Ostatnio zacząłem grzebać w archiwaliach.Pierwsza połowa lat 60-tych.Jako że rock w powijakach moja uwaga skupiła się na jazzie.
I szok.John Coltrane ,Miles Davis ,Mc CoyTyner nagrywali wtedy swoje sztandarowe kultowe pozycje a słucham se właśnie płyty Andrzeja Trzaskowskiego z roku 1965 i szczena mi opada.No laik jestem jeśli chodzi o jazz ale według mnie w niczym to nie ustępuje światowym gigantom a nawet brzmi ciekawiej ,bardziej eklektycznie.A Stańko i Muniak dają radę.