Cyberpastwiska, czyli rzecz o sieciowych baranach
Sprawa zdaje się być w sumie prosta i raczej nie sposób wskazać osobę jednoznacznie winną sytuacji. Teraz, po premierze, deweloperzy mogą na spokojnie przysiąść i zmienić skrypty zarządzające animacjami. Zniwelują niedociągnięcia i wszystko działać będzie tak, jak powinno od samego początku. Smród jednak pozostanie, mimo że w rzeczywistości wcale tragedii z tymi animacjami nie ma. Memy na zawsze będą krążyć w necie, a społeczność będzie miała "polewkę".
- twarz jednej z postaci w Assassin's Creed: Ezio Collection:
- rozwiązania w GTA IV, w stosunku do gry Mafia II;
- i wiele innych, choć nie na skalę Andromedy...
Nie bardzo wiem czym spowodowane jest całe to internetowe pastwienie się nad różnej maści osobami, tudzież kreacjami, jakiekolwiek by nie były. Może to przejaw jakiś wewnętrznych problemów emocjonalnych albo głęboko zakorzenione kompleksy? Nie jestem w stanie zdiagnozować problemu, wiem tylko tyle, że istnieje. Ciągle rozwijająca się technologia doprowadzi również najprawdopodobniej do tego, że będzie mocniej odczuwalny.
Społeczności jakiekolwiek mają to do siebie, że w każdej jest tzw. samiec (tudzież samica, bo piękna płeć ostatnio częściej nosi portki niż ta genetycznie mocniejsza) alfa. Wydawcy gier sami sobie szkodzą, publikując przedwcześnie swoje tytuły i nie udostępniając ich redakcjom. Recenzując często musimy użerać się z bezsensownie ustalonymi embargami oraz przeróżnymi ograniczeniami. Nie możemy przekazać swoich wrażeń tak po prostu, ponieważ ktoś sobie wymyślił listę limitacji.
W przypadku Mass Effect: Andromeda sensowniejsze, konkretnie rozpisane opinie branżowych redakcji mogłyby powstrzymać falę nienawiści, jaka przetoczyła się przez sieć. Nie mówię, że gry nie było za co ganić - animacje rzeczywiście nie są dopracowane do perfekcji - chodzi po prostu o to, że gracze wyrabiali sobie zdanie o grze na podstawie garstki materiałów, a nikt nie był w stanie ich skonfrontować. Redakcje siedziały cicho, we wstępnych wrażeniach nie mogły zawierać ocen, a hejtu z dnia na dzień przybywało. Narzucone przez Electronic Arts embargo odbiło się rykoszetem i zamiast pomóc (choć nie bardzo wiem jak), zaszkodziło, bo najpewniej choć częściowo udałoby się falę nienawiści złagodzić.
Tak jednak się nie stało i nic nie wskazuje na to, aby się to miało w przyszłości zmienić. Tzw. wirale są bardzo popularne i pożądane wśród marketingowców. Wszyscy wydawcy chcą, aby społeczność sama zrobiła im darmową reklamę. Rzadko się to jednak zdarza, a zdecydowanie łatwiej narobić sobie problemów. Nie od dziś wiadomo, że o dobrych wieściach mało kto mówi, a złe rozchodzą się błyskawicznie. Dlatego w każdym ekosystemie, tym internetowym także, powinna być jakaś równowaga. Niech będą barany, ale bądźmy dla nich przeciwwagą. Nie popadajmy w paranoję i nie siejmy bezsensownej propagandy. Najczęściej nie wychodzi z niej nic dobrego.
Kończąc wypada wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. Osobiście nie mam problemów z piętnowaniem czegokolwiek, wypada jednak mieć umiar. Jeśli ktoś coś sknoci, a my za to zapłaciliśmy, mamy prawo do krytyki. Niechaj będzie to jednak krytyka konstruktywna, taka, która wnosi coś do dyskusji. Warto też utrzymać jakiś rozsądny poziom wypowiedzi. Złośliwe materiały tylko napędzają ten niemile widziany syndrom gnojenia dla samego gnojenia. Potem niefajnie jest powiedzieć wśród kumpli: „a wiecie co, mi się podoba!”. Lawina zaczyna się toczyć i nikt nie jest w stanie jej powstrzymać. Chcemy szacunku, szanujmy innych. Pastwiska zostawmy baranom!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler