Dirian @ 09.01.2013, 09:44
Chwalmy Słońce!
Adam "Dirian" Weber
Z reguły nie spędzam zbyt wiele czasu przy pojedynczych tytułach, jeżeli chodzi o granie na telefonie, ale sporadycznie trafią się perełki, które wciągną mnie na długie godziny. Jedną z nich jest Jetpack Joyride, autorstwa znanego wśród mobilnego świata studia Halfbrick.
Z reguły nie spędzam zbyt wiele czasu przy pojedynczych tytułach, jeżeli chodzi o granie na telefonie, ale sporadycznie trafią się perełki, które wciągną mnie na długie godziny. Jedną z nich jest Jetpack Joyride, autorstwa znanego wśród mobilnego świata studia Halfbrick. Ekipa ta ma na swoim koncie kilka niezłych gierek, wliczając w to kultowe Fruit Ninja, które chyba kojarzy każdy, kto gra na swojej słuchawce. Dzisiaj na ruszt wrzucimy jednak Jetpacka, zbierającego niemal same pozytywne noty. Skąd te zachwyty?
W grze wcielamy się w Barry'ego, znudzonego życiem akwizytora, który podczas swojej pracy omyłkowo podchodzi pod drzwi laboratorium, gdzie przez szybę zauważa tytułowy jetpack. Facet powrócił natychmiast do wspomnień z dzieciństwa, a jednym z jego niespełnionych marzeń było posiadanie wspomnianej machiny. Pod wpływem impulsu rozwala więc ścianę, zakłada sprzęt na plecy i odlatuje.
W tym momencie kończy się wątek fabularny (o ile można tak to nazwać) i zaczyna właściwa rozgrywka. Naszym głównym celem jest frunięcie przez laboratorium i zbieranie monet. Za nie możemy wykupić rozmaite gadżety dostępne z pokaźnej listy. Może być to np. nowy jetpack, ciuchy dla bohatera czy ulepszenia do pojazdów. W te ostatnie wskakujemy bezpośrednio podczas rozgrywki, wlatując w tęczowe znaczki rozsiane co pewien czas na planszy. Najzwyklejszym z nich jest chyba podskakujący wysoko motor z shotgunem, a dalej już twórcy puścili wodze fantazji – polatamy wielkim, ziejącym ogniem smokiem (prawie jak w Dragon Ballu), wsiądziemy w mechanicznego ptaka, z którego zadka sypią się dolary, czy przebiegniemy się żelaznym mechem lub zabawimy teleporterem.
Maszyny pełnią tutaj jedną ważną rolę. Otóż gra pozwala wyłącznie na jeden, jedyny błąd, a gdy go popełnimy, trzeba rozpoczynać rozgrywkę od nowa. Gdy natomiast jesteśmy w machinie, wówczas zyskujemy dodatkową szansę – po wleceniu w przeszkodę (wszędobylskie elektryczne łuki, pojawiające się znikąd pociski) po prostu z niej wypadamy i ponownie przemierzamy planszę z jetpackiem na plecach. Kolejną szansę możemy otrzymać korzystając z porozsiewanych na planszy tokenów. Każdy jeden daje nam po ewentualnej śmierci możliwość zagrania w jednorękiego bandytę – gdy wylosujemy życie, wówczas lecimy dalej. Gdy zaś trafimy na dynamit, to po jego wybuchu też polecimy kawałek dalej, a w zasadzie to pofruną zwłoki Barry'ego, dodając nam po drodze garść monet. Wygrać można też podwojenie kasy w przyszłej rundzie czy chociażby dodatkowe tokeny.
Kluczowym elementem Jetpack Joyride są misje, stanowiące – obok zbierania kasiory – główny motor napędowy zabawy. Za nie zdobywamy gwiazdki i awansujemy na następne poziomy, odblokowując kolejne wyzwania. Początkowe cele są prostackie, ale jak to przeważnie bywa – im dalej, tym trudniej. Choć z pozoru zadanka nie wydają się być zbytnio angażujące, to o dziwo kolosalnie przykuwają do ekranu, a ze znajomymi wręcz rywalizowaliśmy o to, kto szybciej wbije wyższy poziom czy przeleci plansze jak najdalej. Gameplay jest szybki i przyjemny, a spory wpływ na pozytywny jego odbiór ma banalne sterowanie, sprowadzające się do kierowania postaci w górę czy dół, klikając byle gdzie na ekranie naszego urządzenia.
Dzieło Halfbrick nie zachwyca za to oprawą wizualną, ale nie można powiedzieć, że wygląda źle. Jest dość kolorowe, wykreowane w prostym i całkiem przyjemnym dla oka animowanym stylu. Teren naszych działań stanowi wspomniane już laboratorium, dzielące się na kilka powtarzających się etapów. Można trochę marudzić, że w kółko latamy po niemal identycznej planszy (zmienia się ułożenie przeszkód czy scenografia), ale jak mam być szczery, to ani trochę mi to nie przeszkadzało. Podczas lotu w tle pogrywa dynamiczna muzyczka zaprawiająca nas do jak najdalszego przelotu.
Jetpack Joyride nie jest niczym wyjątkowym, a gier o zbliżonych założeniach trochę już było, ale bez dwóch zdań przygody Barry'ego potrafią się obronić swoją prostotą, a zarazem ogromną dawką grywalności. Fani zręcznościówek pewnie już mają opisywany tytuł na swoich telefonach, a jeżeli nie, to nie ma na co czekać, szczególnie, że jest dostępny za darmo, zarówno na Androidzie, jak i iOS. Do zabawy w pociągu, czy przy szkolnej ławce Jetpack sprawdza się idealnie!
Dobra |
Grafika: Przyjemna dla oka animowana oprawa. Jest okej, ale nie ma się czym zachwycać. |
Dobry |
Dźwięk: Muzyczka pobudza do rozgrywki i nadaje jej dynamiki. |
Świetna |
Grywalność: Mimo banalnych założeń gra potrafi wciągać i co najważniejsze - ciągle chce się do niej wracać. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Halfbrick wzięło sprawdzony schemat i po swojemu go rozbudowało. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Dziecinnie proste sterowanie opanują nawet małe dzieci. |
Słowo na koniec: Prostota, wciągająca rozgrywka i cena, a raczej jej brak, czynią Jetpack Joyride pozycją obowiązkową dla każdego mobilnego gracza. |
Werdykt - Genialna gra!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler