Offline
Na początku Hob zapowiada się ciekawie, ale stosunkowo szybko zamienia się w łażenie po świecie w poszukiwaniu czegoś z czym można by wejść w interakcję albo jakiejś zagadki dzięki czemu odblokowujemy dostęp do kolejnych części świata. Totalnie nie miałem chęci by dobrnąć do końca. Skończyłem w momencie w którym bohater "uzdrawia" pierwszą roślinkę, drzewko czy co to jest. Nie ma tu jakiegoś celu, jakieś fabuły, gameplay też im dalej, tym jest coraz bardziej monotonny. Zdarza się, że kilkanaście minut biegamy bez celu nie wiedząc za bardzo co zrobić i gdzie iść dalej. Zagadki są całkiem fajnie przemyślane, choć nie są zbyt trudne. Jak wcześniej pisałem, trzeba wejść w interakcję z odpowiednim obiektem, a zagadki rozwiązują się same. Dość słabo zrealizowano sterowanie, to typ gry, gdzie kamera jest z lotu ptaka, postać jest mała, więc nie bardzo ją "czujemy". Podobnie było w takim Tearaway, gdzie też często spadało się w przepaść, ale tam odradzaliśmy się przynajmniej w tym samym miejscu. W Hob postać odradza się w punktach zapisu, które mimo wszystko są dość gęsto rozsiane. Uniwersum prezentuje się ciekawie, stylistyka jest sympatyczna, choć na obrazkach gra wygląda lepiej. Poza zagadkami zbieramy różnego rodzaju znajdźki, a to kwadraciki, które zwiększają nasz pasek życia, "coś" co powiększa naszą "manę", są też kawałki oręża, różne schematy strojów czy umiejętności. Z swego rodzaju kapliczek zdobywamy coś na kształt doświadczenia za które to możemy wykupywać umiejętności. Ogólnie nic specjalnego i nic czego by nie było w innych grach. Miałem przeczucie, że gra stara się być aż za bardzo "indie". Ostatecznie wyszła produkcja troszkę bezpłciowa, bo mimo, iż może przykuwać uwagę ciekawą stylistyką, to sam gameplay jak dla mnie dość szybko staje się powtarzalny, miejscami nużący, miejscami frustrujący przez słabe elementy platformowe lub pracę kamery. Nie jest to gra, która na długo zapadnie w pamięć graczy. Raczej do jednorazowego ukończenia, o ile w ogóle komuś będzie się chciało ją ukończyć.