Wrażenia z pokazu gier Nintendo (m.in. Splatoon, Yoshi's Wooly World i Mario Maker)
Kilka dni temu miałem okazję zagościć w niemieckiej siedzibie firmy Nintendo we Frankfurcie nad Menem. Sama wycieczka, z racji wielogodzinnego tułania się pociągami, autobusami, samolotami (plus mnóstwo czekania na lotniskach i stacjach), nie należała do najmilszych, ale warto było się poświęcić dla tego, w co można było pograć przez kilka godzin u naszych niemieckich sąsiadów. W najbliższych dniach na stronie znajdziecie osobne teksty dotyczące dwóch, moim zdaniem, najważniejszych pozycji w katalogu zbliżających się „eksów” na sprzęt Ninteno. Chodzi rzecz jasna o gry Bayonetta 2 oraz Super Smash Bros.. Dziś natomiast podzielę się z Wami wrażeniami z kilku innych, mniejszych, ale niekoniecznie gorszych tytułów.
Splatoon
Splatoon to zupełnie nowa marka japońskiego koncernu, w której nie uświadczymy żadnych wąsatych hydraulików, ani innych kolesi z lodowym spojrzeniem (fani Mario Kart z pewnością wiedzą o co chodzi). Tytuł jest trzecioosobową strzelanką, którą najprościej przyrównać do Plants vs. Zombies: Garden Warfare. Naprzeciw siebie stają dwie czteroosobowe drużyny, których zadaniem jest pokrycie farbą jak największej przestrzeni niewielkiej, ale nieco zakręconej planszy. W tym celu wykorzystujemy specjalne bronie na kolorowy atrament i zalewamy wszystko co popadnie – podłogi, ściany budynków oraz przeciwników.
„Amunicję” uzupełnia się nurkując w oblanym przez nasz zespół terenie, a po napełnieniu całego zbiorniczka można także rzucić bombę, pokrywającą od razu nieco większy kawałek terenu. To całe „nurkowanie” przydaje się także do szybszego poruszania się po mapie, gdyż Inklings, bohaterowie gry, są dość wolni, ale po swoich kolorach ślizgają się niczym gokarty, przenikając przez kraty, wybijając się z w powietrze, itd.
Podczas rozgrywki liczy się głównie malowanie powierzchni, ale oczywiście ważnym elementem jest także strzelanie do przeciwników. Ich „zabicie” sprawia, że zyskujemy kilka chwil na pomalowanie zajętego przez nich terenu, a uwierzcie, że nieraz o wygranej przesądza tylko jedna dzielnica danej lokacji, więc walka toczy się do ostatnich sekund. Niemniej meritum zabawy jest barwienie wszystkiego, co popadnie i wspomaganie swoich kompanów.
Gra się w to zaskakująco przyjemnie, aczkolwiek mam dwa zastrzeżenia. Sterowanie jest dziwne. Wszystko odbywa się podobnie, jak w innych shooterach, z tym wyjątkiem, że do celowania w pionie i poziomie wykorzystano czujnik ruchu pada od Wii U, co w połączeniu z rozglądaniem się na boki przy użyciu prawego analoga wprowadza małe zamieszanie. Na szczęście pełna wersja ma zaoferować różne konfiguracje ustawienia kontrolera. Oprócz tego, pograć można było tylko w jednym trybie. Nie mam zielonego pojęcia, czy po premierze będzie tego więcej. Jeżeli nie, to wydaje mi się, że zabawa wystarczy na max kilkanaście godzin. Tak czy siak, Splatoon jawi się jako nadzwyczaj dobra strzelanka, którą polubią zarówno młodsi, jak i starsi gracze.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler