Dużo usprawnień widać także w klasach postaci oraz starciach. W pierwszej, jak i drugiej edycji serii mamy te same sześć klas: Żołnierza, Inżyniera, Adepta, Szturmowca, Szpiega oraz Strażnika. W pierwowzorze różnice pomiędzy poszczególnymi typami herosów ograniczały się głównie do pancerzy oraz broni jakie mogli nosić. Jeśli chodzi o umiejętności, rozbieżności były mniej zauważalne. Tym razem, deweloper o wiele dokładniej zbalansował zdolności naszych podopiecznych. Drzewka rozwoju są bardziej przejrzyste i intuicyjne, a każda klas ma desygnowane uzbrojenie. Wielokrotne ukończenie fabuły ma zatem większy sens niż w przypadku „jedynki”. Wszak zabawa przebiegać będzie za każdym razem w nieco odmienny sposób.
Walka nadal ogromny nacisk kładzie na działanie grupowe i taktykę, aczkolwiek samo strzelanie jest tym razem precyzyjniejsze. Nowe sterowanie wymaga wciśnięcia odpowiedniego przycisku aby ukryć się za zasłoną. Możliwe jest przeskakiwanie ponad pomniejszymi obiektami i omijanie ich na wzór serii Gears of War. Kluczem do sukcesu jest umiejętne wykorzystywanie biotyki, nabojów oraz rozkazów dla skrzydłowych. Gdy widzimy zmierzającą w naszym kierunku grupę adwersarzy, czaimy się za zasłoną, wciskamy przycisk wydawania poleceń i przez chwilę analizujemy sytuację. Jeden z naszych kompanów otrzymuje rozkaz strzału, drugi tworzy barierę ochronną, my natomiast przy pomocy przeciążenia zmieniamy broń oponenta w bezużyteczne zabawki. Chwilę później świętujemy zwycięstwo. Podobnych akcji jest oczywiście całe mnóstwo, a w miarę progresji w grze, coraz umiejętniej wykonujemy tego typu popisy.
Miło też widzieć, że sztuczna inteligencja, zarówno przeciwników, jak i członków naszego oddziału została w dużym stopniu doszlifowana. W pierwszej odsłonie Mass Effect taktyka oddziałów nieprzyjaciela ograniczała się do bezsensownego szturmu, z okazyjnym korzystaniem z zasłon. Przeważnie siła wroga tkwiła w jego liczebności, a nie umiejętności myślenia. Irytujące było też zachowanie naszych pomocników. Często wchodzili nam w paradę, blokowali przejście i utrudniali skuteczne prowadzenie ognia. W ME2 algorytmy, którymi zdefiniowane są jednostki „komputerowe” nie zawodzą w tak zauważalny sposób. W zasadzie nie rzuciły mi się w oczy żadne konkretniejsze uchybienia. W wielu sytuacjach miałem nawet problem by uporać się z garścią oponentów. Za co producentowi należą się brawa. Gra nie stanowiąca wyzwania nie daje przecież satysfakcji!
Każda z sześciu dostępnych klas postaci ma do swojej dyspozycji spory zestaw uzbrojenia. W sumie korzystać możemy z kilkunastu rodzajów giwer, wśród których są dwa rodzaje pistoletów, karabiny, strzelby, snajperki, granaty, wyrzutnie rakiet i inne, mniej lub bardziej egzotyczne konstrukcje. Część z nich możemy nabyć bezpośrednio u sprzedawców rozrzuconych po całej galaktyce, inne budujemy na pokładzie Normandii w specjalnym centrum technologicznym. Oczywiście nie wszyscy mogą korzystać z tego samego ekwipunku. Karabiny szturmowe są dostępne np. tylko dla żołnierzy, a ze snajperek pożytek zrobią dodatkowo szpiedzy. Wszystkie klasy potrafią natomiast posługiwać się zwykłymi pistoletami. Ciekawą innowacją w uzbrojeniu są pochłaniacze ciepła. Dzięki nim nie musimy czekać aż przegrzana broń się wychłodzi. Wyrzucamy wówczas aktualnie zamontowany pochłaniacz, wymieniając go w ten sposób na nowy i likwidując wysoką temperaturę. W wielu sytuacjach rozwiązanie to uratowało mi skórę. Każda sekunda na polu bitwy jest na wagę złota!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler