Graliśmy w Tekken 7 - sprawdziliśmy tryb fabularny
Tak czy siak, wciąż obolały po finałowej demolce odłożyłem turniejowe emocje na bok i przysiadłem do głównego dania, które ramię w ramię z twardymi niczym marmur siedzeniami polskich pociągów spędzało mi sen z powiek dnia poprzedniego - ogrywania hucznie zapowiadanego Story Mode. Tryb fabularny został wszakże przygotowany specjalnie z myślą o konsolowo-komputerowym wydaniu najświeższego Tekkena, przez co stanowi niezły prezent na otarcie łez po ponad dwuletnim opóźnieniu względem azjatyckiego, automatowego wydania gry.
Historia, którą przygotowali dla nas spece z Namco, ma zostać podzielona na dwie kategorie, jednak my mieliśmy okazję zapoznać się z początkiem głównej osi fabularnej, traktującej - klasycznie już - o niekończącej się wojnie pomiędzy Mishima Zaibatsu i G Corporation, a w przedłużeniu między członkami klanu Mishima. Podobno tym razem możemy mieć nadzieję na definitywne rozwikłanie podłoża odwiecznego konfliktu i dzieciobójczych skłonności Heihachiego, choć ciężko sobie wyobrazić koniec tego tasiemca. Bieżąca oś czasu Tekkenowej opery mydlanej rozpoczyna się od zaginięcia Jina i powrotu wspomnianego, strzępistowąsego jegomościa. Już na wstępie daje on pokaz znakomitego PR-u, wykorzystując sytuację i przejmując kontrolę nad Mishima Zaibatsu poprzez zasianie monumentalnego zniszczenia w jego siedzibie - wliczając w to pokonanie oddziału szturmowego gołymi rękoma i odbicie rakiety celnie wyprowadzonym ciosem. Choreografia i voice acting pierwszoplanowych postaci robią doskonałe wrażenie (choć fakt, że każdy z bohaterów wypowiada się we własnym języku brzmi dość zabawnie), ale już w tym miejscu warto zaznaczyć, że w dalszej części fabuły poziom absurdu tylko narasta. Z pewnością nie każdemu przypadnie to do gustu, choć ciężko nie uznać tego za plus w uniwersum, które zrodziło postać kangura-boksera oraz zmilitaryzowaną wersję siatkówki plażowej.
Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o sposobie prowadzenia narracji. Jest po prostu dość chaotyczny. Wstęp do każdego rozdziału opowiedziany został z perspektywy dziennikarza śledczego, pragnącego poznać przyczyny wojny, która zniszczyła jego kraj i spowodowała śmierć rodziny. Na szczęście statyczne kadry, pełne niezbyt interesujących informacji, nie trwają zbyt długo i prowadzą do znacznie ciekawszych prerenderowanych scenek, przeplatanych pojedynkami. Struktura rozgrywki może budzić skojarzenia z fabułą znaną chociażby z najświeższych “Mortali”, jednak sprawiała wrażenie bardziej dynamicznej ze względu na kilka prostych patentów, mających zwiększyć żywotność rozgrywki. Deweloperzy postawili na płynne przejścia między przerywnikami, a zabawą, co w praktyce sprawdza się nieźle, choć nie jest pozbawione mankamentów. Przede wszystkim, przynajmniej w wersji na PS4, spadek jakości i czas doczytywania były wystarczające, by nieco zepsuć niespodziankę. Z drugiej jednak strony, scenki ogląda się z prawdziwym zaangażowaniem - zwłaszcza, że sporadycznie możemy na naszej drodze natrafić na QTE pozwalające rozpocząć walkę w korzystnej pozycji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler