Killing Floor (PC)

ObserwujMam (58)Gram (11)Ukończone (5)Kupię (6)

Killing Floor (PC) - recenzja gry


@ 06.04.2010, 12:26

Killing Floor to sieciowa gra akcji stworzona przez studio Tripware Interactive, jako komercyjny mod słynnego Unreal Torunament 2004. Wiele wspólnego z „podstawką” opisywany produkt jednak nie ma – daleką przyszłość zamienimy na czas współczesne, które to zostały opanowane przez krwiożerczego wirusa przemieniającego ludzi w rządnych mordu mutantów.

Killing Floor to sieciowa gra akcji stworzona przez studio Tripware Interactive, jako komercyjny mod słynnego Unreal Torunament 2004. Wiele wspólnego z „podstawką” opisywany produkt jednak nie ma – daleką przyszłość zamienimy na czas współczesne, które to zostały opanowane przez krwiożerczego wirusa przemieniającego ludzi w rządnych mordu mutantów. Jak widać ameryki nie odkryto, a w pełni wyeksploatowana tematyka wykorzystywana przy okazji stu innych gier nie odstrasza producentów. Ale co tam – scenariusz jest w tym przypadku sprawą zupełnie drugorzędną. Chodzi bowiem o bezstresową sieczkę, pozwalającą na ubicie setek bezmózgich zombie w możliwie krótkim czasie. Jak to wyszło? Zobaczmy…

Unreal Tournament 2004, wedle Waszych słusznych (jak sądzę…:)) kalkulacji, jest już grą leciwą, a co za tym idzie – i grafika jest leciwa. Killing Floor nie wygląda w związku z tym przesadnie ładnie, a i jestem wręcz skłonny powiedzieć – że wygląda troszkę kiepsko. Niedzisiejszość technologii wizualnych bije po oczach, ale na dobrą sprawę da się to przeżyć, bo mimo wszystko wygląda nadal estetycznie i w miarę porządnie.

Niestety nie lepiej, a nawet i gorzej, ma się oprawia audio. Muzyki tu jak na lekarstwo, a jeśli już coś zabrzdąka, to ze skutecznością leku homeopatycznego. Nie wywoła w nas żadnych pozytywnych reakcji, a prędzej doprowadzi do płaczu – kompozycje są bowiem drażniące i niewpadające w ucho. Ale z drugiej strony może i lepiej, że muzyki zbyt dużo nie ma – przynajmniej nie ma nas co wkurzać. Reszta dźwięków też szału nie robi, ale już nie denerwuje.

Killing Floor (PC)

Tyle w kwestii oprawy – czas przejść do większych konkretów, w związku z czym zacznijmy wszystko od początku. Po uruchomieniu gry widzimy menu, a w nim - oprócz oczywistego trybu multiplayer (dla maksymalnie 6 graczy) - możliwość hostowania rozgrywki i tryb dla pojedynczego gracza. Nie ma jednak sensu brać go na celownik – zabawa wygląda w nim niemal identycznie co w wersji dla wielu graczy, z tą różnicą, że… tu walczy się samemu. No więc przechodzimy do trybu „Multi”, z dostępnej listy wybieramy sobie serwer na jakim chcemy przysiąść, odczekujemy… i show się zaczyna. Co zrozumiałe, uraczy nas widok pierwszoosobowy (w trybie offline można grać z widoku TPP, ale jest to skrajnie niewygodne). Pierwsze co rzuca się w oczy i może nieco przeszkadzać, to brak celownika na środku ekranu – jeśli chcemy dokładniej postrzelać, musimy przystawić broń w pobliże oczu, dzięki czemu faktycznie oddamy strzały celniejsze, ale to z kolei zmniejszy prędkość poruszania się naszego podwładnego. Zauważyłem też, że jesteśmy posiadaczami pewnej ilości gotówki, która zwiększała się każdorazowo po ustrzeleniu jakiegoś potwora. W przypływie zdolności dedukcyjnych zgadłem, że będzie można ją wydać w jakimś sklepie celem uzupełnienia wyposażenia, tudzież nabycia nowego. Wskazywała na to również niezbyt duża ilość ekwipunku jakie na początku dostałem, bowiem do rąk dano mi ledwie pistolet, nóż, zastrzyki pierwszej pomocy, granaty, oraz spawarkę pozwalającą na pieczętowanie drzwi (co pozwala na czasowe wstrzymanie nadciągających bestii – fajny patent). Pierwsze odczucia jednak do najlepszych nie należały - Killing Floor zrobił wrażenie nudne i nadzwyczaj banalne, ale postanowiłem nie skreślać go od samego początku.

Cel rozgrywki mamy jeden: przetrwać. Dokładniej rzecz ujmując, przetrwać kolejne fale mutantów chcących ubić nas i naszych "współgraczy". Każda „fala” to rzut pewnej liczby bestii, w ilości zależnej od osób bawiących się na danym serwerze (jeśli jest pełen, potworów będzie i nawet w setkach). Jak się przekonałem, po pokonaniu każdego „napływu” dostaniemy jednominutową przerwę, podczas której możemy uzupełnić zapasy w sklepie (tak jak zgadywałem :) ). Warto zauważyć, że ostatnia ze wszystkich fal będzie oznaczała kłopoty nadzwyczaj duże, bowiem na danej lokacji pojawi się boss będący bestią niebywale trudną do ubicia.

Killing Floor (PC)

Podążając za kierunkowskazami, możemy w przerwach dotrzeć do wspomnianego sklepu. Co zobaczymy? Ano, całkiem pokaźny arsenał do nabycia, bo składający się z blisko 20 bardzo różnorakich (także pod kątem siły, szybkostrzelności i zasięgu) narzędzi. Pistolety, karabiny maszynowe, strzelby, działka, kusza, granatniki, miotacz ognia, maczeta, siekiera, miecz samurajski, granaty… Mutanty niech drżą w posadach! Wprawdzie każde żelastwo wymaga od nas pewnej ilości gotówki i na niektóre pukawki będziemy zmuszeni oszczędzać przez kilka „fal” potworów, ale przy odrobinie szczęścia damy radę trochę „zielonych” odłożyć w miarę szybko. Sprawa fajna i będąca jedną z pierwszy rzeczy, która mi się w grze spodobała.


Screeny z Killing Floor (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   14:25, 06.04.2010
Można się wyżyć masakrując potworki.
0 kudosKamillo18   @   14:46, 06.04.2010
mam ją na steam i szczerze polecam. Uśmiech