC)

Pewnej deszczowej nocy...
Na początek, jak to mam w zwyczaju, zacznę od fabuły. Wiec... ten... no... właśnie. Painkiller fabułę ma tylko teoretycznie. Niby są te cut-scenki, niby było wprowadzenie do gry, ale w praktyce nic nie było. Co komu po scenkach, skoro nijak się one mają do gameplaya... Pięć rozdziałów po cztery-pięć kilkunastominutowych misji, walka z bossem, a na koniec pięciominutowa scenka o tym, że Lucyfer się zbliża i jest coraz potężniejszy... Jeden wielki „SZIT”... Owszem sam wątek jest może i ciekawy, do nie go zaraz przejdę, ale nie jest w tej grze rozwinięty... „jest bo jest” i tyle... równie dobrze mogłoby go nie być, a różnicy i tak nikt by nie zobaczył. Trochę szkoda, bo historia jest ciekawa i na pewno podniosłaby poziom gry.

Wróćmy na chwilę do samego wątku. W szpili wcielamy się w niejakiego Daniela Garnera, który pewnej deszczowej nocy jechał samochodem wraz z żoną. Pech chciał, że tą samą wąską drogą z naprzeciwka nadjeżdżał tir... i bum. Ukochana bohatera, była dobrą istotą, więc od razu trafiła do nieba... a z nim samym tak dobrze już nie było. Jego dupsko wylądowało gdzieś na pograniczu nieba i piekła (w czyśćcu?), gdyż okazało się, że ma na sumieniu wiele ciężkich grzechów. Oczywiście wielki bezinteresowny (?) Pan Bóg, nie miał sumienia rozdzielać ukochanych, postawił więc Danielowi warunek – jeśli pokona Lucyfera i jego armię demonów, to jego dusza zostanie oczyszczona. I tak kończy się intro, po którym należy wyłączyć mózg, bo raczej nie będzie już potrzebny i skupić się na strzelaniu do wszystkiego... nie musi się ruszać... po prostu do wszystkiego.

Aż palec boli od strzelania.
Zapewne pamiętacie Serious Sama. Dzięki tej grze mój palec wskazujący u prawej ręki jest bardziej umięśniony od reszty... Pykając w Painkillera dodatkowo go przypakowałem, niemniej jednak, czasem musiałem zrobić coś więcej niż tylko strzelać. Okazyjnie konieczny jest jakiś skok, czy wykorzystanie alternatywnego ostrzału. Następna różnica między wymienionymi grami to klimat. W SS mieliśmy kolorową Amerykę południową i Egipt, a w Painkillerze mroczne cmentarze, klasztory i piekło. I na tym różnice się kończą. Podobnie jak w wyżej wymienionym tytule, naszym głównym i jedynym zadaniem jest ładowanie całego magazynku z rakietnicy/miniguna w setki bezmyślnych potworów.
Fajny odmóżdżacz, dzięki któremu się odstresujemy i podniesiemy poziom adrenaliny? NIE! Bo ile można cały czas strzelać? Tytuł jest bardzo grywalny, ale co z tego, skoro po godzinie zabawy wszystko robi się już monotonne. Nie pomaga też multiplayer, wszak nikt już w niego nie pyka.

Painkiller 2004 (PC)

Liczy się jakość nie ilość!
Tym zdaniem można podsumować podejście "Ludzi Potrafiących Latać" do broni... i słusznie. Pięć modeli nietypowych, aczkolwiek bardzo ciekawie i starannie wykonanych giwer, z których każda posiada alternatywny strzał, a w jednej przy wciśnięciu obu przycisków myszy, mamy jeszcze trzeci sposób ostrzału. Ogólnie w arsenale nic nowego: shotgun, wyrzutnia rakiet, wyrzutnia shurikenów (gwiazdki samurajów) i tytułowy Painkiller, którego można nazwać podrasowaną piłą. Pozostała jeszcze jedna broń, ale ta jest już bardzo oryginalna i za nią należy się ukłon w stronę twórców. Jest to kołkownica, która strzela kołkami przebijającymi wrogów na wylot, lub przybijającymi ich do ściany (tzn. tylko tych słabszych, bo na silniejszych kołki się łamią). Istny majstersztyk, a same modele broni wyglądają rewelacyjnie. Prócz oręża mamy też dostęp do kart tarota, które możemy odblokować spełniając określone warunku misji. Karty dają nam naprawdę ciekawe zdolności, ale dostępne są tylko na średnim poziomie trudności (bezsenność) i wzwyż.


Screeny z Painkiller 2004 (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?