Recenzja filmu Kler - ciemniejsza strona Kościoła
Kler w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego to film, który od kilku tygodni jest na ustach polaków. Niech potwierdzeniem tego będzie fakt, że wczoraj, w dniu premiery, na olbrzymiej sali kinowej nie było ani jednego wolnego miejsca, nawet w tych pierwszych, szalenie niewygodnych rzędach, gdzie można nabawić się kontuzji kręgów szyjnych. Podobnie wyglądało to w przypadku kolejnych godzin projekcji. Nawet debiut nowych Star Warsów, przynajmniej u mnie w Gdyni, nie cieszył się aż tak szczelnie zapełnioną salą. Chyba tylko filmy Patryka Vegi przyciągają równie wielkie tłumy.
Wybierając się na Kler nie do końca wiedziałem, na co się nastawiać. Z jednej strony znam twórczość Smarzowskiego, z drugiej oficjalny trailer sugerował, że będzie to komedia mocno naśmiewająca się z Kościoła. Ostatecznie otrzymaliśmy obraz z elementami komedii, ale większość zabawnych scen zawarto właśnie we wspomnianej zajawce - co dla osób, które widziały ją po 2-3 razy przy okazji poprzednich wizyt w kinie, na pewno w jakimś stopniu psuło obraz całości. Bo nie było to świeże doświadczenie. To właśnie problem współczesnych trailerów - pokazują najczęściej zbyt wiele.
Abstrahując jednak od tego, Kler nie jest typową komedią. To bardziej coś w stylu dramatu rozrywkowego, pokazującego panoramę polskiego duchowieństwa. Problemem tego filmu jest to, że Smarzowski nie próbuje wynaleźć koła na nowo - jego dzieło przedstawia nam sytuacje, z których doskonale zdajemy sobie sprawę. Główne wątki to pedofilia w kręgach kościelnych, życie w celibacie (a raczej unikanie go), alkoholizm czy też niespełnione ambicje. Jest też nieco o wszechobecnej korupcji, chciwości czy zamiataniu niewygodnych spraw pod dywan.
Smarzowski w Klerze wyraźnie atakuje kościół, ale nie rusza przy tym samej religii. Ta też ma swoje "za uszami", ale dobrze wiemy, że o ile jeszcze z Kościoła można się ponabijać, tak już o dogmaty lepiej nie zahaczać.
Sam film opowiada nam historię trzech, no w zasadzie czterech, duchownych. Grany przez Arkadiusza Jakubika ksiądz Kukuła prowadzi parafię w miasteczku i zmaga się z tematyką pedofilii. Jest człowiekiem wyraźnie zagubionym, ale na swój sposób próbuje stawić czoła licznym problemom spadającym na jego głowę. Inne perypetie przeżywa ksiądz Trybus (Robert Więckiewicz), niepotrafiący na krok odstawić flaszki czystej. Żyjący w biednej wsi kapłan jest z dala od wielkiego zgiełku i potężnych pieniędzy, wokół których obraca się trzeci z bohaterów. Mowa o księdzu Lisowskim (Jacek Braciak), którego ambicje sięgają aż Watykanu, ale póki co zostaje mu załatwiać ciemne interesy dla arcybiskupa Mordowicza (Janusz Gajos).
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler