Makrotransakcje – czyli optymalizacja zysków zamiast optymalizacji gry!


bigboy177 @ 14:45 15.11.2014
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Na początek nieco historii. Od zarania dziejów gry komputerowe, które mogliśmy nabyć do własnego domu, miały jeden model biznesowy.

Na początek nieco historii.

Od zarania dziejów gry komputerowe, które mogliśmy nabyć do własnego domu, miały jeden model biznesowy. Płaciliśmy jednokrotnie, a następnie bez ograniczeń korzystaliśmy z nabytego produktu. Co ważne, był to zawsze produkt gotowy, nie wymagający dłubania i poprawiania. Wyciągaliśmy kasetę, kartridż, dyskietkę lub płytę, instalowaliśmy lub odpalaliśmy zawartość i koniec. Nic więcej nie trzeba było robić. Nie było żadnych aktualizacji, łatek i patchy. W dodatku, gra była naszą własnością na zawsze i nic tego nie mogło zmienić.

Później zaczęła się rewolucja. Pojawiły się gry free-to-play, które można było pobrać za darmo z sieci, ale często konieczne były przeróżne pomniejsze opłaty, odblokowujące dodatkową zawartość, lub po prostu ułatwiające szarpanie. Zrodziły się tzw. mikrotransakcje. Chociaż nie, zrodziły się to złe słowo, albowiem mikrotransakcje były z nami od dawna. Jak inaczej można bowiem nazwać opłaty w salonach gier, w których konieczne było nabywanie żetonów, umożliwiających zabawę. Przecież ogólne założenia były bardzo podobne do obecnych.



Rozwój internetu oraz chęć pozyskiwania coraz większych pieniędzy sprawiła, że wydawcy zaczęli kombinować, co by tu zrobić, aby zarobić więcej. Zaczęli się też zastanawiać jak przeskoczyć „barierę” zakupu, która powstrzymywała ludzi, przed nabywaniem gier „w ciemno”. Ktoś wreszcie wpadł na pomysł, że można udostępnić grę za darmo, a zarabiać na czymś innym - na dobrach dostępnych we wnętrzu danego tytułu. Nie jestem pewny który deweloper jako pierwszy zaadaptował model free-to-play w grze dla domowego użytku, ale jedne z pierwszych przedstawicieli gatunku pochodzą jeszcze z poprzedniego stulecia. Wśród nich warto wymienić m.in. Furcadia, Neopets oraz RuneScape. Później przez kolejne lata format prężnie się rozwijał.

Gry MMO to idealny przykład szczytu popularności free-to-play. Produkcje pokroju Runes of Magic czy Rappelz pobieraliśmy zupełnie za darmo - choć ich opracowanie wymagało sporych nakładów - a następnie we wnętrzu programu, za prawdziwe pieniądze, nabywaliśmy specjalną walutę (np. jakieś kryształy), z pomocą której dało się kupować różne „pierdoły”. Wśród nich znajdowały się jakieś zwierzątka, unikatowa broń, skórki do postaci itd. Niestety już wtedy zaczęły się bardzo poważne problemy.

Sprawdź także:
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosraziel91   @   21:55, 15.11.2014
Nie pochwalam piractwa ale mam pewną teorię . Kupuję gry za pieniądze a po ukończeniu odkładam na półkę , ale sądzę , że wiele osób szuka pirackich wersji nie tylko dlatego , że są darmowe. Te wersje często zawierają w sobie wszystkie te season passy i inne duperele za które płacimy połowę ceny gry którą dopiero kupiliśmy a do tego są w jakimś stopniu połatane bo np dostaną paczkę patchy wypuszczonych do tej pory. Czasem ktoś wypuści fanowską łatkę która poprawia dużo ( niesławne Watch Dogs i jego szata graficzna) ale jest dostępna na PC bo konsola działa na zasadzie " Twój guru ma dla Ciebie patch i masz go zainstalować" , co czasami samo w sobie papra grę. Przykład jaki przychodzi mi do głowy to Skyrin w którym po jakimś patchu smoki latały do tyłu . I płać tu za grę 200 zł i módl się , żeby działała i byłą kompletna :/
0 kudosremik1976   @   22:45, 15.11.2014
Tych którzy próbują nas doić powinniśmy tępić i nie kupować od nich gier, a tych którzy nas graczy szanują powinniśmy wynagradzać. Ja na przykład mam zamiar wynagrodzić twórców gry prawdziwego F2P Defiance w którą gram bezstresowo i kompletnie za darmo i świetnie się bawię z graczami, którzy kupują wszystko za kasę. Jedni kupują, a inni nie, ale wszyscy są równi. Dlatego kupię sobie edycję kolekcjonerską, choć gra nie jest najwyższych lotów i w ten sposób docenię to co zrobili dla mnie twórcy gry i za to co jeszcze zrobią, bo ich starania cały czas są widoczne. Najgorzej mają gracze niecierpliwi, bo tak bardzo chcą być z wszystkim i przed wszystkimi, że nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak dużo tracą i jak szkodzą innym. Pre-ordery - najgorsza wersja gry wypatroszona z zawartości za największe pieniądze, a wystarczy poczekać, żeby mieć to za co naprawdę płacimy. Wersje Goty, wersje limitowane to są te gry które powinniśmy kupować. Połatane, z wszystkimi dodatkami i co najważniejsze w odpowiedniej cenie. W ten sposób właśnie uczymy producentów gier, że można z nami grać w kulki i to dosłownie z wszystkim, bo kupujemy kota w worku. Po co się starać jak za towar już zapłacono. Gracze muszą nauczyć się wybierać jakość i pokazać producentom, że tego od nich oczekują. W tej chwili gracz bierze wszystko jak leci i nawet nie wie co bierze. To powoduje, że producenci pozwalają sobie na coraz więcej i testują wytrzymałość graczy, a ta wytrzymałość jest chyba nieskończona i skończy się dopiero jak producent weźmie kasę i nie da graczowi kompletnie nic w zamian, bo do tego to zmierza.
0 kudosUxon   @   10:51, 16.11.2014
"Gracze muszą nauczyć się wybierać jakość", świetnie remik ująłeś w jednym zdaniu cały problem. Niecierpliwi gracze powinni zrozumieć, że producenci gier istnieją jedynie dzięki ludziom, którzy te gry kupują. Załóżmy czysto teoretycznie, że nikt nie nabywa Battlefield 4 lub Assassin's Creed Unity w dniu premiery. Każdy czeka na rzetelne, porządne recenzje, przekonuje się, że to babol. Czy wtedy gra się sprzeda tak świetnie? Czy w ogóle się sprzeda? Śmiem wątpić. Twórcy i koncern są stratni na grube miliony. Logiczną wtedy jest zmiana polityki i uświadomienie sobie przez nich, że z graczami nie ma żartów. Tylko tak możemy pokazać, że to nie my istniejemy dzięki nim, tylko oni dzięki nam. Nie dajmy się doić i robić w konia. Dekadę temu i dalej było zupełnie inaczej, dostawaliśmy gry skończone, nikt nie płakał po zakupie i po prostu był zadowolony. Spójrzcie co mamy teraz, prosty przykład - Wiedźmin 3. Na froncie głównej strony internetowej widnieje, że będzie możliwość pobrania darmowych dlc w postaci stroju dla Yennefer, fryzur dla Geralta itp pierdoły. Niby wielka hojność, że darmowe. Kiedyś takie bzdety wrzucało się w patche, po prostu one były i nikt się z tym nie obnosił. Dziś wszyscy chwalą i wynoszą pod niebiosa CD Red, że wypuścili łaskawie takie dodatki. Czujecie różnicę? Kiedyś zdecydowanie bardziej szanowano graczy, bo każdy kto łapał się za tworzenie gier wiedział, że musi dać jakość inaczej będzie skończony. Teraz twórcom wydaje się, że nie przeżyjemy dzięki nim, role trochę się odwróciły w sposobie myślenia. Po prostu ich rozpieściliśmy. A zwyczajnie chodzi o to, by kupować gry rozsądnie, a nie na fali hype'u, bo to dla wielkich molochów tylko woda na młyn, by wypuszczać coraz więcej i szybciej, nieważne jakiej jakości. Pamiętajcie szanowni gracze: to oni są dzięki nam, a nie my dzięki nim, bo zawsze można grać w coś innego niż producent babola oferuje. Pozdrawiam.
0 kudosJackieR3   @   11:07, 16.11.2014
Uxon:CD Red jednak bym się nie czepiał.Edycję Rozszerzoną do Jedynki też można było ściągnąć za darmo.Niby nie było tam nic wielkiego,przyznam że w te dodatkowe niewielkie przygody nawet nie grałem ale jakiś szacunek dla gracza jest.
Ale co innego taki Bioware.Już doją z ludzi ok. 150 zeta za podstawkę DAI i liczą zyski z DLC które już też na pewno mają prawie gotowe.No i prezesunio firmy może potem co pół roku zmieniać autko.Ale jak mu ludzie sami się pchają z kasą.... Poirytowany
0 kudosUxon   @   11:49, 16.11.2014
@Jackie Nie chodzi o to, że czepiam się akurat CD Red, miałem na myśli tylko, jak sam mechanizm i filozofia wydawania gier się zmieniła na przestrzeni lat. W tym konkretnym przypadku: dawniej takie dodatki przechodziły bez echa, a dziś są traktowane jako wielka hojność. Tylko to miałem na myśli, bo akurat Redzi są ostatnim studiem, do którego miałbym jakiekolwiek zastrzeżenia.
0 kudosJackieR3   @   11:59, 16.11.2014
Cytat: Uxon
miałem na myśli tylko, jak sam mechanizm i filozofia wydawania gier się zmieniła na przestrzeni lat

No racja.Ale tak to już jest w szołbyznesie.Cierpią na tę przypadłość od dawna muzyka,film,literatura to i na gry musiała przyjść kolej.
Dobry odbiorca to masowy odbiorca i z wypchanym portfelem.A deweloperzy to już nie ci romantycy sprzed 15-tu lat tylko byznesmeni. Konsternacja
0 kudosUxon   @   12:23, 16.11.2014
I dlatego tym "byznesmenom" trzeba uzmysłowić, że istnieją i zarabiają jedynie dzięki nam. To my tak naprawdę rozdajemy karty, bo zawsze możemy się nie zgodzić na babole, które nam oferują. Ale jesteśmy cały czas naiwni i łykamy piękne zwiastuny i reklamy, dogłębnie i szeroko przemyślane przez speców od marketingu. Dostajemy często w zamian gówno i tylko się denerwujemy, ale nie to jest najgorsze. Jest tym to, że nie potrafimy wyciągać wniosków i dajemy się cały czas wodzić za nos.
0 kudosJackieR3   @   15:31, 16.11.2014
No to Shuwarowi trzeba skopać tyłek żeby
już nie kupował preorderów
od Bioweru. Pokręcony Zadziorny
0 kudosraziel91   @   15:32, 16.11.2014
Cytat: Uxon
I dlatego tym "byznesmenom" trzeba uzmysłowić, że istnieją i zarabiają jedynie dzięki nam. To my tak naprawdę rozdajemy karty, bo zawsze możemy się nie zgodzić na babole, które nam oferują. Ale jesteśmy cały czas naiwni i łykamy piękne zwiastuny i reklamy, dogłębnie i szeroko przemyślane przez speców od marketingu. Dostajemy często w zamian gówno i tylko się denerwujemy, ale nie to jest najgorsze. Jest tym to, że nie potrafimy wyciągać wniosków i dajemy się cały czas wodzić za nos.
POLAĆ TEMU PANU !!! ZACNIE PRAWI Szczęśliwy
0 kudosFox46   @   00:27, 17.11.2014
Cytat: Uxon
I dlatego tym "byznesmenom" trzeba uzmysłowić, że istnieją i zarabiają jedynie dzięki nam. To my tak naprawdę rozdajemy karty, bo zawsze możemy się nie zgodzić na babole, które nam oferują. Ale jesteśmy cały czas naiwni i łykamy piękne zwiastuny i reklamy, dogłębnie i szeroko przemyślane przez speców od marketingu. Dostajemy często w zamian gówno i tylko się denerwujemy, ale nie to jest najgorsze. Jest tym to, że nie potrafimy wyciągać wniosków i dajemy się cały czas wodzić za nos.


Nie do końca jest tak jak piszesz, bo ci którzy jak to napisałeś "dają się wodzić za nos" spadają im klapki z oczu, wtedy już mają w dupie takiego developera, z tym że na miejsce takiego jednego przychodzi 5 kolejnych którzy to kupują. Do czego zmierzam, że na oczy przejrzy 10 i machnie ręką to na ich miejsce przyjdzie 20 frajerów którzy to kupią.
U nas to nie jest praktykowane aż tak, bo my jako polska jak i inne kraje mają gdzieś zdrobnianie zawartości. Ale dla USA,UK to chleb poprzedni u nich to schodzi, dopóki będzie schodzić to nie widzę aby zaprzestano tego typu zagrań. Z tym że jak już pisałem jeden niezadowolony Amerykanin to na jego miejsce przyjdzie trzech którzy dadzą się nabić w butelkę.
0 kudosUxon   @   10:39, 17.11.2014
@Fox Dokładnie to napisałem, tylko innymi słowami. I właśnie dopóki zamiast tych dziesięciu będzie się pojawiało dwudziestu jak mówisz, to sytuacja będzie taka jak obecnie, albo nawet jeszcze gorsza. A takie molochy jak Ubisoft będą zamiast skupić się na jednej grze i wykonać ją porządnie, robić równocześnie trzy albo cztery. A później w wywiadach robić z siebie ofiary za pomocą złotych ust speców od PR i marketingu.
0 kudosazayt   @   14:36, 24.11.2014
Bardzo interesujący artykuł. Porusza Pan bardzo ważną kwestię, którą już dawno zauważyłem i przez którą przestałem grać w gry. Prosty przykład mamy również w studiu Blizzard. Tworzyli oni przepiękne gry m.in. "Warcraft". "Warcraft III" i jego dodatek pozwolił autorom zabłysnąć na arenie światowej, co równa się nie tylko splendorowi, ale i również sporej sumie pieniędzy. Im jednak to nie wystarczyło i stworzyli "kasopochłaniacza" czyli World of Warcraft. Stali się pazerni na każdego miedziaka, co widać po zabezpieczeniach przeciw piractwu(oczywiście potępiam piractwo ;)). Tak dużo czasu pochłania im ta walka, że nie mają czasu na dopracowanie gry(co poruszył autor artykułu).
Wracając do Warcrafta, co mnie najbardziej boli jest fakt, że nie ma szans na powstanie Warcraft IV. WoW jest jego gwoździem do trumny. Póki Blizzard jest zaślepiony monetami póty nie ma szans na ciąg dalszy, legendarnego Warcrafta.


Powyższa wypowiedź jest wyrażeniem moich osobistych opinii.
0 kudosHighline   @   03:10, 30.11.2014
Nawiązując do gier z gatunku ``Graj za darmo`` , największy ciąg na kase mają chyba ostatnio właściciele World of Tank. Oczywiście nie zauważy tego ktoś kto ma na koncie kilkaset bitew ale jak już ktoś gra w te gre od roku lub dłużej musiał zauważyć że przeciwnicy częściej uszkadzają dziwnym trafem moduły czołgów najbardziej potrzebne do poprawnej gry danym typem maszyny albo ranią najważniejszego dla niej członka załogi. To tylko wierzcholek góry sknerstwa polityki Wargaming. O tym ze grają ze sobą maszyny z różnych poziomów wiedzą wszyscy, co też ma wpływ na ilość wyrzucanego złota ( tak wyrzucanego,bo celność w tej grze jest momentami żenująca co WG próbuje usprawiedliwiać realizmem (!) O większe robienie w z mózgu klientom już trudno,przez ostatnie kilkamiesięcy ilość ludzi na serwerach zmniejszyła się już o około 20 % bo starzy gracze mają dość bicia głową w szklany sufit,spowodowany chamską polityką skner z Wargaming.
Dodaj Odpowiedź