Wspominając grę Carmageddon z 1997 roku trudno się nie uśmiechnąć. Bezceremonialne rozjeżdżanie ludzi (i krów) podczas ekstremalnych, szaleńczych wyścigów przeszło do historii, a marka firmy Stainless Games wciąż wydaje się być na chodzie. W zaawansowanej produkcji jest bowiem kolejna część Carmageddona, pt. Reincarnation, na ten moment zresztą całkiem ciekawie się zapowiadająca. Jeśli jednak przed kontaktem z Reincarnation macie ochotę przypomnieć sobie pierwowzór, śmiało możecie zrobić to korzystając ze swojego smartphona. Przeniesienie tytułu na iOS i Androida okazuje się zaskakująco trafnym pomysłem, a bezpruderyjna jazda w podrasowanej rozdzielczości nadzwyczaj dobrze sprawuje się na telefonach komórkowych.
Jeśli wcześniej nie mieliście styczności z projektem, już wyjaśniam o co chodzi. Mamy do czynienia z pozornie typowym przedstawicielem gier wyścigowych. Zasiadamy za kółkiem trochę futurystycznego, lekko ekstrawaganckiego pojazdu i stajemy w szranki z pięcioma oponentami aby… no właśnie... w tym momencie widzimy, że jednak nie jest to tak do końca zwyczajny turniej. Szybko bowiem okazuje się, że dostępne trasy gwarantują nie tylko bardzo dużą swobodę jazdy, ale także pełen komfort w potrącaniu - Bogu ducha winnych - mieszkańców. I jako że zawody nie należą do najszlachetniejszych, rozjeżdżanie istot żywych dość znacząco wpływa na końcowy rezultat. A efekt jest naprawdę widowiskowy. Oprócz rozbryzgów krwi, na chodnikach zostawiamy też porozrywane, sflaczałe ciała naszych ofiar. Ot taka to specyfika tej ciekawej, jakże "subtelnej" produkcji.
Tu od razu muszę powiedzieć, że ukończenie każdego z wyścigów możliwe jest na trzy sposoby. Przede wszystkim wystarczy dojechać do mety (co wcale nie jest takie proste!). Carmageddon nie wdaje się w takie szczegóły jak miejsce, na którym ją przekroczymy – celem jest zwyczajne przekroczenie ostatniej linii. Ale uprzedzam: nie zawsze należy to do łatwych czynności. Trasy są dość trudne, a nasi oponenci bezustannie próbują uprzykrzać nam życie i zniszczyć nasz drogocenny pojazd. I tu pojawia się druga, charakterystyczna cecha gry, a mianowicie - starcia pomiędzy automobilami. Wszyscy uczestnicy wyścigu powinni dążyć do swojego wzajemnego unicestwienia, w związku z czym co chwilę jesteśmy świadkami spektakularnych katastrof, zderzeń i wypadków. Oczywiście nie musimy pozostawać nikomu dłużni. Jeśli doprowadzimy do zniszczenia wszystkich adwersarzy (wjeżdżając w nich ze stosownym impetem), również będziemy mogli cieszyć się z ukończenia poziomu. Nie ukrywam, że jest to moja ulubiona metoda zwyciężania. Trzeci sposób na postępy w grze jest najtrudniejszy trudniejszy i wymagający od graczy sporych pokładów cierpliwości. Jeśli bowiem chcemy radować się zwycięstwem, musimy rozjechać wszystkie znajdujące się na mapie żywe istoty. A uwierzcie mi, na trasach jest całkiem tłoczno. Licznik może pokazywać 500 czy 600 osób do ubicia. Jest to więc niesamowicie pracochłonne zajęcie, acz satysfakcjonujące!
Taki stan rzeczy daje motywację do przechodzenia każdego wyścigu przynajmniej po trzy razy, różne zwycięstwa zarówno podnoszą nasz ranking, jak i zwiększają dochody. A warto obydwie te rzeczy podkręcać, bowiem pozwalają one na wprowadzanie kolejnych udoskonaleń do kontrolowanego pojazdu. A tych jest całkiem sporo. Bodaj 28. Dodatkowo absolutna większość z nich może pochwalić się autentycznie ciekawym, oryginalnym wykonaniem. Odblokowywanie ich wymaga jednak od gracza pracy i czasu. Na ewentualny ratunek przychodzi system mikrotransakcji, umożliwiający nabycie całego pakietu aut za jednym zamachem – choć, podkreślam, nie jest to przymus.
Imponować może też liczba przygotowanych tras, których naliczyłem jakieś 36! Każdy wyścig posiada unikalną, ciekawą lokację, nie ma więc mowy o dziwacznych modyfikacjach tej samej planszy, wielokrotnie eksploatowanej, tyle że na klika sposobów. Warto też wspomnieć, że wszystkie poziomy są tożsame z tymi znanymi z oryginału i zostały wiernie przeniesione na ekrany telefonów. Dzięki temu Carmageddon potrafi dostarczać rozrywki przez wiele godzin i – co najważniejsze – tak samo, jak 15 lat temu.
Przeniesienie gry na systemy iOS i Android wyszło bardzo dobrze. Przede wszystkim rzuca się w oczy podrasowana rozdzielczość, dzięki czemu gra wolna jest od tej starej pikselozy i nadal wygląda korzystnie. Ważniejsze jednak jest to, że twórcy przygotowali precyzyjne sterowanie. Jedną ręka skręcamy, drugą dodajemy gazu i hamujemy. I to w zasadzie wszystko. Pozostałe opcje (jak włączenie mapy czy powtórki) to już drobiazgi, których odpalenie nie rodzi problemów. Warto jeszcze zaznaczyć, że programiści przygotowali trzy warianty kierowania, w związku z czym każdy gracz ma spore pole manewru i dobierze coś pod siebie.
Jeśli dodać do tego wszystkiego wciąż świetnie sprawdzający się system jazdy, otrzymujemy zaskakująco grywalny produkt. Wieczna rozwałka, bardzo ciekawe plansze (pozwalające też np. na jazdę pod wodą i robienie pętli) i świetny model kierowania nadal dostarczają pierwszorzędnej rozrywki i wrażeń. Przeniesienie Carmageddona na urządzenia mobilne przeprowadzono z głową i był to dobry pomysł. Bawiłem się naprawdę przednio. Teraz więc czekam na konwersję „dwójki”!
Dobra |
Grafika: Na tle wielu innych gier mobilnych Carmageddon wygląda trochę słabiej, ale wciąż przyzwoicie. Względem oryginału podrasowano głównie rozdzielczość. |
Dobry |
Dźwięk: Gra fajnie brzmi, zasadniczo nie zmieniła się w tej kwestii względem wersji pierwotnej. |
Świetna |
Grywalność: Frajda jest duża, samochodów wiele, a tras jeszcze więcej. Zabawa jak za starych, dobrych czasów! |
Świetne |
Pomysł i założenia: Proste, ale trafne pomysły wciąż się sprawdzają. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Mogłaby być nieco większa. Praktycznie całe otoczenie jest nietykalne. |
Słowo na koniec: Naprawdę udana konwersja. Samo Carmageddon dalej świetnie pokazuje swój pazur. Bawiłem się przednio i podejrzewam, że Wasze odczucia będą podobne. To stara, ale wyśmienita produkcja. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler