Assassin's Creed: Origins (PC) - komentarze



Offline
MicMus123456789 //grupa Wojownicy RPG » [ Obywatel 2011 ]0 kudos
Cytat: TheCerbis
Nie chciałeś wersji na PS4 wziąć?


Nie. Po za tym wszystkie części serii mam w wersji na PC Uśmiech

Cytat: TheCerbis
Jak to gra sama ustala tempo poruszania się postaci?


Niestety tak, byłem tym zaskoczony i rozczarowany.

Cytat: TheCerbis
Widzę, że ograłeś wersję na PC, jak optymalizacja na Twoim sprzęcie?


Gra potrafi szarpać nawet na średnich ustawieniach, kilka razy musiałem też restartować grę, bo się zawiesiła, czy to przy wspinaczce czy na ekranie ładowania.

Offline
Guilder //grupa Mieszczanie » [ Wojownik (exp. 2597 / 3000) lvl 11 ]1 kudos
Gdy ogra się wystarczająco dużo (czyli więcej niż jedną) gier Ubisoftu, każda kolejna nie jest w stanie już człowieka zaskoczyć. Nie inaczej jest w przypadku tego tytułu. Rzecz w tym, że...to tylko połowicznie zła wiadomość.
Koń, jaki jest, każdy widzi. Open world, mizerna fabuła, znaczniki, wieże odkrywające mapę/znaczniki, przyzwoita grafika. Wszystko co znamy z innych części czy serii, jest także i tutaj. Widać oczywiście pewną delikatną ewolucję, tutaj trochę rozwinięte drzewko umiejętności, nieco poważniejsze podejście do walki wręcz, ale spokojnie odnalazłaby się w tym wszystkim osoba, która pominęła z dwie, trzy części.
Ubisoft nie umie w fabułę, potwierdzenie nr 2137. O ile zupełnie nie miałem problemu, że już od pierwszych sekund gry rzucono mnie w wir walki z jakimś olbrzymem (jedno ze standardowych podejść w popkulturze, żeby zacząć z przytupem, często sięga po to np. Nolan w Hollywood), o tyle szybko potem zacząłem wyzwalać to i owo, zabijać tego czy owego, a nawet niespecjalnie wiadomo było po co. Później zaczęto to powoli wyjaśniać, ale nie zmienia to faktu, że prowadzenie narracji dalej jest w Ubi tragiczne. Oczywiście przy otwartym świecie zawsze jest to nieco trudniejsze, ale możliwe. Można sobie pomóc np. wyrazistymi i ciekawymi NPC-ami. No cóż, nie brakuje tu postaci historycznych, ale ognia zabrakło. Każda cut-scenka czy dialog nadawała się do przewinięcia, nie robiłem tego chyba tylko dlatego, żeby mieć czyste sumienie w tej krytyce. Zdecydowanie, i chyba już tradycyjnie, najsłabszy element gry. Na szczęście w pozostałych kwestiach aż tak źle nie jest (choć to nie koniec minusów).
Jako że jestem fanem RPG-ów, każdy ich element w grach przyjmuję z ukontentowaniem. Wobec tego kierunek, w którym idą Assassin's Creedy, z większym z gry na grę drzewkiem umiejętności, rozszerzającymi się możliwościami doboru ekwipunku, czy nawet zwykłego levelowania, przyjmuję z zadowoleniem. Być może zawodzi mnie pamięć, ale nie kojarzę, by wcześniej można było walczyć na tak różne sposoby jak tutaj (różnica miedzy dzidą, obuchem, mieczem czy sztyletami jest znacząca i mocno wpływa na rozgrywkę), robi to dobre wrażenie. Co jednak w tej kategorii mocno zawodzi, to bardzo naiwne i uproszczone podejście do poziomów. Jeśli Ubisoft nie chce, byś udał(a) się w dane miejsce, podkręca level danej istoty, człowieka lub zwierzęcia, i przejścia nie ma. Jeszcze NPC o jeden czy dwa poziomy nad nami to kwestia skilla, ale gdy różnica wynosi cztery i więcej, to my w zasadzie nie zadajemy obrażeń, a NPC nas ma na jeden strzał. Wygląda to momentami groteskowo, bo może dojść do sytuacji, że w jednym miejscu ubijemy (nie bez pewnego wysiłku) hipopotama, a kilkaset metrów dalej hiena wyciera nami glebę. To wrażenie jest dodatkowo spotęgowane tym, że choć możemy ulepszać ekwipunek (na dwa sposoby, poziom ubioru i poziom samych broni), to wszystko to ma wręcz symboliczne znaczenie. Liczy się w 90% level, czyli grind/robienie questów.
Miałem pewne nadzieje związane z klimatem. Zawsze powtarzam, że sama idea Asasynów pasuje wyłącznie do bliskiego wschodu, klimatu krucjat i muzułmańskiej architektury. Starożytny Egipt to nie to samo, ale mimo wszystko liczyłem, że chociaż częściowo nawiąże do jedynki, która do dziś pozostaje w mojej opinii najlepszą pod względem spójności wykreowanego świata. No nie było tak, nie oszukuję się nawet. Ciężko mi jednak mieć do Francuzów o to pretensje, to raczej ja się łudziłem nie wiadomo dlaczego. Choć klimatu mi trochę brakuje, to sama mapa została wykonana starannie i solidnie. Tereny podmokłe są przekonujące, poszczególne rejony pustyni znacząco się od siebie różnią w sensowny sposób, a architektura Aleksandrii czy Memfis jest zupełnie inna niż rzymskiej Cyreny. To Ubi od dawna umie i tej umiejętności nie traci.
Ciężko w tym momencie nie zauważyć, że mamy tu do czynienia z pewnym marnotrawstwem. Ta naprawdę dobrze zrobiona mapa aż prosi się, by ją solidnie zagospodarować. Ale jak wspomniałem, ta jakość treści to pięta achillesowa Ubisoftu, więc mamy kilka sztamp (miejsce na skarb, garnizon, siedlisko drapieżnych zwierząt - te trzy to w zasadzie 80% znaczników na mapie) i od czasu do czasu side quest, który robi za pretekst to odwiedzenia któregoś z takich miejsc. Co ciekawe, niektórych regionów nie odwiedzimy w ogóle (!), jeśli będziemy ograniczać się tylko do robienia głównych i pobocznych zadań. Fajnie się musi czuć taki pracownik, który projektował dany fragment przez kilka dni czy tygodni, a potem 80% graczy w ogóle tego nie zobaczy, bo inny dział nie miał czasu lub chęci, żeby tam chociaż z questem gracza wysłać.
W tym całym, co by nie mówić, średniactwie tej serii, widać pewną metodę, która pozwala ugruntować swoją pozycję w grupie, która już chyba na zawsze będzie docelową dla serii - casuali z małą ilością wolnego czasu. Znaczniki mają określone cele do wypełnienia (np. w garnizonie zabij kapitana i przeszukaj jego skrzynię), po wypełnieniu których zmienia się ikona i wiemy, że nie mamy tu już czego szukać. Do tego gra nawet na poziomie hard jest banalnie łatwa (z małymi wyjątkami, o tym zaraz). To działa wręcz hipnotyzująco - setki zapytajników, które po kolei odkrywamy, coś robimy, odhaczamy bez większego wysiłku, lecimy dalej. Wprost idealne dla kogoś, kto po ciężkim dniu pracy ma pół godziny, zanim mu się dziecko obudzi po drzemce. Zrobi dwa znaczniki albo jeden side quest i może wyłączać. Fabuły i tak prawie nie ma, więc nawet dialogi może przewinąć i zbyt wiele nie straci. A takich ludzi jest wbrew pozorom mnóstwo. I kupią takiego Asasyna, który starczy im na parę tygodni - jeśli nie miesięcy - i zanim go ukończą, to już następny będzie czekał. Nie powstrzymuje mnie to oczywiście od krytykowania tej serii za rzeczy, które mi się nie podobają, ale mam świadomość, że po prostu niekoniecznie jestem grupą targetową.
Na koniec warunkowy plusik za walki z Phylakitai i słoniami. Warunkowy, bo odskoki mogłyby działać nieco lepiej, wtedy te walki byłyby najmocniejszym elementem gry, ze względu na stanowiące wyzwanie i satysfakcję z ich przejścia. A tak to czasami były źródłem frustracji. Szczególnie, jeśli taki Phylakes był na rydwanie.
No cóż, trochę ponarzekałem, ale generalnie źle nie było. Ukończenie na poziomie hard fabuły, wszystkich questów pobocznych i wszystkich znaczników zajęło mi 71 godzin. Dodatkowe niecałe dwie zeszły na cztery potyczki ze słoniami, razem prawie 73h. Czas zmarnowany? Nie. Ale czy Origins jest godne polecenia? No chyba jednak też nie. Przypomina mi to trochę filmy Marvela. Chodzi się na nie siłą rozpędu po ciekawym początku, który stanowił coś nowego i ożywczego, w sumie się człowiek dobrze bawi, ale wybitnej wartości artystycznej toto nie ma.

Online
Barbarella. //grupa Akademia Morderców » [ Szef Akademii (exp. 3743 / 4800) lvl 11 ]0 kudos
Fajna recka . Jeszcze do Origins mam daleko ale sama jestem ciekawa czy do niej dociągnę jak to napisałeś "siłą rozpędu" . Uśmiech Generalnie nie jestem fanką seriali ale o dziwo póki co to do tej serii jeszcze mnie ciągnie po trzech ukończonych częściach. Uśmiech

Offline
Guilder //grupa Mieszczanie » [ Wojownik (exp. 2597 / 3000) lvl 11 ]0 kudos
Trójka, czwórka i Rogue różnią się od siebie bardzo nieznacznie. Dopiero potem Ubi zrozumiało, że nawet w tak popularnej serii są granice tego, jak mało możesz zmienić. Ważne jest by wiedzieć, czego się spodziewać, nie nastawiać się na arcydzieło. Odkąd obraziłem się na mierną trójkę, do każdej kolejnej części tak podchodzę - będzie prawie to samo, tylko na innej mapie - i dzięki temu jestem zadowolony. A w przypadku Syndicate byłem nawet pozytywnie zaskoczony.
Origins jest tylko i aż kontynuacją tego trendu. I może jeszcze pierwszym zwiastunem najnowszej plagi tego studia: przepakowania treścią. Już tutaj znaczników jest około 400, a ponoć w sequelach jest jeszcze gorzej.

Liczba czytelników: 475816, z czego dziś dołączyło: 1.
Czytelnicy założyli 53788 wątków oraz napisali 675839 postów.