Recenzja Han Solo: Gwiezdne wojny - historie
Cały scenariusz „spina” się w jedną logiczną całość, uzupełnioną wyśmienitymi efektami specjalnymi oraz fantastyczną oprawą dźwiękową i muzyczną. Także wszyscy aktorzy bardzo dobrze wpisali się w powierzone im postaci. Mnie osobiście bardzo podobała się znana z serialu Gra o Tron Emilia Clarke. W filmie o Hanie Solo gra postać kobiety o imieniu Qi'ra – buntowniczki nie całkiem z wyboru, której życie nigdy nie rozpieszczało. Scenarzyści napisali ją tak, że nie do końca jasne są jej motywy, a panna Clarke bardzo dobrze uwydatniła jej tajemniczość i charyzmę. Jeśli Disney kiedykolwiek zdecyduje się na kontynuowanie opowieści Hana Solo, mam nadzieję, że Qi'ra odegra jeszcze istotniejszą rolę.
Jeśli chodzi o pozostałych aktorów, czyli m.in. Woody’ego Harrelsona, Donalda Glovera (m.in. Marsjanin) czy Thandie Newton (m.in. Westworld), także nie mam zastrzeżeń. Wszyscy w świetny i wiarygodny sposób odzwierciedlili postaci, jakie im powierzono, co na pewno nie było łatwe. Musieli bowiem odtworzyć wielbione przez miliony fanów serii Gwiezdne Wojny osoby i nie zbezcześcić ich pamięci. Na szczęście ich grę ocenić można dwoma słowami – udało się!
W kinie bawiłem się na tyle dobrze, że chciałem w nim zostać choćby nieco dłużej. Han Solo kończy się w dość zaskakującym momencie, łącząc… a nie, nie będę nic pisał na temat tego, co się z czym łączy. Przekonajcie się po prostu idąc na seans. Wiedzcie jedynie tyle, że twórcy zostawili sobie furtkę na przyszłość. Dzięki niej mogą „kiedyś tam” powstać kontynuacje historii Hana Solo, które ja osobiście przyjmę z otwartymi rękoma, jeśli będą równie dobre, jak pierwowzór - w co mocno wierzę.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler