I Love Gaming # 6 – czego powinniśmy się nauczyć z afery z PSN?
W momencie, gdy piszę te słowa, minęło kilka godzin od opublikowania przez Sony informacji, jakoby przedłużenie tajemniczej konserwacji PlayStation Network wiązało się z dochodzeniem w sprawie wykradzenia danych osobowych użytkowników. Jest to teraz najgorętszy temat na znakomitej większości portali branżowych, a w konsekwencji, wspaniała pożywka dla miłośników prowokowania internetowych sporów. Teraz jak nigdy, mają oni możliwość dolewania oliwy do ognia, w bezcelowych wojnach o wyższości jednej konsoli nad pozostałymi. O tym, dlaczego te dysputy są bez sensu, będę jeszcze pisał w ramach cyklu „I Love Gaming”, więc dziś z pełną świadomością, temat zamierzam pominąć. Pytanie, dlaczego nie powinien on być przytaczany wobec zaistniałych problemów z usługą Sony, jest natomiast dobrym punktem odniesienia, do zastanowienia się nad przyszłością gier wideo.
Pozwolę sobie rozpocząć od postawienia tezy: włamanie na PlayStation Network nie ma najmniejszego związku z tym, że jest to usługa darmowa. Argument niepłacenia abonamentu, przytaczany jest obecnie często przez fanatyków konsoli Microsoftu, jako powód niedoskonałości zabezpieczeń intranetu Sony. Zapominają oni, że celem pokrycia kosztów rozwijania swojej sieci, japoński gigant wprowadził płatną usługę PSN+, a sam Xbox Live, sprzężony jest z darmowym Windows Live. Siłą rzeczy, argument ekonomiczny jest w tym przypadku bardzo naciągany. Co więcej, na każdego, kto oferuje usługi przechowujące dane osobowe, działają setki różnorakich regulacji i przepisów, zarówno krajowych jak i międzynarodowych, nakładających sankcje w przypadku ujawnienia takich informacji. Nie wiem, jak skończy się „afera z PSN”, lecz jestem przekonany, że Sony poniesie z jej powodu duże straty – finansowe i być może prawne. Bardzo niedobrze, że zbiegły się one z problemem zniszczeń, jakich doznały macierzyste fabryki firmy, podczas kataklizmu w Japonii.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler