Elex (PC) - okladka

Elex (PC)

Premiera:
17 października 2017
Premiera PL:
17 października 2017
Platformy:
Gatunek:
RPG / Akcja
Język:
Producent:
Wydawca:
Dystrybutor:
Strona:

ObserwujMam (32)Gram (9)Ukończone (20)Kupię (12)

Opis Elex (PC)
DevMat @ 19:59 06.07.2015
"DevMat"

Śr. długość gry: 56h 34min

+ czaswięcej

Elex to RPG od niemieckiego studia Piranha Bytes. Twórcy znani są fanom gatunku m.in. za sprawą serii Gothic oraz Risen. Wydaniem Elex zajęła się natomiast firma THQ Nordic.

W grze wcielimy się w przedstawiciela rasy Albów, który, podczas jednej z bitew, zostaje zestrzelony i tafia na terytorium zajęte przez Berserków. Tak zacznie się nasza przygoda w dużym, otwartym świecie, który będziemy mogli przemierzać bez ograniczeń i jakichkolwiek ekranów ładowania. Jedyne, co nas może powstrzymać przed eksploracją pewnych obszarów to niedostateczna siła naszego bohatera.

Tytułowy Elex to jeden z najbardziej pożądanych minerałów na planecie Magalan. Przybył on na nią wraz z meteorytami, które 160 lat temu zdziesiątkowały ludność będącą w rozkwicie technologicznym. Z minerału resztka rasy ludzkiej wytworzyła narkotyk, pozwalający jej posługiwać się magią, jak również zwiększać swoją inteligencję. Efektem ubocznym jest zaś wysokie uzależnienie.

Elex stanowi także świetne źródło energii do napędzania różnej maści maszyn, w tym jetpacków oraz potężnych mechów. Minerał zmienił ponadto całkowicie strefy klimatyczne występujące na planecie, dzięki czemu grający zwiedzają bujne lasy, lodowe góry oraz gorące pustynie. W każdej strefie klimatycznej spotyka różne zwierzęta które, podczas styczności z Elexem, stały się bardziej krwiożercze i brutalne.

Piranha Bytes słynie z tego, że bohaterowie kreowani przez studio nie mają swojej tożsamości. Tym razem jest zgoła odmiennie. Protagonista otrzymał bowiem historię, imię (Jax) oraz przeszłość. Pochodzi on z rasy Albów, która powstała dzięki tytułowemu minerałowi. Rasa ta uważa się za lepszą od ludzkiej, chcąc ją sobie całkowicie podporządkować. Albowie są pozbawieni uczuć lecz pamiętają każdy swój występek oraz wydarzenie w życiu. Są rasą dominującą na planecie. Chcą się pozbyć lub przyłączyć do siebie resztę „buntowników” – członków innych frakcji, jakie spotkamy w grze.

Tytuł działa na zaawansowanym, w pełni trójwymiarowym silniku graficznym, wykorzystującym możliwości nowoczesnych komputerów oraz konsol Xbox One i PlayStation 4. Przeznaczona jest wyłącznie do rozgrywek dla jednego gracza.

Wymagania: Twórcy gry Elex ujawnili jej wymagania sprzętowe. Szczegóły dostępne są w zakładce wymagań naszej encyklopedii.

Wkład w encyklopedię mieli:   urban1212,
PEGI: Od 16 latZawiera przemocZawiera mocny językZawiera treści związane z narkotykami
Screeny z Elex (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosshuwar   @   08:35, 05.12.2017
Cytat: urban1212
@Shuwar, a dlaczego ? nie przypadł do gustu ?

Musiałem się oderwać na ponad tydzień, bo sprawy rodzinne... a teraz... nie mogę się zmusić do powrotu. Pytanie dlaczego? Sam nie wiem... no fajnie się grało, ale jakoś tak czułem się już znużony, wątek fabularny taki trochę ciągnięty "jak w smole". Latałem tylko to tu, to tam, by zadania dla przynależności do grupy robić... Nastukałem z tego co pamiętam jakieś 30h i dopiero po tym czasie tak mnie zblokowało.

Może muszę się przemóc i wrócić, może okaże się, że po 30 min znowu się wciągnę... tyle, że wiecznie mam coś do załatwienia i czasu mało Smutny
0 kudossebogothic   @   08:49, 05.12.2017
To jak tam bigboy? Moja oferta nadal aktualna, recenzję mam w sumie napisaną, na filmwebie wisi gotowa do publikacji. W ramach wynagrodzenia styknie mi kodzik Steam do jakiejś gry. Ot, choćby Seven. A ty nie będziesz musiał poświęcać kilkudziesięciu godzin na przechodzenie gry. To tzw. transakcja win-to-win. Cool

Cytat: shuwar
Może muszę się przemóc i wrócić, może okaże się, że po 30 min znowu się wciągnę... tyle, że wiecznie mam coś do załatwienia i czasu mało Smutny

Mnie najbardziej gra wciągnęła, gdy już się przyłączyłem do frakcji i mogłem z większością przeciwników sobie poradzić, a nie od nich uciekać jak w pierwszych 20-30 godzinach rozgrywki. Wtedy ELEX przyssał mnie na kolejne kilkadziesiąt godzin, wręcz nie mogłem się oderwać. Tyle, że pod koniec znowu robi się za łatwo.
0 kudosshuwar   @   13:50, 05.12.2017
Cytat: sebogothic
Mnie najbardziej gra wciągnęła, gdy już się przyłączyłem do frakcji i mogłem z większością przeciwników sobie poradzić
No właśnie to uciekanie mnie trochę zaczęło już drażnić... a dopiero co przyłączyłem się do frakcji. Może rzeczywiście powinienem teraz spróbować?
0 kudossebogothic   @   14:04, 05.12.2017
Cytat: bigboy177
Napisz na priv ;)

PW z tekstem recenzji poszło by naczelny sprawdził czy pasowałaby na stronkę. Uśmiech

Cytat: shuwar
No właśnie to uciekanie mnie trochę zaczęło już drażnić... a dopiero co przyłączyłem się do frakcji. Może rzeczywiście powinienem teraz spróbować?

Miałem tak po 20 godzinach gry, że czułem irytację kiedy ciągle musiałem wszędzie przemykać. Skoro dołączyłeś się do frakcji to powinieneś skupić się na zadaniach z wątku głównego. Względem niektórych zadań pobocznych nie są jakieś trudne, a dostaje się za nie więcej punktów doświadczenia. A tak w ogóle to do kogo się przyłączyłeś?
0 kudosshuwar   @   07:22, 06.12.2017
Standardowo chyba, to berserkerów.
0 kudosurban1212   @   15:40, 20.12.2017
Wyszedł nowy patch ważący 2.5 GB, teraz już chyba nikt nie powinien mieć problemu z ukończeniem gry.
0 kudosBubtownik   @   19:44, 02.01.2018
Wrrrrr jak mnie irytuje to spóźnione wprowadzania patch'a na Origin. Czekam i czekam i nic. Kurde tak dużo zmian i to istotnych zmian w rozgrywce, że chciałem sobie zacząć nową grę i zobaczyć jak bardzo zmieniła się gra od momentu premiery, ale nie. Widać, że jeszcze sobie poczekam...
0 kudosTheCerbis   @   20:35, 02.01.2018
Było kupić na natywnej platformie. :>
0 kudosBubtownik   @   20:37, 02.01.2018
Na innej platformie nie było za 120zł w pre-orderze Zadziorny
3 kudosGuilder   @   21:37, 10.04.2021
Piranha Bytes - dwa słowa, które określą połowę gry bez podawania jakichkolwiek innych informacji - zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym świetle. Ktoś mógłby powiedzieć, że trzymanie się formuły, która nie przyniosła studiu ogólnoświatowego rozgłosu jest drogą donikąd. Ja jednak powiem, że stworzenie takiej gry wymaga w dzisiejszych czasach budżetu, którego Piranha nie miała i raczej nigdy mieć nie będzie. Wobec tego taki model biznesowy przynajmniej cementuje tę grupę fanów, która w znacznej mierze jest z nimi już od czasów Gothica.
Mimo wszystko, ciężko odmówić Niemcom odwagi. Tworzą gry, które dla wielu wygodnych graczy są zbyt nieprzystępne i tego stylu konsekwentnie się trzymają. A gdy poczuli, że wyczerpała im się formuła ostatniej franczyzy, nie wahali się stworzyć nowej. I to jak nietypowej!
Byłem jedną z osób, która z umiarkowanym entuzjazmem przyjęła pomysł na nowy świat. Nie płakałem po Risenie, bo pirackie klimaty nie są dla mnie, ale spojenie fantasy, post-apo i science-fiction to projekt tyleż oryginalny, co ryzykowny. Na szczęście, choć tradycyjnie nie dostaliśmy produktu idealnego, to Magalan ma sens.
Świat gry jest bardzo eklektyczny, aczkolwiek twórcy wyszli z tego zgrabnie pod każdym względem. Po pierwsze, fabularnie: mieliśmy do czynienia z nowoczesnym światem pełnym technologii (Klerycy - sci-fi), na który spadła kometa, niszcząc cywilizację. Na jej zgliszczach niektórzy ułożyli sobie życie po linii najmniejszego oporu (Banici - post-apo), lub też spróbowali naprawić ten świat poprzez ponowne zalesienie go (Berserkowie - fantasy). Po drugie, w kreacji świata gry: to zróżnicowanie nie bije aż tak po oczach, gdyż te trzy światy stanowią raczej osobne obszary. Zdarzy nam się oczywiście budynek na wzór współczesny w środku lasu, ale to przemieszanie nigdzie nie jest tak silne. Koniec końców szybko przyzwyczajamy się do tego tygielka rozmaitości.
Mapa jest duża. Rzekomo większa niż w jakiejkolwiek innej ich grze, aczkolwiek ta w trzecim Gothicu robiła na mnie większe wrażenie. Być może to efekt tego, że ta w Gothic 3 była podłużna i przejście z Nordmaru do Varantu (zwłaszcza do takiego Bakareshu czy Ishtar) była bez teleportów bardzo długa, podczas gdy obszar w Elexie jest bardziej kwadratowy. Tak czy inaczej, tradycyjnie już mamy do czynienia z mnóstwem ciekawych miejsc do eksploracji. Rozmaite ścieżki zachęcają do tego, by skręcić w bok i na chwilę odejść od planowanej trasy do celu bieżącego zadania. Odczuwam jednak pewien minimalny niedosyt. Były fragmenty mapy, na czele z kraterem po uderzeniu komety, które od samego początku kusiły, by je poznać, podczas gdy twórcy albo nie wysłali nas tam ani razu przy okazji jakiegoś zadania (mniejszy problem), albo zupełnie odcięli teren silnym oddziaływaniem środowiskowym, takim jak żar, mróz czy skażenie radioaktywne (większy problem).
Same aktywności, które skłaniają nas do zwiedzania Magalana, są zdecydowanie na plus. Nie brakuje zadań złożonych, niesztampowych, czy wymagających główkowania (Droga do Calaana!). Również questy związane z naszymi towarzyszami nie są błahe i potrafią ciągnąć się przez całą grę. Nie brakuje też wyborów do podjęcia. Wyborów, należy dodać, nieoczywistych, których konsekwencje nieraz nas zaskoczą. Sam kilka razy dałem się zrobić w konia. Doszło w pewnym momencie do sytuacji, że wolałem przyznać się do czegoś złego w obawie, że NPC tylko mnie sprawdza i przyłapanie na kłamstwie skończy się dla mnie jeszcze gorzej. Podejmowane decyzje nie zawsze kończyły się dla mnie satysfakcjonującym efektem, aczkolwiek wyraźnie dało się odczuć, że dokładnie taki był zamysł twórców. Krok w stronę realizmu kosztem satysfakcji i poczucia spełnienia - każdy z nas musi sobie odpowiedzieć, co jest dla niego ważniejsze.
Styl mojego grania w RPG-i jest taki, że w miarę możliwości rozmawiam z każdym, pytając o jak najwięcej rzeczy. Być może z tego powodu doprowadziłem do sytuacji, gdy w pierwszym rozdziale zostałem wręcz zasypany aktywnościami pobocznymi, podczas gdy w następnych rozdziałach nie pozostało mi już praktycznie nic oprócz wątku głównego. Z jednej strony może być to uznane za wadę. Mnie to jednak aż tak nie przeszkadzało, bo istotnie najchętniej zajmuję się pobocznymi sprawami na początku, gdy jeszcze nie podjąłem decyzji o dołączeniu do którejś z frakcji. Gdy fabuła zaczyna nabierać tempa, wolę się skupić na niej. I tak też miałem możliwość zrobić to w Elexie.
Właśnie, fabuła. Historia zaczyna się, gdy jako jeden z Albów (czwarta główna frakcja w grze, postrach trzech pozostałych) zostajemy podczas swojej misji zestrzeleni. Wydostawszy się z wraku, podejrzanie szybko spotykamy swojego brata (innego wysoko postawionego członka tej specyficznej społeczności), który posłusznie wykonuje jedną z naczelnych zasad Albów: niepowodzenie misji karane jest śmiercią. Na szczęście nawala i po jakimś czasie się budzimy, ruszając w świat i próbując dowiedzieć się, co się stało.
Motyw zemsty/śledztwa, jakkolwiek istotny, nie jest w historii Elexa jedynym, ani nawet najważniejszym. Historia konsekwentnie się rozwija, zataczając coraz szersze kręgi. Jest interesująca, zachęca do dalszego jej poznawania i jest zwieńczona ciekawym finałem, który przywołuje mi skojarzenia do serii Mass Effect. Jest ono też zdecydowanie otwarte, furtka do dwójki jest szeroka.
W beczce miodu jest też łyżka dziegciu. W kilku bardzo istotnych momentach fabuły mamy do podjęcia decyzje. Niektóre jednak są zablokowane, a decyduje o tym poziom naszej oziębłości. Jest to nic innego jak wariacja nawiązująca do obecnego w wielu produkcjach systemu karmy. System oryginalny, aczkolwiek moim zdaniem oryginalny na siłę. Ma oczywiście logiczne wyjaśnienie fabularne - Albowie, do których należeliśmy, są wyjałowieni z uczuć niczym obywatele z "Equilibrium", więc chodziło o to, jak bardzo wracamy na tę ścieżkę, a jak bardzo się od niej oddalamy. Rzecz w tym, że chcąc być graczem uczuciowym, musimy się niekiedy zachowywać kompletnie niespójnie, czasem być dupkiem, a czasem empatycznym rycerzem. Tak samo oziębłość - nie tylko oschłość i cynizm ją zwiększa, ale też nawet zwykła logika, która nie wyklucza przecież empatii. No i dla mnie, gościa raczej dobrze postępującego, ale działającego z rozsądkiem i myśleniem, okazało się, że mój poziom oziębłości był zbyt duży, by odblokować najbardziej interesujące mnie wybory fabularne. W moim przypadku doszło wręcz do tego, że zakończenie było niemal odwrotne do tego, które wybrałbym mając pełną swobodę. A wspomniana przeze mnie niespójność w ocenie zachowań (w dodatku dowiadujemy się o niej po wybraniu opcji dialogowej, nie przed) sprawia, że widzę w tym winę raczej twórców niż swoją.
Słabo pamiętam pirackie Riseny, ale wszystkie pozostałe produkcje od Piranha Bytes raczej rozdzielały kwestie przynależności frakcyjnej od stylu gry. Co prawda w takim Gothic II była tylko jedna droga dla maga, ale np. można było siekać potwory mieczem zarówno jako wierny Rhobarowi II paladyn jak i zbuntowany względem niego łowca smoków. Łucznik czy woj, mogliśmy się opowiedzieć zarówno po stronie orków jak i ludzi w wojnie o Myrtanę. W Elexie takiej swobody nie mamy. Przyłączenie się do Berserków w sytuacji, gdy chcemy walczyć bronią palną jest teoretycznie możliwe, ale zamyka nam możliwość rozwoju szeregu umiejętności przeznaczonych do wspomagania tego typu sposobu na walkę. Trochę się Niemcy sami zmusili do tego, bo Klerycy używający magii nie mieliby sensu, niemniej może to spowodować u niektórych graczy pewną frustrację, związaną z tym, że nie da się w pełni zagrać po swojemu (co przecież jest domeną RPG-ów).
Zwiedzając obozy tych frakcji zauważyłem też, że pod względem życia miasta nie ma postępu w porównaniu do poprzednich gier. Wręcz odnosiłem wrażenie, że NPC-e mniej radykalnie reagowali na mnie wyciągającego broń w mieście, niż nawet w pierwszym Gothicu. Coś, co było może nawet największym atutem tych gier, od lat stoi w miejscu. Właziłem praktycznie wszędzie, kradłem bez problemu, nie tak to wcześniej wyglądało.
Gdy już coś ukradłem, chciałem to sprawdzić w swoim ekwipunku. Ten rzeczywiście jest mocno średni, aczkolwiek nie jest to aż tak straszne, jak niektórzy opisywali. Faktycznie brakuje jakiegoś podstawowego widoku postaci, co pokazywałoby ubrane przez nas rzeczy. Tymczasem my musimy wejść w ekwipunek, i żeby sprawdzić nasz hełm, musimy wejść w hełmy i zobaczyć, który jest podświetlony. Tak samo z pancerzem, bronią, pierścieniem, itp. Dodatkowo zakładki są oznaczone nie zawsze oczywistymi symbolami, zamiast podpisami, co wydłuża czas uczenia się przez nas systemu sortowania.
Dużym za to przy tym minusem jest to, że kompletnie nie widzimy liczb odpowiadających za nasze punkty zdrowia, many czy pancerza. Jest to o tyle istotne, że mamy dostępnych kilka umiejętności, które np. wzmacniają pancerz. Wybierasz tę opcję i musisz wierzyć na słowo, że to coś dało, bo nigdzie nie widać, ile go w sumie masz.
Warto jeszcze wspomnieć o walce, bo to jeden z ważniejszych elementów gry. Niestety, jeden ze słabszych. Walka wręcz jest zbyt mułowata, za mało responsywne sterowanie. Do uników bohater zbiera się, jakby miał na sobie ciężką zbroję płytową, nawet gdy na sobie nie ma żadnej. Dodatkowo np. głazy rzucane przez większych wrogów zachowują się jak naprowadzane, a nas bardzo łatwo powalić. Gdy powaleni, przez głaz lub cięższy pocisk z broni palnej, leżymy na tyle długo, że wróg potrafi strzelić ponownie, przez co leżymy znowu, i tak aż do śmierci. Walka bronią ma z kolei inny element, który źle działa, tym razem na naszą korzyść. Walcząc np. karabinem plazmowym, możemy wybrać opcję ognia "kula plazmy", która mniejszych wrogów przewraca, a większych wyprowadza z równowagi. Efekt jest taki, że mając wystarczająco dużo amunicji, możemy bardzo szybko zabić nawet największego potwora. Po prostu w kółko w niego walimy, aż skończy mu się życie. Zero taktyki, czy wyzwania zręcznościowego. Może wręcz dojść do absurdalnej sytuacji, że ani przez sekundę walka nie jest odpowiednio trudna. Najpierw dostajemy wycisk od każdego, potem nabijamy wystarczający poziom na karabin plazmowy, i wówczas to my każdemu z palcem w nosie ten wycisk dajemy. Zabija to satysfakcję z gry w tym elemencie.
Ogólnie, co dla znających to studio nie będzie żadnym zaskoczeniem, gra sprawia przaśne wrażenie swoimi animacjami czy grafiką. Przy czym z grafiką jest nieco lepiej. Nieco, bo miewałem sytuacje jak ta w zimowym Xakorze, gdy potrafiłem zobaczyć białą linię granicy dwóch obiektów, które miały być drogą ułożoną na biały dół (symbolizujący zaśnieżoną ziemię). Budynki, zwłaszcza te przemysłowe, prezentują się bardzo przeciętnie, ale nie brak też ładnych widoków. Świetne wrażenie zrobił za to na mnie Hort, choć to raczej zasługa projektu poziomu a nie samej grafiki. Animacje zaś rozwijają się raczej punktowo niż całościowo. Dobrze wygląda np. przeskakiwanie protagonisty przez przeszkody, ale z kolei mam wrażenie, że biega on identycznie jak starszy od niego o 15 lat Bezimienny z Khorinis.
Choć wszystkie gry od Piranha Bytes były na odpowiednim poziomie, to nie da się ukryć, że każda gra była słabsza od poprzedniej. Trzeci Gothic był gorszy od dwóch pierwszych, ale nieco lepszy od pierwszego Risena, który był najlepszą częścią swojej trylogii. Nie chciało się tego mówić na głos, ale Niemcy dochodzili do ściany. Dalszy zjazd mógł oznaczać ich koniec. Z pewną ulgą można powiedzieć, że ten niekorzystny trend został przerwany. W swoim rankingu umieściłbym Elexa gdzieś w okolicy pierwszego Risena. Co oznacza, że jest całkiem dobrze, ale stać ich na więcej. Pytanie, czy będą w stanie do swoich najlepszych czasów nawiązać. To małe studio, bez oszałamiającego budżetu. Wierni fani to ważna rzecz, ale każda formuła się kiedyś wyczerpuje. Mam tylko nadzieję, że w przypadku twórców mojej ulubionej gry to jeszcze nie teraz. Nawet jeśli nie są oni perłą w koronie branży gier komputerowych, to są skarbem z tym swoim nietuzinkowym stylem. Ich brak, czy nastąpi w 2025 czy 2045 roku, będzie dla graczy niepowetowaną stratą.
0 kudoslogan23   @   09:14, 12.04.2021
Cytat: Guilder
Piranha Bytes - dwa słowa, które określą połowę gry bez podawania jakichkolwiek innych informacji - zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym świetle. Ktoś mógłby powiedzieć, że trzymanie się formuły, która nie przyniosła studiu ogólnoświatowego rozgłosu jest drogą donikąd. Ja jednak powiem, że stworzenie takiej gry wymaga w dzisiejszych czasach budżetu, którego Piranha nie miała i raczej nigdy mieć nie będzie. Wobec tego taki model biznesowy przynajmniej cementuje tę grupę fanów, która w znacznej mierze jest z nimi już od czasów Gothica.
Mimo wszystko, ciężko odmówić Niemcom odwagi. Tworzą gry, które dla wielu wygodnych graczy są zbyt nieprzystępne i tego stylu konsekwentnie się trzymają. A gdy poczuli, że wyczerpała im się formuła ostatniej franczyzy, nie wahali się stworzyć nowej. I to jak nietypowej!
Byłem jedną z osób, która z umiarkowanym entuzjazmem przyjęła pomysł na nowy świat. Nie płakałem po Risenie, bo pirackie klimaty nie są dla mnie, ale spojenie fantasy, post-apo i science-fiction to projekt tyleż oryginalny, co ryzykowny. Na szczęście, choć tradycyjnie nie dostaliśmy produktu idealnego, to Magalan ma sens.
Świat gry jest bardzo eklektyczny, aczkolwiek twórcy wyszli z tego zgrabnie pod każdym względem. Po pierwsze, fabularnie: mieliśmy do czynienia z nowoczesnym światem pełnym technologii (Klerycy - sci-fi), na który spadła kometa, niszcząc cywilizację. Na jej zgliszczach niektórzy ułożyli sobie życie po linii najmniejszego oporu (Banici - post-apo), lub też spróbowali naprawić ten świat poprzez ponowne zalesienie go (Berserkowie - fantasy). Po drugie, w kreacji świata gry: to zróżnicowanie nie bije aż tak po oczach, gdyż te trzy światy stanowią raczej osobne obszary. Zdarzy nam się oczywiście budynek na wzór współczesny w środku lasu, ale to przemieszanie nigdzie nie jest tak silne. Koniec końców szybko przyzwyczajamy się do tego tygielka rozmaitości.
Mapa jest duża. Rzekomo większa niż w jakiejkolwiek innej ich grze, aczkolwiek ta w trzecim Gothicu robiła na mnie większe wrażenie. Być może to efekt tego, że ta w Gothic 3 była podłużna i przejście z Nordmaru do Varantu (zwłaszcza do takiego Bakareshu czy Ishtar) była bez teleportów bardzo długa, podczas gdy obszar w Elexie jest bardziej kwadratowy. Tak czy inaczej, tradycyjnie już mamy do czynienia z mnóstwem ciekawych miejsc do eksploracji. Rozmaite ścieżki zachęcają do tego, by skręcić w bok i na chwilę odejść od planowanej trasy do celu bieżącego zadania. Odczuwam jednak pewien minimalny niedosyt. Były fragmenty mapy, na czele z kraterem po uderzeniu komety, które od samego początku kusiły, by je poznać, podczas gdy twórcy albo nie wysłali nas tam ani razu przy okazji jakiegoś zadania (mniejszy problem), albo zupełnie odcięli teren silnym oddziaływaniem środowiskowym, takim jak żar, mróz czy skażenie radioaktywne (większy problem).
Same aktywności, które skłaniają nas do zwiedzania Magalana, są zdecydowanie na plus. Nie brakuje zadań złożonych, niesztampowych, czy wymagających główkowania (Droga do Calaana!). Również questy związane z naszymi towarzyszami nie są błahe i potrafią ciągnąć się przez całą grę. Nie brakuje też wyborów do podjęcia. Wyborów, należy dodać, nieoczywistych, których konsekwencje nieraz nas zaskoczą. Sam kilka razy dałem się zrobić w konia. Doszło w pewnym momencie do sytuacji, że wolałem przyznać się do czegoś złego w obawie, że NPC tylko mnie sprawdza i przyłapanie na kłamstwie skończy się dla mnie jeszcze gorzej. Podejmowane decyzje nie zawsze kończyły się dla mnie satysfakcjonującym efektem, aczkolwiek wyraźnie dało się odczuć, że dokładnie taki był zamysł twórców. Krok w stronę realizmu kosztem satysfakcji i poczucia spełnienia - każdy z nas musi sobie odpowiedzieć, co jest dla niego ważniejsze.
Styl mojego grania w RPG-i jest taki, że w miarę możliwości rozmawiam z każdym, pytając o jak najwięcej rzeczy. Być może z tego powodu doprowadziłem do sytuacji, gdy w pierwszym rozdziale zostałem wręcz zasypany aktywnościami pobocznymi, podczas gdy w następnych rozdziałach nie pozostało mi już praktycznie nic oprócz wątku głównego. Z jednej strony może być to uznane za wadę. Mnie to jednak aż tak nie przeszkadzało, bo istotnie najchętniej zajmuję się pobocznymi sprawami na początku, gdy jeszcze nie podjąłem decyzji o dołączeniu do którejś z frakcji. Gdy fabuła zaczyna nabierać tempa, wolę się skupić na niej. I tak też miałem możliwość zrobić to w Elexie.
Właśnie, fabuła. Historia zaczyna się, gdy jako jeden z Albów (czwarta główna frakcja w grze, postrach trzech pozostałych) zostajemy podczas swojej misji zestrzeleni. Wydostawszy się z wraku, podejrzanie szybko spotykamy swojego brata (innego wysoko postawionego członka tej specyficznej społeczności), który posłusznie wykonuje jedną z naczelnych zasad Albów: niepowodzenie misji karane jest śmiercią. Na szczęście nawala i po jakimś czasie się budzimy, ruszając w świat i próbując dowiedzieć się, co się stało.
Motyw zemsty/śledztwa, jakkolwiek istotny, nie jest w historii Elexa jedynym, ani nawet najważniejszym. Historia konsekwentnie się rozwija, zataczając coraz szersze kręgi. Jest interesująca, zachęca do dalszego jej poznawania i jest zwieńczona ciekawym finałem, który przywołuje mi skojarzenia do serii Mass Effect. Jest ono też zdecydowanie otwarte, furtka do dwójki jest szeroka.
W beczce miodu jest też łyżka dziegciu. W kilku bardzo istotnych momentach fabuły mamy do podjęcia decyzje. Niektóre jednak są zablokowane, a decyduje o tym poziom naszej oziębłości. Jest to nic innego jak wariacja nawiązująca do obecnego w wielu produkcjach systemu karmy. System oryginalny, aczkolwiek moim zdaniem oryginalny na siłę. Ma oczywiście logiczne wyjaśnienie fabularne - Albowie, do których należeliśmy, są wyjałowieni z uczuć niczym obywatele z "Equilibrium", więc chodziło o to, jak bardzo wracamy na tę ścieżkę, a jak bardzo się od niej oddalamy. Rzecz w tym, że chcąc być graczem uczuciowym, musimy się niekiedy zachowywać kompletnie niespójnie, czasem być dupkiem, a czasem empatycznym rycerzem. Tak samo oziębłość - nie tylko oschłość i cynizm ją zwiększa, ale też nawet zwykła logika, która nie wyklucza przecież empatii. No i dla mnie, gościa raczej dobrze postępującego, ale działającego z rozsądkiem i myśleniem, okazało się, że mój poziom oziębłości był zbyt duży, by odblokować najbardziej interesujące mnie wybory fabularne. W moim przypadku doszło wręcz do tego, że zakończenie było niemal odwrotne do tego, które wybrałbym mając pełną swobodę. A wspomniana przeze mnie niespójność w ocenie zachowań (w dodatku dowiadujemy się o niej po wybraniu opcji dialogowej, nie przed) sprawia, że widzę w tym winę raczej twórców niż swoją.
Słabo pamiętam pirackie Riseny, ale wszystkie pozostałe produkcje od Piranha Bytes raczej rozdzielały kwestie przynależności frakcyjnej od stylu gry. Co prawda w takim Gothic II była tylko jedna droga dla maga, ale np. można było siekać potwory mieczem zarówno jako wierny Rhobarowi II paladyn jak i zbuntowany względem niego łowca smoków. Łucznik czy woj, mogliśmy się opowiedzieć zarówno po stronie orków jak i ludzi w wojnie o Myrtanę. W Elexie takiej swobody nie mamy. Przyłączenie się do Berserków w sytuacji, gdy chcemy walczyć bronią palną jest teoretycznie możliwe, ale zamyka nam możliwość rozwoju szeregu umiejętności przeznaczonych do wspomagania tego typu sposobu na walkę. Trochę się Niemcy sami zmusili do tego, bo Klerycy używający magii nie mieliby sensu, niemniej może to spowodować u niektórych graczy pewną frustrację, związaną z tym, że nie da się w pełni zagrać po swojemu (co przecież jest domeną RPG-ów).
Zwiedzając obozy tych frakcji zauważyłem też, że pod względem życia miasta nie ma postępu w porównaniu do poprzednich gier. Wręcz odnosiłem wrażenie, że NPC-e mniej radykalnie reagowali na mnie wyciągającego broń w mieście, niż nawet w pierwszym Gothicu. Coś, co było może nawet największym atutem tych gier, od lat stoi w miejscu. Właziłem praktycznie wszędzie, kradłem bez problemu, nie tak to wcześniej wyglądało.
Gdy już coś ukradłem, chciałem to sprawdzić w swoim ekwipunku. Ten rzeczywiście jest mocno średni, aczkolwiek nie jest to aż tak straszne, jak niektórzy opisywali. Faktycznie brakuje jakiegoś podstawowego widoku postaci, co pokazywałoby ubrane przez nas rzeczy. Tymczasem my musimy wejść w ekwipunek, i żeby sprawdzić nasz hełm, musimy wejść w hełmy i zobaczyć, który jest podświetlony. Tak samo z pancerzem, bronią, pierścieniem, itp. Dodatkowo zakładki są oznaczone nie zawsze oczywistymi symbolami, zamiast podpisami, co wydłuża czas uczenia się przez nas systemu sortowania.
Dużym za to przy tym minusem jest to, że kompletnie nie widzimy liczb odpowiadających za nasze punkty zdrowia, many czy pancerza. Jest to o tyle istotne, że mamy dostępnych kilka umiejętności, które np. wzmacniają pancerz. Wybierasz tę opcję i musisz wierzyć na słowo, że to coś dało, bo nigdzie nie widać, ile go w sumie masz.
Warto jeszcze wspomnieć o walce, bo to jeden z ważniejszych elementów gry. Niestety, jeden ze słabszych. Walka wręcz jest zbyt mułowata, za mało responsywne sterowanie. Do uników bohater zbiera się, jakby miał na sobie ciężką zbroję płytową, nawet gdy na sobie nie ma żadnej. Dodatkowo np. głazy rzucane przez większych wrogów zachowują się jak naprowadzane, a nas bardzo łatwo powalić. Gdy powaleni, przez głaz lub cięższy pocisk z broni palnej, leżymy na tyle długo, że wróg potrafi strzelić ponownie, przez co leżymy znowu, i tak aż do śmierci. Walka bronią ma z kolei inny element, który źle działa, tym razem na naszą korzyść. Walcząc np. karabinem plazmowym, możemy wybrać opcję ognia "kula plazmy", która mniejszych wrogów przewraca, a większych wyprowadza z równowagi. Efekt jest taki, że mając wystarczająco dużo amunicji, możemy bardzo szybko zabić nawet największego potwora. Po prostu w kółko w niego walimy, aż skończy mu się życie. Zero taktyki, czy wyzwania zręcznościowego. Może wręcz dojść do absurdalnej sytuacji, że ani przez sekundę walka nie jest odpowiednio trudna. Najpierw dostajemy wycisk od każdego, potem nabijamy wystarczający poziom na karabin plazmowy, i wówczas to my każdemu z palcem w nosie ten wycisk dajemy. Zabija to satysfakcję z gry w tym elemencie.
Ogólnie, co dla znających to studio nie będzie żadnym zaskoczeniem, gra sprawia przaśne wrażenie swoimi animacjami czy grafiką. Przy czym z grafiką jest nieco lepiej. Nieco, bo miewałem sytuacje jak ta w zimowym Xakorze, gdy potrafiłem zobaczyć białą linię granicy dwóch obiektów, które miały być drogą ułożoną na biały dół (symbolizujący zaśnieżoną ziemię). Budynki, zwłaszcza te przemysłowe, prezentują się bardzo przeciętnie, ale nie brak też ładnych widoków. Świetne wrażenie zrobił za to na mnie Hort, choć to raczej zasługa projektu poziomu a nie samej grafiki. Animacje zaś rozwijają się raczej punktowo niż całościowo. Dobrze wygląda np. przeskakiwanie protagonisty przez przeszkody, ale z kolei mam wrażenie, że biega on identycznie jak starszy od niego o 15 lat Bezimienny z Khorinis.
Choć wszystkie gry od Piranha Bytes były na odpowiednim poziomie, to nie da się ukryć, że każda gra była słabsza od poprzedniej. Trzeci Gothic był gorszy od dwóch pierwszych, ale nieco lepszy od pierwszego Risena, który był najlepszą częścią swojej trylogii. Nie chciało się tego mówić na głos, ale Niemcy dochodzili do ściany. Dalszy zjazd mógł oznaczać ich koniec. Z pewną ulgą można powiedzieć, że ten niekorzystny trend został przerwany. W swoim rankingu umieściłbym Elexa gdzieś w okolicy pierwszego Risena. Co oznacza, że jest całkiem dobrze, ale stać ich na więcej. Pytanie, czy będą w stanie do swoich najlepszych czasów nawiązać. To małe studio, bez oszałamiającego budżetu. Wierni fani to ważna rzecz, ale każda formuła się kiedyś wyczerpuje. Mam tylko nadzieję, że w przypadku twórców mojej ulubionej gry to jeszcze nie teraz. Nawet jeśli nie są oni perłą w koronie branży gier komputerowych, to są skarbem z tym swoim nietuzinkowym stylem. Ich brak, czy nastąpi w 2025 czy 2045 roku, będzie dla graczy niepowetowaną stratą.
Piraniami jest problem. Czy nawet z budżetem 20 milionów. Stworzyli coś lepszego czy byliby wstanie wykrzesać z siebie siły?.
0 kudosIgI123   @   12:20, 22.12.2021
Mieszane uczucia mam co do Elmexa. Początek gry jest słaby - pierwsze kilka godzin to istna katorga. Zacznijmy od tego co trafiło mnie na samym początku, czyli od systemu walki, chyba najsłabszego ze wszystkich gier Piranii. Postać rusza się jak wóz z węglem, responsywność postaci to nieśmieszny żart, a przeciwnicy reagują na nasze ciosy zależnie od humoru - raz przerywamy im akcję, raz nie. No tu stażysta się nie popisał. Już wcześniej zaplanowałem sobie że moja postać będzie strzelcem, ale doświadczenia z walki wręcz tylko mnie utwierdziły w tym przekonaniu. Wybiegnę trochę do przodu, bo nim zdobędzie się pierwszy karabin energetyczny to mija długa chwila, ale strzelanie też okazało się lipne. Celowanie jest strasznie trudne, celność naszej postaci to też katastrofa, że już nie mówiąc o tym że dość często nie dochodziło do kolizji pocisków z przeciwnikiem. Przyznam szczerze że satysfakcję z walki zacząłem odczuwać gdzieś pod koniec gry, około 20 godziny, gdy doczłapałem do unikalnego karabinu plazmowego, który kosił tak że było aż za łatwo. Ale należało mi się. Nie wiem, może dałem dupy z buildem, ale walkę oceniam jako bardzo słabą, a stanowi ona dobre 70% gry, dlatego się tak rozpisałem.

Kolejnym co bardzo do mnie nie trafiło to konstrukcja świata. Pod tym względem Gothiki czy pierwszy Risenik były idealne - na drogach ,,międzymiastowych'' spotykaliśmy tylko wrogów których z mniejszym lub większym problemem szło pokonać w ciągu kilku godzin gry. Rozwój postaci otwierał nam drogę do coraz ciemniejszych i bardziej niebezpiecznych obszarów, które były sobie gdzieś tam na uboczu. Że już nie mówiąc o tym że dani wrogowie byli jakby ,,przypisani'' do danego obszaru. Wiecie, topielce przy zbiornikach wodnych, gobilny w jaskiniach, wilki w lasach, fajnie. Tymczasem, co robi Elex? Pod głównymi miastami przechadzają się wrogowie których nie zadrapię przed 15-20 levelem. Na drodze między osiedlami koło jeżozwierzy na dwa hity przechadzają się mutanty które nie będą w moim zasięgu jeszcze przez najbliższe kilkanaście godzin gry. Z grubą większością wrogów nie mamy szans przez bardzo długi czas, wszystkim musi zajmować się nasz towarzysz, którego zdobywamy na szczęście w miarę szybko. Ale znów, wolałbym nie mieć towarzysza, dostawać przeciwników których jestem w stanie pokonać sam, a nie lurować do niego mobki i tępo patrzeć się na to jak się z nimi bije i zbiera za mnie exp.

Z tego wynika inny problem - NPC notorycznie dają mi questy których nawet ze wspomianym towarzyszem nie mam szans tknąć nim nie minie dobrych kilkanaście godzin gry. Gothiki czy pierwszy Risen znów to świetnie ugryzły, czyli podzieleniem na rozdziały - z każdym kolejnym questy robiły się coraz trudniejsze, a w świecie gry pojawiały się coraz mocniejsze stwory. Elex też ma konstrukcję rodziałową, ale nie korzysta z dobrodziejstw tego rozwiązania.

Poza tym, reszta gry mi się podobała. Świat jest duży i przyjemnie się go zwiedza, zwłaszcza że mamy tu upchnięty każdy możliwy ekosystem. System rozwoju postaci jest fajny i jak zawsze w grach Piranii satysfakcjonujący, kiedy możemy wrócić do mutanta który do tej pory rozsmarowywał nas po ścianach i go ubić na kilka hitów. Fabuła chyba najlepsza jaką kiedykolwiek to niemieckie studio zrobiło, choć z początku nie porywa, końcówka naprawdę angażuje i zaskakuje.
0 kudosBarbarella.   @   21:37, 23.12.2021
Cytat: IgI123
Poza tym, reszta gry mi się podobała. Świat jest duży i przyjemnie się go zwiedza, zwłaszcza że mamy tu upchnięty każdy możliwy ekosystem. System rozwoju postaci jest fajny i jak zawsze w grach Piranii satysfakcjonujący, kiedy możemy wrócić do mutanta który do tej pory rozsmarowywał nas po ścianach i go ubić na kilka hitów. Fabuła chyba najlepsza jaką kiedykolwiek to niemieckie studio zrobiło, choć z początku nie porywa, końcówka naprawdę angażuje i zaskakuje.

I to mi chyba wystarczy . Zapamiętam tylko tę część Twojego posta i w najbliższej przyszłości kupię Elexa. Uśmiech
Dodaj Odpowiedź