W ostatnim czasie jakiej gry się nie dotknąłem na tablecie, to w 99% przypadków była to produkcja polegająca na omijaniu przeszkód podczas biegu postaci (Run Cow Run, Temple Run, Sheep Happens itd. ).
W ostatnim czasie jakiej gry się nie dotknąłem na tablecie, to w 99% przypadków była to produkcja polegająca na omijaniu przeszkód podczas biegu postaci (Run Cow Run, Temple Run, Sheep Happens itd.). Jakoś przez przypadek trafiłem na Juice Cubes, autorstwa azjatyckiego studia Pocket PlayLab i okazało się, że jest to strzał w dziesiątkę. Tytuł jest prosty, nieskomplikowany, a jednocześnie angażujący, w późniejszych etapach wymagający, a do tego ładny i darmowy. Czego chcieć więcej?
Zabawa polega na pokonywaniu kolejnych poziomów rozmieszczonych na wysepkach, znajdujących się na jakimś rajskim archipelagu. Tytuł reprezentuje gatunek gier logiczno-zręcznościowych w pełni przystosowanych do ekranów dotykowych. Rozgrywka opiera się więc na kreśleniu linii obejmującej owoce znajdujące się na niewielkiej planszy. Jak już pewnie się domyśliliście, należy tak łączyć jedzenie tego samego rodzaju, by znikało ono z planszy. Punkty naliczane są za zaznaczenie przynajmniej trzech bananów, ananasów czy czegokolwiek innego, co widnieje obok siebie (linie układamy w pionie, poziomie i na ukos). Lepsze wyniki osiąga się robiąc to samo z większą ilością owoców, co dodatkowo premiowane jest bombami, siejącymi prawdziwe spustoszenie wśród reszty szamy. Naszym zadaniem jest pozbycie się wszystkiego z planszy, mając do dyspozycji określoną ilość ruchów.
To tyle jeżeli chodzi o założenia, które załapuje się już po pierwszym etapie. Później jednak twórcy utrudniają nam kolejne misje, wrzucając np. na środek poziomu grupkę muszli, których nie można pozbyć się inaczej, niż niszcząc owoce znajdujące się wkoło nich. Porażka skutkuje odjęciem serduszka. Jeżeli znikną wszystkie (bodajże pięć), to nie możemy bawić się dalej i musimy czekać aż organy się odnowią (na początku trwa to kilka min., w późniejszych etapach nawet i pół godziny). Oczywiście można pozbyć się całkowicie tego procesu, kupując złoto – wewnętrzną walutę – za prawdziwe pieniądze. Mimo wszystko nie ma większych problemów, o ile strasznie się Wam nie spieszy, z darmowym graniem.
Zabawa jest absolutnie absorbującym zajęciem. O ile ja jeszcze jakoś się bronię, unikając owoców przez włączanie gier na komputerze czy konsolach, tak moja druga połówka odpłynęła całkowicie, przechodząc grę po raz trzeci. Co ciekawe, ciąży nad nią chyba jakaś klątwa, bo tak naprawdę nie doszła do ostatniego etapu ani razu, gdyż przy pierwszym podejściu, pod koniec kampanii, niechcący usunąłem plik podczas robienia porządków na tablecie. Za drugim razem zepsuło się samo urządzenie, a obecnie, odpukać, nie dzieje się nic, więc kto, wie, może teraz się jej uda. Tak czy siak, łącznie spędziła już przy tym tytule chyba ze 30 godzin, co jak na osobę, którą gry nie obchodzą niemal wcale, jest świetnym wynikiem. Sam zresztą też nie raz spędzałem przy Juice Cubes dłuższe chwile, nawet odstawiłem na jakiś czas drugą część Plants vs. Zombies do kąta, a to nie lada sztuka.
Jest kilka czynników, które wpływają na tak pozytywny odbiór tego niepozornego potworka. Oprócz prostej i angażującej rozgrywki, swoje robi także ogólny, niesamowicie wesoły, wakacyjny klimat (przy obecnej pogodzie jest to niemal zbawienie) i zabawna oprawa graficzna. Prosta, bo niby co można ciekawego zrobić z planszą pełną owoców, ale idealnie komponująca się z rozgrywką.
Z grami na Androida mam styczność codziennie. W ostatnich miesiącach widziałem i bawiłem się setkami tytułów (taka praca), ale Juice Cubes zdecydowanie zaliczam do ścisłej czołówki. Tak świetnie zrealizowanej i, co najważniejsze, rajcownej logicznej produkcji dawno nie widziałem. Sprawdzi się doskonale zarówno dla osób, które nie mają co robić z pieniędzmi i kochają ślęczenie godzinami przed ekranikiem telefonu/tabletu oraz tych, które bawią się mobilnymi produkcjami raz na miesiąc.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler