Czwarta część Cywilizacji okazała się strzałem w dziesiątkę i rewelacyjną reaktywacją tejże „królowej” wśród strategii turowych. Nie szczególnym zaskoczeniem była więc wiadomość o planach wydania Civilization V, jednak pod wielkim znakiem zapytania stała potencjalna jakość produkcji - szczególnie w konfrontacji z rewelacyjną „czwórką”. Było całkiem oczywiste, że część piąta musi dość znacząco różnić się od poprzednika, ale – wszyscy zastanawialiśmy się, jaki kierunek obierze Firaxis Games przy jej tworzeniu. Mianowicie, czy pójdzie w jeszcze większe rozbudowanie swojej flagowej produkcji, czy może w jej uproszczenie. Jak się okazuje – poprawna jest ta druga odpowiedź i Civilization V zostało dość znacznie okrojone. Oczywiście znajdzie się sporo nowych pomysłów, ale generalnie można mówić o faktycznym „spłyceniu” i uproszczeniu gry względem „czwórki”. Jak to wyszło w praktyce? Zobaczcie sami.

Przed rozpoczęciem przygody, zupełnie standardowo dla serii, dobierzemy specyfikę rozgrywki do własnych upodobań. Przede wszystkim, zdecydujemy się na jedną z kilkunastu nacji jaką pokierujemy (każde państwo ma specjalny bonus, dodatkową jednostkę, czy też budynek). Poza tym, ustalimy charakterystykę globu na którym wylądujemy. Pangea? Archipelag? Dwa kontynenty? A może kopia naszej rodzimej Ziemi? Jak zwykle, pozostawiono tu swobodę wyboru, która dotyczy również wielkości tejże mapy. W końcu uzgodnimy jeszcze intensywność biegu czasu podczas zabawy, aż w końcu – zdecydujemy się na któryś z dostępnych poziomów trudności. Dla ambitniejszych, przygotowano bardziej zaawansowane opcje kreowania rozgrywki, co bez wątpienia powinno w zupełności spełnić wymagania najbardziej wybrednych. Gdy wszystko już będzie gotowe, możemy w końcu przejść do właściwej części zabawy.



Pierwszą, znaczącą nowością z jaką się zetkniemy jest sposób mapowania planszy. Zrezygnowano z kwadratowych pól na korzyść pól heksagonalnych – jak więc za pewne jesteście zorientowani, każda jednostka może teraz przemieszczać się jedynie w sześciu kierunkach, a nie w ośmiu – co do tej pory było standardem w serii. Czy to dobre posunięcie? Cóż – początkowo mi to nie przeszkadzało, ale czas zweryfikował to rozwiązanie jako chybione. Dlaczego? Ponieważ w Civilization V zaimplementowano jeszcze jeden nowatorski pomysł, który na dłuższą metę źle współgra z heksagonalnymi „płytkami”. Mianowicie, Firaxis nie przewidziało możliwości jednoczesnego stawiania jednostek tego samego typu na jednym polu (pamiętamy, że poprzednie części pozwalały na zupełną swobodę w tej kwestii). W praktyce wygląda to tak, że owszem – program pozwoli ustawić na jednym sześciokącie oddział wojska naziemnego i garstkę robotników, ale o dwóch grupach żołnierskich nie ma już mowy. Nie jest to jednak aż tak drastyczne - na to samo miejsce możemy bowiem wprowadzać różnopłaszczyznowe „ekipy” wojska. Nic więc nie stanie na przeszkodzie, by wspólnie ustawić piechotę i szwadron samolotów, tudzież łódź podwodną, okręt i – właśnie aeroplany. Takie rozwiązanie byłoby naprawdę na miejscu i nie miałbym nic przeciwko niemu, ale jak mówiłem – w praktyce, po trochę dłuższym posiedzeniu z grą, okazuje się trefne. Wynika to właśnie z oparcia rozgrywki na heksagonach dających mniejsze pole ruchu naszym podwładnym, a co za tym idzie - manewrowanie większą ilością wojska jest po prostu niewygodne i powoduje straszny mętlik na mapie. Mógłbym uznać to rozwiązanie za ciekawe, ale miałoby swoją rację bytu tylko w przypadku pozostania przy polach „kwadratowych” – heksy może i wyglądają nowocześnie i ładnie, ale tutaj sprawdzają się co najwyżej przeciętnie.