Recenzja filmu Kler - ciemniejsza strona Kościoła
Historie tych postaci niejako się ze sobą splatają, choć przez większość czasu obserwujemy ich codzienne starcia osobno. Podział na kilku bohaterów sprawia, że sam film jest dość długi (przeszło 2h), i czasami miałem wrażenie, że jednak niektóre tematy niepotrzebnie rozciągnięto, a o innych powiedziano zbyt mało.
W Klerze nie sposób nie docenić gry aktorskiej. Każdy z odgrywających fikcyjne postacie, wcielających się w główne role, zagrał niemal perfekcyjnie. Żaden z nich być może nie stworzył idealnego obrazu księdza (nawet jeśli mowa o duchownym z brudem pod paznokciami), bo film mimo wszystko jest wyraźnie przerysowany. Niemniej jednak panowie zbudowali perfekcyjne wizerunki ludzi przytłoczonych własnymi problemami, aktualną sytuacją oraz nieuniknioną przeszłością. Z tej czwórki najbardziej wyróżniał się Gajos, ale to głównie dlatego, że większość zabawnych scenek opierała się na jego sylwetce.
Finalnie Kler jest dziełem wartym wizyty w kinie. Nie spodziewajcie się jednak tego, że Smarzowski czymś was tutaj zaskoczy. Kler opowiada o rzeczach, z których osoby niemające klapek na oczach doskonale zdają sobie sprawę. I mi właśnie zabrakło tutaj tego czegoś, co by wywołało większe kontrowersje i wzbudziło tematy do szerszych dyskusji. W tej kwestii lepiej wypadł bardziej dokumentalny Spotlight z 2015 roku, którego przy okazji polecam.
A tutaj nie dostajemy obrazu, który na długo zapadnie w pamięć i o którym będzie się dyskutować przez kolejne lata. To jednak kino nastawione na rozrywkę, naśmiewające się z Kościoła, ale z zachowaniem pewnych, ostrożnych granic. Mimo tego, przy napisach końcowych na sali kinowej rozległy się głośne brawa - nie jestem jednak pewien czy dla całego filmu, czy dla mocnej, może nawet trochę niepasującej do całego obrazu końcowej sceny.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler