Słów kilka o Grand Theft Auto: San Andreas na Xboksa 360
Grand Theft Auto: San Andreas na Xboksa 360 ograłem dość solidnie. Na tyle, by śmiało wypowiedzieć się w kwestii tego, że była to ewidentna porażka firmy Rockstar. Konwersja nie udała się na wszystkich możliwych płaszczyznach. Ale i tak nadal kocham tę grę.
Nowa wersja, ukochanego przez rzesze fanów San Andreas, miała być tym, co najlepsze dla tej marki – urodzinowym prezentem. Dziesięć lat obecności na rynku to niemały sukces, zwłaszcza, gdy kolejne pudełkowe reedycje regularnie lądują na rodzimych (i myślę, że nie tylko) półkach sklepowych. R■ chciało uczcić ten moment wypuszczają dopieszczoną do maximum edycję dedykowaną konsoli zeszłej generacji, albowiem inaczej się nie dało (PlayStation 4 czy Xbox One nie wchodziły w rachubę).
Niestety, ośmielono się popsuć tak znakomitą premierę. Nikt nie spodziewał się tego po Rockstarze, a na pewno nie zwolennicy tego znakomitego studia. Oto bowiem posiadaczom konsoli Xbox 360 zaoferowano port z… wersji mobilnej! Przeniesiono San Andreas HD (jak niektórzy nazywają tę wersję) ze zwykłych smartfonów na stacjonarny sprzęt! Gdyby jeszcze wszystko działało z tego portu, to nikt by nie robił większego rabanu. Ale „nowe GTA” oferuje błędy, jakich nie widzieliśmy nawet przy premierze oryginału na PlayStation 2. Mało tego, nie było ich w pecetowej edycji, opublikowanej blisko rok później.
Tytuł nie potrafi utrzymać stałych 30 klatek na sekundę – to najpoważniejszy zarzut względem tej produkcji. Co jak co, ale dziesięcioletnia gra, która debiutowała w erze pierwszego Xboksa, na dzisiejszych, tudzież wczorajszych, sprzętach powinna śmigać bardzo dobrze. Grand Theft Auto: San Andreas HD ma zaś problem z płynną rozgrywką oraz stałą liczbą klatek na sekundę. Szok i niedowierzanie!
Pomijam tak prozaiczne babole, jak przenikanie postaci lub innych obiektów przez tekstury, brak (nie wszystkich) obiecanych tekstur High Definition czy też zerowe wyważenie czułości prawej gałki analogowej, odpowiadającej za celowanie. W teorii ciekawiej jest, kiedy nie pomaga nam automatyczne namierzanie, w praktyce nie da się bez tego obejść.
Kardynalnym potknięcie programistów z Rockstara są również poucinane ścieżki dialogowe. Potrafią spłatać nam nie lada psikusa, gdy oglądając w najlepsze jakiś przerywnik filmowy, znikają w dowolnie wybranym przez siebie momencie. Nie słyszymy ani głosów bohaterów, ani pozostałych dźwięków otoczenia. Niesamowicie frustrujący bug. Jeśli ponownie chcemy przeżyć emocje towarzyszące nam podczas konkretnych cut-scenek musimy wczytać poprzedniego sejwa!
■ Xbox: 10 czerwca 2005;
■ PC: 07 czerwca 2005;
■ MOB: 12 grudnia 2013;
■ X360: 26 października 2014.
Jedyne, co tak naprawdę cieszy w posiadaniu San Andreas HD to... cena. Za odświeżone przygody CJ-a i spółki z Grove Street zapłacimy niecałe 15 złotych, co na realia remake’ów wszelakich jest naprawdę niewielką kwotą. Niestety, nostalgia robi swoje. Jeśli miałbym kompletnie na trzeźwo oceniać jakość tego portu, byłby to istny crap. Czego niesamowicie mocno żałuję, wszak R■ stać na coś lepszego oraz lepiej zbalansowanego, od takiego „lelum polelum”. Wyraźnie widać, nad czym ekipa braci Houserów pracowała w pocie czoła, a jaki projekt powierzyła pobocznej ekipie praktykantów...
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler