Dirian @ 01.02.2013, 09:24
Chwalmy Słońce!
Adam "Dirian" Weber
Contre Jour to tytuł, który zgarnął na targach E3 2011 nagrodę najlepszej gry na sprzęt mobilny, a choć od premiery minęło już trochę czasu, to warto przyjrzeć się mu z bliska. Szczególnie, że w październiku ubiegłego roku trafił też na pecety, promując przy okazji przeglądarkę Internet Explorer 10 i jej, podobno ogromne, możliwości.
Contre Jour to tytuł, który zgarnął na targach E3 2011 nagrodę najlepszej gry na sprzęt mobilny, a choć od premiery minęło już trochę czasu, to warto przyjrzeć się mu z bliska. Szczególnie, że w październiku ubiegłego roku trafił też na pecety, promując przy okazji przeglądarkę Internet Explorer 10 i jej, podobno ogromne, możliwości.
Głównym bohaterem produkcji ukraińskiego studia Mokus jest niejaki Petit. Nie do końca wiadomo czym ów stwór jest, ale jak się mu przyjrzeć, to wygląda jak wielkie oko otoczone czarnym glutem. Skojarzenia z World of Goo wydają się być na miejscu i gdy zobaczyłem grę po raz pierwszy, to pomyślałem, że nasi wschodni sąsiedzi bezczelnie zgapili z rodzimej produkcji, ale wystarczy chwilę pograć by dojść do wniosku, że to jednak zupełnie inna para kaloszy.
Jak to zwykle w przypadku "telefonowych" produkcji bywa, do sterowania używamy palca. Jeżdżąc nim po ekranie zmieniamy ukształtowanie terenu, co sprawia, że nasz bezwładny bohater turla się po planszy, a my musimy robić to na tyle umiejętnie, by dotarł do celu – niebieskiej bańki. Po drodze zbieramy małe kolorowe światełka, a zależnie od tego ile ich złapiemy, tyle otrzymamy gwiazdek za ukończenie poziomu. Liczy się też czas, więc maniacy śrubowania wyników powinni mieć to na uwadze. Dla nich też przygotowano garść osiągnięć do odblokowania oraz sieciowe rankingi.
Zaliczanie kolejnych plansz nie może być jednak banalne, dlatego w Conte Jour, z pozoru małe lokacje, wraz z postępem rozgrywki, stają się coraz bardziej skomplikowane. A to musimy pogłówkować jak przeskoczyć nad przepaścią, innym razem trzeba umiejętnie przenieść Petita nad wystającymi kolcami. Z pomocą przyjdą nam glutowate liny, trampoliny, portale czy wyrzutnie. Widzieliśmy podobne rozwiązania już dziesiątki razy, a daleko nie patrząc chociażby w świetnym Cut the Rope. Mimo to stare schematy wciąż bawią, jeżeli zostaną podane w odpowiedniej oprawie.
Świat Contre Jour jest mocno ponury, z dominującym światłocieniem, a wyróżniającymi się elementami są niebieskie światełka – nasze cele. Sam tytuł gry, pochodzący z języka francuskiego, oznacza zaś sposób wykonywania zdjęć, polegający na zabawie ze światłem. Nie jestem jednak fotografem, a wykonując rodzinne zdjęcia mam zwyczaj ciąć głowy i nogi, więc osoby bardziej zainteresowane tematem odsyłam do którejś z wyszukiwarek internetowych. Mogę za to dodać, że rozgrywka podzielona jest na kilka tematycznych światów (które odblokowujemy zbierając światełka), dzięki czemu szarawe barwy ulegają zmianie i nie musimy się z nimi męczyć przez cały czas. Niemniej oprawa nadal zostaje utrzymana w specyficznym, lekko tajemniczym klimacie.
Autorzy chwalą się gdzie popadnie ścieżką dźwiękową, stworzoną przez bliżej mi nieznanego kompozytora Davida Ari Leona. Jak podpowiada Wikipedia, facet pracował m.in. nad oprawą audio do animowanych seriali Spider-Man czy Hulk, więc najwyraźniej zna się na rzeczy. Kawałki lecące w tle Contre Jour to nutki równie nostalgiczne i tajemnicze jak oprawa wizualna, idealnie ją uzupełniając. Wielbiciele tego typu klimatów powinni być zachwyceni, inni mogą kręcić nosem, szczególnie że soundtrack stosunkowo szybko staje się powtarzalny i nieco męczący.
To zresztą nie jedyny problem, z jakim boryka się dzieło Ukraińców. Krwi napsuć potrafi sterowanie, głównie w chwili gdy musimy zrobić coś bardzo szybko i nie trafimy paluchem w stosunkowo małe elementy. Trochę lepiej wypada to na tablecie, gdzie ze względu na dość spory ekran otrzymujemy większe pole manewru. Największą precyzję oferuje jednak wersja pecetowa, dostępna z poziomu przeglądarki, gdzie z myszką w dłoni zabawa staje się dużo prostsza.
Koniec końców Contre Jour okazuje się być tytułem niezłym i jeżeli ktoś chce pogłówkować, a przy okazji posłuchać niezłej muzyki, to śmiało może po niego sięgać. Twórcy przygotowali łącznie 100 zróżnicowanych poziomów, co daje nam kilka godzin przyjemnego kombinowania. Nie oczekujcie jednak od gry czegoś nadzwyczajnego, czego nigdzie indziej nie znajdziecie, bo prócz dość oryginalnej oprawy artystycznej, przygody Petita opierają się na starych i sprawdzonych dla tego gatunku schematach.
Świetna |
Grafika: Utrzymana w charakterystycznym klimacie oprawa wizualna może się podobać. |
Dobry |
Dźwięk: Spokojne, nostalgiczne kawałki - z jednej strony przyjemne dla ucha, z drugiej, ze względu na dość skąpą ilość, szybko zaczynają się powtarzać. |
Dobra |
Grywalność: Kolejne plansze przechodzi się szybko i przyjemnie. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Twórcy wzięli stare schematy i przyprawili je o oryginalną oprawę audio-wideo. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Sterowanie jest w porządku, ale na małych ekranach czasami ciężko trafić w odpowiedni punkt. |
Słowo na koniec: Contre Jour na początku 2011 roku, kiedy zostało ujawnione, było objawieniem, ale dzisiaj nikogo nie zaskakuje. To dobra gra na jakieś dwa-trzy zimowe wieczory, a jej niska cena może być dobrą motywacją do kupna. |
Werdykt - Dobra gra!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler